Kiedy zgasły światła
I ciemność nadeszła
Ból ogłuszył sójkę modrą gdy z gianzda wyleciała
I pochwyciły ją szpony jastrzębia, a ona spadała
Tak głową w dół leciała
Lecz wspominała
Te łąki kwieciste
Słoneczniki złociste
Te jesienne barwne liście
I wnet przypomniało jej się
Że teraz i ona
Jak ten liść jesienny
Umiera
I spada
Już na zawsze odjedzie
I dla niej wiosna już nigdy nie nadejdzie
CZYTASZ
wiersze
Puisigłównie białe *wiersze pochodzą z okresu gimnazjum i pierwszych miesięcy w technikum* jedne smutne, inne śmieszne, jedne dziwne, inne głupie, jedne prawdziwe, inne są tylko moim zmartwieniem i wytworem wybujałej wyobraźni, kolorem tęczy, kroplą des...