Pierwsza lekcja za mną. Siedziałam sama w ławce. Ginny miała swoje przyjaciółki, ja nie miałam nikogo. Na korytarzu na dodatek wpadłam na Hermionę, która nawet na mnie nie spojrzała. Kilka kolejnych lekcji chodziłam od klasy do klasy bez większego przekonania co do poprawy mojej sytuacji. Osoby, które nie kierowały się fałszywymi plotkami i znały mnie prawdziwą miały swoje zajęcia, a reszta omijała mnie szerokim łukiem na korytarzach. Dowiedziałam się o dodatkowym apelu w wielkiej sali. Sam Dumbledore użył magii do ogłoszenia całej szkole ważnego apelu dotyczącego Turnieju Trójmagicznego. Nie wiedziałam o tym całym turnieju dosłownie nic. Nie kusiło mnie jakoś specjalnie szukać jakiś informacji na jego temat.
Przyzwyczajona do samotności chodziłam korytarzami jak zjawa. Tak bardzo się do duchów upodobniłam, że na jednego wpadłam. A dokładniej to po prostu przez niego przeszłam. Czułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Obróciłam się i zobaczyłam tego właśnie ducha przyglądającego mi się.
-Kim jesteś? Wyglądasz jak ślizgonka przebrana w szaty gryffindoru.-spytał ozięble
-Jestem Estera. Bardzo miło mi Cię poznać. Mam aktualnie chwilkę więc mogę co nie co wyjaśnić.-odpowiedziałam zimno i bez uczuć - tak jak on zapytał
-Jestem gryffonką od wczoraj. Nie trafiłam tu wcześniej przez wiele innych ważnych powodów. Może przypominam ślizgona, ale to tylko dlatego, że kiedyś jeden z najpotężniejszych absolwentów tego domu zaatakował i naznaczył mnie. I nic Ci do tego panie...eee...
-Baronie, niektórzy także nazywają mnie Krwawym Baronem. Osobiście nie przepadam za tym przezwiskiem.
-Tak więc, panie Baronie, nic Ci do tego jak wyglądam.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam w swoją stronę. Wiedziałam, że każdy dom ma swojego ducha, ale że Slytherin ma aż tak gburowatego to nie wiedziałam. Została mi dzisiaj tylko jedna lekcja. Obrona Przed Czarną Magią. Podobno nauczyciele tego przedmiotu nie wytrzymują dłużej niż rok. Byłam ciekawa na kogo akurat trafiłam. Okazał się nim ktoś, kto zdecydowanie nie wyglądał jak nauczyciel. Jak się dowiedziałam, Alastor "Szalonooki" Moddy, miał kilka sztucznych rzeczy w tym oko i uśmiech. Największą tajemnicą, było to, co on popija co chwilę z piersiówki.
Lekcje minęły, a ja nie miałam żadnego pomysłu na zajęcie sobie wolnej chwili. Wypracowań jeszcze nikt nam nie zadał, a do biblioteki jakoś szczególnie mnie nie ciągnęło. Przechodziłam korytarzem w moim stylu, czyli mniej więcej jak duch. Trafiłam na jakiś schowek, a dokładniej to taki na miotły. Wzięłam jedną i wyniosłam na błonia. Już trochę nimi spacerowałam. Bardzo polubiłam to przyszkolne jezioro. Mimo, iż woda była tam szara i lepiej było nie wchodzić do niej to wydawała się zaczarowana. Bardziej niż cały zamek. Położyłam magiczny środek transportu na idealnie przyciętej trawie i jak czytałam w książkach zawołałam w myślach "Do mnie!". No i nic. Spróbowałam ponownie. Bez zmian. Zamiast "Do mnie!" pomyślałam o słowie "proszę". Co w tym najdziwniejsze miotła od razu znalazła się w mojej dłoni. Może ta rzecz też ma coś w rodzaju duszy? Nie teraz miałam głowę do zastanawiania się nad takimi rzeczami.
Wsiadłam na nią i nie marzyłam o niczym innym wtedy, aby delikatnie wzbić się w powietrze i na końcu bezpiecznie wylądować. Po chwili próśb miotła powoli uniosła się razem ze mną. Nachyliłam całe ciało do przodu i poprosiłam miotłę, o oddanie mi sterowania. Po prośbie każda moja myśl dotycząca lotu była znana miotle. Wystarczyło, że chciałam zrobić pętle i ją zrobiłam. Gdy chciałam hamować hamowała, a gdy chciałam przyśpieszyć przyśpieszała. Może to była jedna z gorszych mioteł dostępnych w sprzedaży, ale więź między mną a miotłą dawała nieograniczone możliwości. Moja magiczna moc łączyła się z lekką budową miotły. Czułam się wyjątkowo w powietrzu.
Mogłam lecieć gdzie chciałam, nawet z zawrotną prędkością w ścianę zamku, ponieważ byłam pewna, że zahamuje. I zahamowała. Po tym wszystkim, gdy zaczęło się robić ciemno musiałam zanieść ją do schowka i pomieszać z innymi miotłami. Prawdopodobnie już jej nigdy nie odnajdę, a szkoda, bo mi się spodobała.
Wracając do dormitorium przypomniałam sobie o dodatkowym apelu. Trochę mnie ta myśl ucieszyła. Może coś się zmieni na lepsze. Przebrałam się w lepszą szatę i skierowałam się w stronę Wielkiej Sali.
Gdy tam dotarłam usiadłam w końcu stołu i obserwowałam schodzących się uczniów. Po kilku minutach przy stołach zostało tylko kilka wolnych miejsc, a stół nauczycieli był prawie cały zapełniony. Prawie, ponieważ zostały przygotowane dwa dodatkowe miejsca. Nie musiałam długo czekać, żeby się wyjaśnił powód pustych miejsc. Do sali WLECIAŁY MOTYLE. Na początku myślałam, że ktoś sobie robi z nas żarty, a dokładniej to pomyślałam o moich braciach bliźniakach. Jednak oni byli w te motyle tak samo wpatrzeni jak wszyscy uczniowie Hogwartu. Natomiast uczennice obserwowały to z lekkim dystansem. Pośród niebieskiego brokatu i motyli zobaczyłam grupkę starszych ode mnie dziewczyn i dosłownie pół olbrzymkę idącą za nimi. Zatańczyły taniec pod tytułem "Jestem tak słodka, że zwymiotujesz jak mnie spróbujesz". Nie przypadły mi do gustu. Szpilki, spódniczki (bardzo dbały o to, żeby czasem nie były one za długie) i blond włosy. Do tego uśmiechały się wpasowując się w tytuł swojego tańca idealnie. Usiadły przy stole kruka. Dyrektor powiedział głośno nazwę ich szkoły, ale nie słuchałam. I tak nie było mi to potrzebne. Chwilę po ich wejściu na sali zrobiło się cicho. Odwróciłam się i zobaczyłam grupę umięśnionych, silnych, poważnych, wysokich, groźnych i przystojnych siedemnasto i osiemnastolatków. Złapałam przez chwilę kontakt wzrokowy z pierwszym z nich. Miał ciemne włosy i niebieskie lub zielone oczy. Ciężko było określić to na pierwszy rzut oka. Też mieli przygotowane specjalne wejście. Było dość oryginalne. Podobało mi się bardziej niż wejście tych całych dam. Usiedli przy stole węża, chociaż nie obraziłabym się, gdyby usiedli przy moim stole. Potem Dumbledore powiedział trochę o Turnieju Trójmagicznym. Ogłosił, że czara, do której można wrzucać swoje zgłoszenia będzie stać w przedsionku przez tydzień. I tak nie mogłam wziąć w tym udziału. Regulamin pozwalał na udział tylko pełnoletnim uczniom, czyli tym, którzy ukończyli siedemnasty rok życia. Apel się skończył, a ja wróciłam sama do dormitorium. Nie spoglądałam na nic i na nikogo i poszłam spać.
CZYTASZ
Przeklęta Weasley
FanfictionBill, Charlie, Percy, Fred, George, Ron i Ginny- siódemka dzieci Molly i Artura Weasley'ów. W tym najmłodsza i jedna córka. Ale co jeśli Ginny ma...bliźniaczkę?