Część 3

3.2K 168 63
                                    

Po skończonym śniadaniu po zakładniczki standardowo przyszła Nairobi, by zaprowadzić je do pracy.
Ten dzień mijał Jilsie wyjątkowo szybko.

- Dziewczyny, mam dla was dobrą wiadomość - te słowa wytrąciły Jilsę z monotonii, w której się znajdowała, wciąż licząc pieniądze - pozwalam wam dziś wziąć porządny prysznic.

Zakładniczki spojrzały na kobietę zdziwione, nie wiedząc co o tym myśleć. Skąd prysznic w banku?

- Tak się składa, że w gabineciku  dyrektora... naszego kochanego Arturito jest prawdziwa łazienka. W nagrodę za wasze dobre sprawowanie, pozwalam wam skorzystać z jej dobrodziejstw. Będziecie mogły się wykąpać wieczorem, po skończonej pracy. Cieszycie się ? - spytała, z uśmiechem - no a teraz do roboty drogie panie - mówiąc to wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Po opuszczeniu pokoju przez Nairobi, wśród zakładniczek zawrzało.

- Prysznic? Nie wierzę w to...

- Ja też nie, pewnie jakaś podpucha !

- Ale czemu nie ? Słyszałam, że faktycznie dyrektor mennicy korzysta tutaj z wszelkich wygód i w gabinecie ma łazienkę, sypialnię i bar...

- Byłoby cudownie zmyć ten brud i stres pod cieplutkim strumieniem wody...

W tym momencie Nairobi, widząc że zakładniczki zamiast pracować, plotkują, zapukała w szybę i pogroziła im palcem, jednocześnie uśmiechając się. W gruncie rzeczy mimo, że była porywaczką, nie była taka zła.

Po kilku godzinach ciągłego liczenia i pakowania plików banknotów, zakładniczki pracujące w sali otrzymały pizzę.

- Znowu to samo, moja dieta ucierpi... - odparła jedna z dziewczyn, uśmiechając się krzywo.

- Chyba żartujesz, ciesz się, że w ogóle dostajesz jedzenie... - odpowiedziała jej inna.

Jilsa milczała, wpatrując się w znajdujące się za szybą maszyny, które nieustannie drukowały banknoty, jednocześnie przeżuwając kawałek pizzy. Menu zakładników jak i porywaczy było dość monotonne - pizza lub makaron, ale dziewczyna nie narzekała. Cieszyła się, że są dobrze traktowane. Zawsze mogło być gorzej.

W końcu nadszedł wieczór. Nairobi wyprowadziła grupę zakładniczek z sali. Humor jej odpisywał.

- Dobrze dziewczynki, tak jak obiecałam. Prysznic dla was. Po kolei po każdą przyjdę, tylko bez żadnych głupstw. To co Sara, ty najpierw? - mówiąc to, zwróciła się do jednej z kobiet.

Gdy drzwi za nimi się zamknęły, reszta zakładniczek zaczęła typować w jakiej kolejności będą zabierane na kąpiel oraz czy to prawda, czy też jakiś kawał.

W końcu przyszła pora na Jilsę. Dziewczyna była ostatnia w kolejce.

- No dobrze, chodźmy, bo padam już z nóg - odparła do niej Nairobi.


Porywaczka była wyraźnie zmęczona. Kobiety szły razem korytarzem banku, w oddali słuchać było dźwięki młota pneumatycznego i krzątanie się ludzi na dole. Po chwili kobieta pchnęła przed Jilsą drzwi do gabinetu prezesa banku. Oczom dziewczyny ukazał się przytulny pokój, pełen masywnych półek z książkami, wielkim dębowym biurkiem i miękką sofą. Po prawej stronie, za biurkiem znajdowały się kolejne drzwi. Nairobi pokazała skinieniem głowy, aby Jilsa weszła do środka. Jej oczom ukazała się najprawdziwsza łazienka, z umywalką, prysznicem i toaletą. Na wieszaku wisiały puchate, białe ręczniki, na marmurowym blacie stały buteleczki z kosmetykami do kąpieli.

- Masz 10 minut mała. Jak przyjdę, czekaj w środku, ubrana - odparła Nairobi, zamykając za nią drzwi.

Jak na sygnał, Jilsa zrzuciła z siebie ubranie i stanęła pod prysznicem. Ciepła woda ogrzewała ją, sprawiając że ze zmęczonych mięśni ustąpiło całe napięcie. Stała tak kilka minut, rozkoszując się tą relaksującą chwilą. Całe pomieszczenie zaparowało od gorącej wody. Nagle ktoś stanął w wejściu do łazienki. Jilsa dopiero po chwili poczuła zimne powietrze, które dostało się z otwartych drzwi. Niechętnie się odwróciła, sądząc, że do łazienki wkroczyła Nairobi, aby ją wyprowadzić.

Jednak w drzwiach nie stała Nairobi. Był to nikt inny jak on.
Berlin.

Na widok mężczyzny stojącego w drzwiach Jilsa zakryła się zawstydzona rękami. Nie chciała by oglądał ją nago... A może właśnie chciała?

Złapała z nim kontakt wzrokowy i zauważyła jego dziwne spojrzenie, którego w żaden sposób nie umiała rozszyfrować. Była to mieszanka szoku, skrępowania i... pożądania? Jilsa nie potrafiła tego wyłapać. Stała tak, wpatrując się w jego oczy.

Po długiej chwili Berlin jakby się ocknął i wydusił dziwnym głosem :

- Przepraszam Cię... Nie wiedziałem, że ktoś tu jest... - mówiąc to wyszedł, wciąż na nią patrząc.

Od autorki -
Taka niespodzianka, rozdział już dziś. Co myślicie?
PS. Zrobić nową okładkę?

La Casa De Papel - Berlin Love Story Fanfiction - Dom z Papieru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz