W tym momencie [T.I] widziała wszystko w zwolnionym tempie.
Obrzydliwy uśmiech Żandarma i biegnącą w jej stronę bestię.Zdała sobie również sprawę z tego, że jest w sytuacji bez wyjścia.
Spojrzała jeszcze na te biedne, rozszarpane dziecko, dziecko które mogło jeszcze tyle przeżyć... Znów coś w niej pękło, tylko tym razem to było coś o wiele gorszego...
Jej źrenice się powiększyły, "żyły wyszły na wierzch" i jej oczy nabrały bordowego odcienia. Wyglądała teraz jak jakaś bestia lub potwór.
- Aaaaa...!!! - Zaczęła biec w stronę psa i...
Po chwili w całych podziemiach było słychać ostatnie wycie, konającego, przebitego na wylot spluwą, psa.
(T.I)
Zabiję! Zabiję! Zabiję ich wszystkich! To jest chore!!!
- To co zrobiłaś przed chwilą też było chore.C-c-co?
_____________[T.I] się ocknęła, jej źrenice się zmniejszyły, oczy znów stały się niebiesko brązowe, a żyły wróciły na swoje miejsce.
Po chwili puściła broń i upadła na ziemię.
Całości przyglądał się Żandarm, oniemiał na chwilę, jego mózg dopiero analizował to co się przed chwilą wydarzyło. Zastygł w miejscu.
Na szczęście dla niego, nieszczęście dla [T.I], przybyły "posiłki".
__________________
Widzę, widzę... Mike'a.
Siedzi teraz przy stole i je gofry...
Widzę też Lukę... Siedzi na kanapie z jakąś blondynką... O czymś rozmawiają...- Bierz ją!
- Ty ją bierz!
- Nie! Ona zaraz wstanie i mnie zabije!
- Oj nie wstanie, nie przesadzaj.
- Tak? To może ty ją weźmiesz?
- Ja?? No ten...
- Wiedziałem.Chwila...
- Chwila dla debila.
Czy ja... Zabiłam?
- No tak, dokładnie pięciu Żnadrymów i trzy psy.
- Że co?!
- Że to, ja wiem że ty nie chciałaś itp. Ale...
- Chwila, już wiem, przypomniałam sobie!
- No spoko, to chcesz za to Nobla czy coś?
- Thh, zabawne. A tak poza tym, chciałam ich zabić, zasłużyli sobie na to...
- Osobiście też tak sądzę, no ale zabójstwo to zabójstwo. Już niedługo [T.I] Arkensaw.
Co? Ej, jaka Arkensaw, what? Chyba [T.N] chciałeś powiedzieć? Hej! Odpowiedz!- Odpowiedz!
_________________- Odpowiedz! - [T.I] ocknęła się, po czym podniosła się z ziemi.
Zobaczyła przed sobą czwórkę młodych, ubranych podobnie Żandarmów. Wyglądali na przerażonych.
Za nimi leżał bydlak, który ostatnio poszczuł [T.N] psem.
- Cholera, i co teraz? - Szepnął jeden z nich.
Wiadome było już to, że nasza bochaterka ma doczynienia z nie doświadczonymi świeżakami.
Gdy zrobiła jeden chwiejny krok w ich stronę, ci się cofneli.
(T.I)
Co to ma być? Świeżaki? Uff, ja to jednak mam szczęście.
Oczywiście nie zapomniałam o tej małej...
- Ej, wy. - Zwróciłam się do nich.
- M-m-my? - Odpowiedzieli z trudem.
- Daję wam trzy sekund... Eee? Co?
Zanim zdążyłam powiedzieć, tamta czwórka zniknęła z mojego pola widzenia.
No to nieźle.
Podbiegłam jeszcze do małej, miałam jeszcze cichą nadzieję że żyje... Chociaż... Pewnie już się wykrwawiła...
Przyłożyłam jej rękę w okolice krtani, i chwilę poczekałam.
Nie... Nie... Nie... Nie, dlaczego?
Nie czułam pulsu, przez co oczy mi się zaszkliły, nie zdążyłam jej uratować...
Nawet jeśli nie żyje, nie mogę jej tu tak zostawić.
_____________________
Zapłakana [T.I], wzięła zwłoki dziecka i szła powoli w stronę swojego domu. Nie dbała o przesiąknięte krwią ubrania, o ludzi patrzących się na nią z pogardą, o to czy ktoś za nią pójdzie i wyda jej kryjówkę. W myślach miała tylko tą małą kruszynkę, która mogła jeszcze tyle przeżyć. Dlaczego ciągle o niej myślała? Sama o tym nie wiedziała... Przecież praktycznie jej nie znała, widziała ją tylko raz na oczy...
Lecz chyba ten jeden raz obudził w niej coś, o czym zapomniała miesiąc temu. A dokładniej ten moment...„Jej uwagę przykuło serce narysowane na ziemi,a w nim napis "dziękuję". W końcu od dłuższego czasu zaczęła coś czuć..."
Po dotarciu do domu, weszła do ogrodu, odłożyła dziewczynkę i zaczęła kopać.
Można się domyślić dalszej części...
Po pochowaniu małej, starała się wrócić do rzeczywistości... Swojego planu... Jednak nie było to takie łatwe...
(Tydzień później)
[T.I], każdego dnia starała się zdobywać kwiaty na grób dziewczynki, choć nie było to takie łatwe...
Również karciła się w myślach, za to że tak szybko się do niej przywiązała, miała co do tego mieszane uczucia, w końcu co by było, gdyby ją wtedy złapali? A dziecka i tak nie uratowała...
---------------------
[T.I] założywszy dziś swoją upraną bluzę, w końcu zebrała się do kupy i postanowiła kontynuować swój plan.
Zebrała znów wszystkie rzeczy z listy i wróciła do domu.
(T.I)
Wykończona dzisiejszym dniem, rzuciłam się na łóżko, żeby się zdrzemnąć.
- Ej, nie śpij.
- Co głosiku? Mam nie spać? Po całym dniu latania za tymi pieprzonymi rzeczami? No chyba se żartujesz.
- Albo wiesz co? Masz rację, śpij sobie, śpij, a niech ten typek w kuchni poderżnie ci gardło.
- Co?!Zerwałam się z łóżka, chwyciłam swój scyzoryk i powoli zakradłam się w stronę kuchni.
Nikogo tam nie było.- Ha ha, zabawne, ale się uśmiałam głosiku.
- Za tobą.Odwróciłam się, czego bardzo pożałowałam.
- Niespodzianka mikrusie.
- No nie, jak ty tu wlazłeś? - Oparłam się o ścianę.
- Otwarte okno w kuchni coś mówi? - Powiedział mój pożal się Boże "pomocnik".
- Thh, otwarte? Masz namyśli wybite?
- Noo może wybite, ale przez to otwarte. - Podniósł dłonie w geście obronnym.
- Dobra streszczaj się bo jestem padnięta, czego chcesz?
- Zaliczki.
- Th, masz tu dwie sakiewki i spadaj. - Rzuciłam mu dwie sakiewki.
- A może dodamy do tego jakiegoś buziaka? - Nadstawił policzek.
Ja na to zajebałam mu liścia i wyrzuciłam go z domu.
- Jutro o 7:00 przed karczmą. - Krzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi.
Kenny, szczerze mówiąc nie ufam mu do końca, ale chcę jednak jak najszybciej się stąd wydostać i zobaczyć przyjaciół. To trwa już za długo...
CZYTASZ
Dwa światy (Levi x Reader/ Oc)
FanfictionTotalny rak, cringe i te sprawy. Zostawiam to tylko ze względu na sentyment i czas, który poświęciłam na pisanie . Pozdrowiam