Zaczęło mi coś świtać.
- Co, nadal nie wiesz? Chyba ty te osoby powinnaś znać najlepiej... Chociaż w sumie raczej nie zdążyłaś tego zrobić...
- Że co...? - zapytałam już trochę zmieszana.
Nie wierzyłam w to, co słyszę.
Przypomniałam sobie to, co opowiadała mi mama.
Chyba niestety złożyło się w przykrą całość.
- Czy ty...? - urwałam.
Miałam ochotę go rozszarpać. Czułam narastającą złość.
Nagle w laboratorium rozległ się hałas, jakieś krzyki.
Wzdrygnęłam się.
Jeden z badaczy wybiegł na korytarz z uniesionymi rękami.
- Co się odwala? - powiedział dziewiętnastolatek.
Chyba nic dobrego...
Wraz z narastającym szumem pojawiła się grupa ludzi ubrana na czarno. Mieli broń.
- Psy - powiedział Louis.
Nagle pojawił się naukowiec dowodzący tym wszystkim.
- Przepraszam, jest jakiś problem?
Mimo jego zbędnego gadania i zapewniania, że wszystko jest w porządku - policjanci zmusili go do tego, żeby nas wypuścił. Jeden z nich wyprowadził naszą trójkę na zewnątrz, gdzie byli moi rodzice i policjanci, którzy wcześniej u nas "zagościli".
- Skyler! - podbiegła do mnie cała rodzina.
Mama znowu prawie się popłakała.
- Co tu się dzieje? Co to jest? - zapytała przejęta.
Z laboratorium pokolei wyprowadzano wszystkich pracowników, nawet zdążyłam ostatni raz zobaczyć tego całego szefa. Zgromił mnie wzrokiem. Ja tylko posłałam mu uśmiech, okazując wygraną.
Jeden problem z głowy.
Rodzice wypytywali o to całe zajście, jednak próbowałam ich uspokoić mówiąc, że to już koniec i nic podobnego się już nie wydarzy. No i że wyjaśnię wszystko na spokojnie w domu.
Było ciężko, ale w końcu przestali.
Bardziej obchodziło ich to, że się znalazłam i jestem cała, i zdrowa.
- Teraz już chyba nigdzie nam nie zginiesz, co? - powiedział Patrick.
- A co? Martwisz się o mnie? - zaśmiałam się.
- Nie, po prostu mógłbym sobie teraz siedzieć w domu i grać w kompa - odparł.
Aha.
- Żartuję - zaśmiał się, widząc moją reakcję. - Mimo że jesteś zołzą to i tak cię kocham - objął mnie.
- Ooo... jak słodko.
Wtedy rozejrzałam się z Nate'em. Stał oparty o ścianę, obserwując nas.
Zrobiło mi się go trochę szkoda.
Przy mnie była rodzina.
On był sam.
Widziałam jak smutno patrzył.
Odwrócił wzrok, kiedy na niego spojrzałam.
- Nate? - zawołał mój brat. - Czemu tam stoisz? Chodź do nas.
Szatyn po chwili zdecydował się do nas dołączyć, a Patrick zbił z nim pionę.
- Sorry za wtedy. Pomyliłem się co do ciebie. Pomogłeś mojej siostrze, za to jestem ci wdzięczny.
CZYTASZ
Legenda || KOREKTA (14/66)✍️
WerewolfMówią, że to tylko legenda, jednak ja jestem jej częścią. (poprzedni tytuł - "W czasie pełni") #1 fantasy - 13.03.2020 #8 owilkołakach - 25.01.2020 #5 owilkołakach - 22.04.2020 #4 owilkołakach - 04.06.2020 #3 owilkołakach - 06.06.2020 #1 mate - 10.0...