Epilog - Bądź dumny.

978 80 140
                                    

Zanim przeczytasz!

Wydarzenia tutaj są pozmieniane, nie są zgodne z książką lub ekranizacją jej. Wszystko to tylko mój wymysł.

×××

Richie i Eddie zawsze lubili sobie dokuczać, czasami nawet aż za bardzo. Każdy z nas to wie, każdy z nas też wie to, że kochali się jak nikt inny. Byli w stanie zrobić dla siebie rzeczy nawet nie do wyobrażenia. Oboje musieli być okropnie ślepi, nie widząc tego napiętego uczucia nad nimi. Po dwudziestu siedmiu latach, po rozłące, która działała na obu inaczej mieli w końcu szanse na szczęśliwe wspólne życie, jednak, to nie jest Disney. To nie jest bajka.

Jak możecie się domyślać po całej zaistniałej sytuacji każdy z Frajerów został, by zabić tego pieprzonego klauna.

Wrzesień 2016

Richie patrzył pusto w ścianę czując... przerażenie. Bał się ponownego spotkania z Pennywisem. Tak jak każdy z nich. Cisza, która panowała aktualnie w jego pokoju była dla niego zbyt głośna, więc Tozier odetchnął ciężko. Chwycił swój telefon i zaczął bezcelowo przeglądać każdą aplikację.

Eddie natomiast nie zamartwiał się ciszą. Puścił na już starym gracie, jakim jest gramofon swoją ulubioną składankę. Nie bawił się w playlisty na Spotify, tak jak każdy w tych czasach. Kręcił lekko głową do rytmu muzyki nucąc ją cicho pod nosem.

Bill jak to Bill był przerażony, ale gotowy na tą walkę. Tak samo jak Beverly, Mike bądź Ben.

Brakowało im tylko jednej ważnej osoby, która nie czuła się tak. — Stanleya.

Richie bardzo przejął się śmiercią dawnego przyjaciela, jak można było zauważyć. Niby udawał, że jest dla niego obojętny albo i nawet go nie lubił. Jednak było całkiem odwrotnie. Czuł, że Stanley to był jego najlepszy przyjaciel, który zawsze był w stanie mu pomóc, a ten jemu.

Tozier wstał z łóżka i wyszedł na dwór bez jakiegokolwiek słowa wsiadł do samochodu i udał się do kościoła. Tak, Richard Tozier pojechał do kościoła. Po przyjeździe podszedł do ogłoszeń.

Msza pożegnalna za Stanleya Urisa. - westchnął czytając te słowa coraz bardziej się załamując. Wszedł do środka, uklęknął, potem usiadł na miejscu, na którym siedział tam lata temu.

Przypomniał mu się moment, gdy Stan powiedział "Wiem, że jestem frajerem. I nieważne co... zawsze nim kurwa będę. " Richie jako jedyny wtedy wstał i dał mu oklaski. Stanley wybiegł, a brunet w okularach za nim. Siedzieli na schodku po czym Tozier, by jakkolwiek poprawić mu humor, przytulił go. Uris w tamtym momencie uśmiechnął się i powiedział mu tylko ciche "dziękuję" resztę dnia spędzili w swoim towarzystwie, bez Frajerów.

Samotna łza spłynęła po policzku okularnika, a ten od razu wytarł ją rękawem kurtki.

Dzięki za przyjście, Stan. - mruknął Richie po czym siedział chwilę w bezruchu, a potem wyszedł na dwór.

Eddie nudząc się już składanką wyszedł z pokoju w poszukiwaniu Richiego, jednak, gdy go nie znalazł usiadł na schodach czekając na kogokolwiek. Po ich spotkaniu w restauracji wszystkie jego złe, dobre bądź co bądź neutralne wspomnienia powracały powodując uśmiech na jego twarzy. Kto wie, może gdyby Eds nie powiedział "zostańmy przyjaciółmi" to możliwe, że razem z Tozierem siedzieliby teraz szczęśliwi, w związku. Pozostanie to naszą niewiadomą.

Wrócił do pokoju i usiadł na swoim łóżku patrząc na obraz po jego lewej stronie obok drzwi. Zastanawiał się jakie znaczenie ma to dzieło. Nieszczęśliwa miłość? Ból z powodu nieodwzajemnionego uczucia? Być może.

it's been a while | reddie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz