Denise
Wtorek zapowiadał się dużo ciekawiej od poniedziałku, ale w chwili, gdy budzik zmusił mnie do wygrzebania się spod kołdry, nie miałam pojęcia, że będzie aż tak ciekawie. I beznadziejnie zarazem.
Marmolada: Gotowa na zagrzewanie Gekonów do boju?
Przerwałam na moment jedzenie płatków śniadaniowych, by odpisać Margo. Przy okazji zauważyłam, jak tata — który zawsze spóźniał się na śniadanie — podaje mamie karton z mlekiem, a ona wlewa je do talerza przed wsypaniem płatków. I ta kobieta miała czelność wymagać ode mnie, bym wyrosła na ludzi?
Denise: Jestem gotowa na cieszenie się ich porażką.
Mieliśmy zdecydowanie najbardziej utalentowany skład koszykarski od lat — drużynie Troya udało się pobić rekord South Yourkshire w ilości przegranych pod rząd meczy. Mieli pod tym względem świetną passę od jakiś trzech, może czterech lat i nic nie wskazywało na to, by zamierzali przestać. Rozgrywali około trzech meczy rocznie (co dawało dwanaście podejść bez żadnego sukcesu i właśnie to gwarantowało im rekord), każdy poprzedzając pięcioma treningami w ostatnim tygodniu i kilkoma w losowych momentach. To zdecydowanie nie było Doncaster Rovers FC, nawet gdyby uprawiali ten sam sport.
— Denise, odłóż telefon — nakazała mama, dosypując wreszcie płatki do nieszczęsnego mleka. — George, mówiłam ci, że nie powinniśmy jej go oddawać.
— Jeśli chciałaś, żeby z niego nie korzystała, trzeba było jej go nie kupować — zauważył tata. Wyjął z szafki kubek i zaczął parzyć sobie kawę, zupełnie ignorując tę, którą zrobiła mu żona. Raczej nie ożenił się z nią z powodu jej talentu kulinarnego. — Ale matka ma rację, Denise, schowaj to.
— Dobrze — rzuciłam tylko i włożyłam komórkę do kieszeni. W tej samej chwili dostałam następną wiadomość, ale uznałam, że może poczekać.
— Dzisiejsza młodzież jest totalnie uzależniona — stwierdził mężczyzna, dosiadając się do stołu.
Wbiłam wzrok w swoje śniadanie. Kiedy tylko wypływał temat "dzisiejszej młodzieży" miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ogólnie udało mi się już przyswoić, że na świecie nie było nic gorszego od dzieci, jeśli nie liczyć nastolatków, które były istną plagą. Były dość rozwinięte, by rozumieć, że ich utrzymanie kosztuje, ale za mało rozwinięte społecznie, by się usamodzielnić, co strasznie irytowało moją mamę. Tata za to zadręczał się faktem, że nastolatkowie mają w zwyczaju wierzyć, że cokolwiek im się należy i mają jakiekolwiek prawa do czegokolwiek.
Prawo to my mieliśmy zamknąć mordę.
— Nic dziwnego, skoro jeśli już spróbujesz odłączyć ich od sieci, ktoś z dorosłych ci to uniemożliwia. — Kobieta spojrzała z ukosa na ojca. — Ale w porządku, nie neguję twoich decyzji. Powinniśmy za niedługo zająć się w końcu remontem łazienki — zmieniła temat. — Sheridanowie już dawno skończyli.
Stłumiłam westchnienie. Dosłownie uwielbiałam, kiedy rozmowy toczyły się obok mnie, jakbym nie istniała. A jeszcze bardziej kochałam te tematy:
— zmiany w życiu Sheridanów, które należy wprowadzić u nas
— beznadziejność dzisiejszej młodzieży
— życie prywatne Sheridanów
— uzależnienia dzisiejszej młodzieży
— nowe ubranie pani Sheridan
— lenistwo dzisiejszej młodzieżyi tak bez końca. Oczywiście, dochodziły do tego również praca i polityka, ale niezbyt często.
— Będę się zbierać — poinformowałam rodziców, wstając od stołu, jednak nie zwrócili na to szczególnej uwagi, zajęci rozmową o remoncie.
CZYTASZ
Where Do Broken Hearts Go? ✔
Short Story"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem. Cóż oni wiedzą o przyjaciołach?" ~ Game Shows Touch Our Lives/ The Mountain Goats * * * Liam goni za marzeniem. Nie myśli o konsekwencjach, idzie przez życie tanecznym krokiem idioty, podczas...