Od dowiedzenia się, że Klan Stopy jest w Nowym Jorku minął miesiąc. Czasami na wieczornych spacerach widzę kilku żołnierz z wrogiego klanu. Obecnie spisuje na kartkę co muszę kupić. Po zapisaniu wszystkiego poszłam do salonu z półki wyciągnęłam kopertę z pieniędzmi. Wzięłam trochę pieniędzy i schowałam je do portfela który spakowałam do torby. Po wyjściu z mieszkania i zamknięcie je na klucz poszłam do sklepu. Po zrobieniu zakupów wróciłam do domu. Po wejściu do kuchni zaczęłam wypakowywać zakupy z toreb. Dałam karmę swojemu pupilowi. Po jakimś czasie zaczęłam jeść obiad oglądając w między czasie telewizje. Reporter gadał coś o jakiejś grupie przestępczej. Nosili nazwę Purpurowe Smoki. Gdy zjadłam obiad i zmyłam naczynia poszłam pomedytować. Medytowałam tak z jakieś 5 godzin. Pod czas medytowania prawie ciągle widziałam momenty spędzone z Yoshim. Sprawdziłam godzinę na zegarku w telefonie. Była dopiero 16:45. Wzięłam torbę i wyszłam z mieszkania. Zaczęłam chodzić po dachach. W pewnym momencie zauważyłam wielkiego tygrysa i kościstego wilkołaka. Schowałam się za ścianą. Usłyszałam kroki w moją stronę. Następnie uderzenie w głowę. Potem ciemność. Gdy się obudziłam zauważyłam, że jestem w jakimś laboratorium. Chciałam się podnieść ale byłam przypięta do jakiegoś metalowego stołu. Próbowałam poluzować więzy ale na marne. Usłyszałam trzepot skrzydeł. Spojrzałam w górę i zauważyłam zmutowaną muchę. Owad wylądował przy jakiś laboratoryjnych rzeczach. W końcu spojrzał na mnie.
-No w końcu. Mistrz Shredder będzie zadowolony.- Powiedziała ta cała mucha. Po jego głosie poznałam, że to mężczyzna. Postanowiłam spróbować jednej sztuczki z przekrętem.
-Serio? Po pana wyglądzie wnioskuje, że przed ,,przemianą" był pan przystojny.- Powiedziałam na co ten owad był w szoku. W pewnej chwili podszedł do mnie i uwolnił. Zaskoczyło mnie to. Zeszłam ze stołu. Następnie usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę dźwięku. Zauważyłam mężczyznę ubranego w zbroję. Jednak moją uwagę przykuł jego hełm. To było legendarne Kuro Kabuto. Nie musiałam widzieć jego twarzy bo już wiedziałam kto to. Spojrzałam na niego z nienawiścią. Saki podszedł do mnie.
-No proszę. Witaj Izumi. Tyle lat minęło, a ty się nie zmieniłaś.- Jego głos przyprawiał mnie o mdłości. Zastanawiało mnie czemu się do mnie odzywa po tym co zrobił.
-Ty parszywy morderco! Jak śmiesz się do mnie odzywać po tym co zrobiłeś?!- Krzyknęłam zadając cios Sakiemu w twarz. Mężczyzna wysunął swoje ostrza i zaatakował mnie. Zaczęłam odbierać coraz mocniejsze ataki Sakiego. W pewnej chwili kilka węży podpełzło do niego.
-Zaatakować ją.- Saki wykonał ruch dłonią, a zwierzęta szybko podpełzły do mnie i ugryzły mnie. Miałam ślady ich zębów na nogach i rękach. Chciałam zacząć mówić mantrę ale nie dałam rady. Zauważyłam kilka butli. Prawdopodobnie z tlenem. Resztkami sił rzuciłam shurikeny w nie. Po chwili w całym pomieszczeniu zaczęło się robić pełno ,,mgły". Uciekłam przez okno. Szukając drogi powrotnej zaczęłam mieć problem z oddychaniem i paraliż. Po chwili ciemność.
(Perspektywa Raphaela)
Byłem na patrolu z Mikeym. Mój brat praktycznie ciągle się wygłupiał zamiast patrolować ulice Nowego Jorku. Strasznie mnie to wkurzało iż to nasz kochany Leonardo kazał mi iść z tym fajtłapą. W pewnym momencie zauważyłem jakąś leżącą na ziemi dziewczynę.
-Mikey chodź tu.- Powiedziałem wyciągając jedno z moich sai. Mój brat podszedł do mnie. Ale gdy zobaczył tą dziewczynę podbiegł do niej. Westchnąłem i pobiegłem za bratem który przyglądał się dziewczynie.
-Raphi pamiętasz jak nas węże pogryzły?- Spytał się nadal przyglądając się dziewczynie. Pokiwałem głową na ,,tak" i podszedłem bliżej brata i tej dziewczyny która wyglądała na starszą. Dopiero wtedy zauważyłem na jej kończynach ślady zębów. Sprawdziłem czy oddycha.
-Na szczęście oddycha. Ale słabo. Dzwoń do Donniego i powiedz mu by zaczął szykować swój sprzęt.- Powiedziałem biorąc ją na ręce. Zacząłem biec z bratem w stronę jednej z ciemnych kryjówek. Mikey zadzwonił w między czasie do Donatella i powiedział mu o wszystkim. Po kilku minutach byliśmy w domu. Zaniosłem dziewczynę do laboratorium. Donnie od razu zaczął podpinać do niej jakieś kable. Wtedy do pomieszczenia weszli moi przyjaciele i Leo. Gdy nasz lider spojrzał na mnie na jego twarzy było przerażenie.- A tobie co?- Spytałem kiedy spojrzałem na swoje ręce. Miałem na nich... Krew! Iris była w jeszcze w pracy, a tylko ona mogła pomóc tej nieznajomej dziewczynie.
-Cholera jasna. Żadna surowica nie działa.- Powiedział zdenerwowany Donnie. Wiedziałem, że bez lekarstwa ta dziewczyna może umrzeć.- Leo pamiętasz tą mantrę którą mówiłeś kiedy przyprowadziłeś tu resztę?- Spytał się Donnie patrząc na niego. Leo musiał domyślić się o co jemu chodzi, ponieważ podszedł do dziewczyny i zaczął mówić tą całą mantrę. Karai w między czasie zadzwoniła do Iris i powiedziała jej wszystko. Gdy Leo skończył mówić mantrę do laboratorium weszła zdenerwowana Iris. Podeszła od razu do dziewczyny i zaczęła jej opatrywać rany. Ja i reszta byliśmy w salonie.
-Ciekawe kto jej to zrobił?- Powiedział ten idiota Casey, a wszyscy poza mną spojrzeli na Karai. Każdy wie co zrobiła kiedy była pod władzą Shreddera.
-Ej. Ja jej tego nie zrobiłam. Może inny zmutowany wąż.- Powiedziała trochę wkurzona Karai.
-Raczej nie.- Powiedziałem krótko, a wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na mnie.- Według mnie to sprawka Shreddera. Tylko on mógł to zrobić.- Dodałem po chwili zastanowieniu. Leo chciał coś powiedzieć jednak przerwała mu to Iris która weszła do salonu.
-No i co z nią?- Zapytał się Donnie kiedy razem z pozostałymi spojrzeliśmy na dziewczynę.
-W ostatniej chwili została uratowana. Jest nie przytomna z powodu utraty krwi. Ale powinno być dobrze.- Powiedziała Iris siadając na kanapie. Donnie zaś poszedł do laboratorium. Pewnie żeby pilnować tej dziewczyny.
(Perspektywa Izumi)
Czułam, że na czymś leże. Było mi trochę zimno. Ale to pewnie po tych ugryzieniach węży i utraty krwi. Otworzyłam powoli oczy. Ale od razu je zamknęłam z powodu iż coś świeciło w moje oczy. Odczekałam chwilę i ponownie je otworzyłam. Zamrugałam kilka razy i zauważyłam tylko sufit, a na moją twarz oświetlało światło z lampy na suficie. Wstałam i rozejrzałam się. Przypominało to laboratorium. Powoli zeszłam z tego stołu i zaczęłam szukać wzrokiem wyjścia z pomieszczenia. Zaczęłam iść w stronę gdzie stał jakiś samochód. Zauważyłam wyjście z tej ,,bazy". Wybiegłam z pomieszczenia. Starałam się znaleźć wyjście. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że jestem w kanałach. Kiedy znalazłam wyjście wyszłam z kanałów. Weszłam na najbliższy dach. Po jakimś czasie wróciłam do domu. Od razu po wejściu do domu położyłam się do łóżka. Wzięłam poduszkę i przytuliłam się do niej.
-Teraz mi nie odpuści.- Pomyślałam, a samotna łza spłynęła po moim policzku. Zaczęłam myśleć o tym jak bardzo chciałam by teraz był przy mnie Yoshi. Nie chodziło mi o mojego zwierzaka tylko wieloletniego przyjaciela. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śniłam cały czas o mojej dawnej miłości.
CZYTASZ
Przyjaciółka sprzed lat.
FantasíaIzumi po dowiedzeniu się o śmierci przyjaciela i jego żony przyrzekła sobie że ich pomści. Czy dowie się co tak naprawdę się stało? Czy jej uczucia do przyjaciela zostaną odwzajemnione? Dowiecie się czytając ,,Przyjaciółkę sprzed lat."