- Nie lubię wysyłać shinobi na nieoficjalne misje - oznajmił Hokage, patrząc na dwójkę zamaskowanych ninja przed nim. - Jednak obawiam się, że będę zmuszony...
Nie dokończył, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi. Zezwolił na wejście, a w szparze ukazała się blond czupryna.
- Dzień dobry, staruszku - odezwał się niebieskooki, podchodząc do biurka. - Miałem pomóc przy papierach.
- Ach, racja - zakrzyknął Hiruzen, klaszcząc w dłonie. - Mógłbyś posortować te misje, Naruto? - zapytał, wskazując na pokaźny stos kartek przy ścianie.
- Jasne - wymruczał chłopak, zabierając się do pracy.
Członkowie ANBU wpatrywali się przez chwilę w blondyna, który mamrotał rangi, odkładając kartki na sześć stert. Hokage chrząknął, przyciągając ich uwagę.
- Drużyna Guya ma odebrać zwój od shinobi z Kraju Drzew, jednak może być to pułapka. Chciałbym, abyście ruszyli za nimi i w razie kłopotów zainterweniowali.
- Tak jest! - odpowiedzieli jednocześnie, znikając w kłębach dymu.
W gabinecie przywódcy wioski zapadła cisza, przerywana jedynie szelestem kartek oraz ledwie słyszalnym mruczeniem chłopca. Słyszeli dziecięce krzyki i nawoływania sprzedawców na zewnątrz budynku administracyjnego, co brzmiało bardzo odlegle, ze względu na szyby, które tłumiły dźwięki.
Blondyn niespodziewanie wstał, zaprzestając segregowania. Spojrzał na niebo przez szybę, patrząc w jeden punkt. Hiruzen zamarł, obserwując chłopca, który zdawał się pełne skupienie przekładać na zobaczony cel. Po kilka dłuższych momentach, ktoś zapukał do drzwi, a Naruto potrząsnął głową i wrócił do swojego zadania. Do pomieszczenia zajrzał shinobi z raportem, więc Hokage odebrał dokument z uśmiechem i gdy znów został sam z ośmiolatkiem, zapytał:
- Coś się stało, Naruto?
Niebieskooki spojrzał na zaniepokojonego mężczyznę.
- Zdawało mi się, że widzę sokoła z Wioski Piasku - oznajmił, wykrzywiając usta na kształt przepraszającego grymasu. Powrócił wzrokiem do sześciu stosów. - Skończyłem, staruszku. Od twojej lewej ranga D, C, B, A, S oraz SS - dodał, kładąc dokumenty na biurko.
- Dziękuję, Naruto.
- Nie ma za co, staruszku - odparł, znikając w chmurze dymu.
Pojawił się na głowie Czwartego Hokage, patrząc na gwarną wioskę. Spojrzał na zachodni kraniec, gdzie mieściły się klanowe dzielnice, potem na centrum z blokowiskami, a następnie na zachodnie fabryki. Westchnął, podnosząc wejrzenie na białe obłoki.
- Jak myślisz, Kurama? - zapytał na głos. - Co wybrać tym razem?
Na głowie blondyna pojawił się pomarańczowy dym, który po rozwianiu przez wiatr, ukazał rudego lisa o czerwonych tęczówkach i wielkości średniego psa.
~ Opcja druga brzmi interesująco - odparł zwierzak, machając przydługim ogonem. - Chociaż nie obraziłbym się, gdybyś wybrał trzecią.
- A ty zawsze tylko o jednym - westchnął Naruto. - Idę potrenować. Schowaj się.
Kurama machnął ogonem, po czym posłusznie zniknął w kłębie dymu. Blondyn zrobił kilka kroków do przodu, aż trafił na pustkę i poleciał w dół. Powiew wiatru targał jego przydługie włosy, a jasne promienie słoneczne oślepiały go, nie pozwalając obliczyć czasu do wylądowania na ziemi. Nagle poczuł łapiące go ręce oraz lekkie szarpnięcie, gdy wylądowali na ziemi. Stanął na nogach i zmrużył oczy, próbując dostrzec twarz "wybawiciela", jednak stał on na tle zachodzącego słońca, które zniekształcało rysy twarzy.
CZYTASZ
Podróżujący w Mroku || Naruto FF
FanfictionOstrzeżenie: - opowiadanie zawiera spojlery z Naruto; - NIE JEST to gatunek YAOI. "Kto skrywa się pod tą maską, Yami? Kim dla ciebie jest Naruto? I czym jest ten pomarańczowy lis, który nie odstępuje Uzumakiego na krok?" - takie pytania zadaje sobie...