Już chcieli odezwać się ponownie, gdy zobaczyli uciszającą ich rękę blondyna. Jinchuuriki przechylił głowę, nasłuchując.
- Kurama, potrzebuję Cię - powiedział po chwili.
~ Jak zwykle - odparł lis, pojawiając się przy jego stopach. - Czego chcesz tym razem?
- Idź z nimi. Mają wymyślić plan ataku. Ja odwrócę uwagę Kakashi'ego do tego czasu - spojrzał na Uchihę. - Ale tylko tyle. Pospieszcie się.
Podniósł się z ziemi i wyjmując bomby dymne, wskoczył na gałąź. Przemieścił się na zachód, oddalając od świeżo upieczonych geninów. Po prawej miał pustą przestrzeń, gdzie powinien znajdować się Hatake. Zmrużył oczy i wyrzucił trzymane kulki przez ramię. Obrócił się w powietrzu i zaraz za bombami cisnął kunai'e. Wylądował bezpiecznie na kolejnym drzewie i kiedy upewnił się, że nowy opiekun go zauważył, wyskoczył na polanę. Stanął na jej środku, spokojnie spoglądając na zbliżającego się shinobi.
- Naruto, wszystko w porządku? - zapytał szarowłosy, dość zaniepokojony tym co wyczuł chwilę temu. Gwałtowny wzrost i opadnięcie poziomu czakry Dziewięcioogoniastego nigdy nie wróżyło czegoś dobrego.
- Tak, dlaczego mistrz pyta? - poruszył się leniwie, ukradkiem zbliżając dłoń do rękojeści katany.
- Nieważne - odparł Hatake, mimowolnie odwracając wzrok od pustych błękitnych oczu jego ucznia. Właśnie wtedy blondyn zaatakował, słuchając słów Uchihy, które powtarzał dla niego Kurama. Uśmiechnął się lekko pod nosem i zmienił taktykę, dopasowując się do planu. Stworzył kilkanaście materialnych klonów, które przejęły jego walkę, a sam odszedł w stronę drzewa, gdzie postanowił poczekać. Korzystając z okazji wrócił do problemu rosnącej na tym poligonie trawy. Rzadki gatunek, który może wyrosnąć jedynie w określonych pustynnych warunkach.
- Pustynia w środku lasu? - mruknął do siebie. - Nie. Raczej ma to związek z kamienistym klifem, przy którym jesteśmy. Chociaż... jeśli wziąć pod uwagę historię tego miejsca to...
~ Myślisz na głos - oznajmił miniaturowy lis, wchodząc na jego kolana. - Skończyli.
- Tak szybko? - spytał zaskoczony.
~ Gdy ty przypominałeś sobie wszystkie gatunki traw, minął prawie kwadrans.
- Nie jestem poduszką - zignorował jego słowa, patrząc na zwiniętego w kłębek Kyuubi'ego. Westchnął, kiedy nie dostał żadnej odpowiedzi, a następnie podniósł wzrok na zbliżającą się z zadowolonymi minami dwójkę geninów. - Udało się wam, co? - spytał, odruchowo głaszcząc lisa po łebku.
- Kurama-sama był pomocny - odpowiedziała Sakura, rzucając mu swój dzwoneczek. Zatrzymał go w powietrzu za pomocą czakry i odrzucił z powrotem, udając, iż nie dostrzega jej zaskoczenia.
- Mogłem się domyślić, że ten wredny rudzielec wam pomógł - powiedział, przenosząc Dziewięcioogoniastego na swoje przedramię i wstając. Ruszył do czekającego mistrza, który niechętnie oznajmił, że zdali oraz zaczął mówić o współpracy. - Idę do domu - przerwał mu Naruto, znudzony znaną mu od dawna przemową.
- Słucham?
- Idę na ramen - zmienił zdanie Jinchuuriki, odwracając się do nich tyłem. - Będę w Ichiraku, jakby ktoś chciał się dołączyć - dodał.
Wyszedł z poligonu, kierując się do wspomnianej budki. Wyczuwał podążające za nim czakry jego drużyny, ale nie zwolnił, by na nich zaczekać. Poprawił ciało rudego zwierzęcia, które wierciło się przez sen, prawie spadając z jego ramion i skręcił w następną uliczkę. Ominął biegające dzieci, przeskoczył nad robotnikami niosącymi drewniane deski, a następnie prześlizgnął się pod nisko zawieszoną liną. Dostrzegając znajome napisy, uśmiechnął się melancholijnie, od progu zamawiając ulubioną potrawę. Położył Kuramę na blat, przyglądając się pracującemu staruszkowi.
- Co tam u Ciebie, Naruto? - zadał pytanie Teuchi, krojąc kolejne składniki.
- Hiruzen przydzielił mnie do drużyny geninów - powiedział, kładąc głowę na blacie. Nie spostrzegł tym samym, wchodzących do środka osób. - Znowu. Jakbym nie mógł zostać joninem.
- To chyba nie twoja liga, Uzumaki - oznajmił Uchiha, składając własne zamówienie.
- Nie byłbym tego taki pewien, Sasuke - odparł nowy głos, na co blondyn spojrzał przez ramię.
- Yo, Itachi. Skończyłeś już pracę?
- Kilka minut temu. Wpadniesz do nas na kolację? - zaproponował, siadając na ostatnim wolnym miejscu. - Jestem pewien, że dzieciaki by się ucieszyły. Przy okazji, dzień dobry, Kakashi.
- Cześć, Itachi. Znasz Naruto?
- To przyjaciel Yami'ego. To jak będzie z tą kolacją?
Namikaze dokończył swoje ramen, po czym zapłacił i zabrał Kuramę ze stołu. O dziwo zwierzak ani razu się nie obudził. Dopiero wychodząc, chłopak odpowiedział na pytanie starszego:
- Zobaczę czy dam radę. Do widzenia, staruszku Teuchi.
Dziesięciolatek skierował się do gabinetu Hokage, niezauważalnie omijając rzucane w jego stronę przedmioty. W budynku administracyjnym kompletnie olewając nową sekretarkę, która próbowała go zatrzymać. Bez pukania wszedł do pomieszczenia, siadając pod oknem, by spoglądać na tętniącą życiem wioskę. Przed oczami stanęło mu wspomnienie jej ruin oraz martwych ciał. Widział czerwone strumienie krwi spływające po kamieniach i zachodzące słońce, które nadawało temu wszystkiemu tajemniczą aurę.
- Dziadku - zaczął cicho. - Opowiesz mi?
- Przecież znasz tę historię, Naruto - odparł przywódca wioski, podnosząc wzrok zza papierów. Odpowiedziało mu milczenie chłopca. - Ech... W samym środku lasu pojawił się olbrzymi lis o dziewięciu ogonach, którymi mocno uderzył w ziemię. Ta zatrzęsła się, a w górę wzniósł się klif, zapewniając osłonę przed silnym południowym wiatrem. Następnie bestia ryknęła i zamachnęła się swą łapą, tworząc dzisiejsze koryta rzek. Dziewięcioogoniasty ziewnął potężnie, by zwinąć się w kłębek i zapaść w głęboki sen... Nie powinieneś zasypiać na początku powieści, Naruto - przerwał, spoglądając na blondyna. Uśmiechnął się, widząc spokój malujący się na jego twarzy. Odpieczętował ze zwoju koc i okrył go nim, by zaraz wrócić do papierkowej roboty.
Księżyc już powoli zachodził, gdy w pustym pomieszczeniu pewien shinobi otworzył oczy. Przeciągnął się, zmuszając zdrętwiałe mięśnie do pracy, przy okazji głaszcząc futerko zwierzaka, którego siłą woli zmusił do powrotu do jego klatki. Założył na siebie maskę Yami'ego, a następnie przeniósł się do dzielnicy Uchiha, gdzie przez moment spoglądał na śpiące dzieci. Nie spodziewał się, że Itachi będzie już na nogach i wyjrzy przez okno. Zniknął w cieniu, zanim czarnowłosy zdołałby go zauważyć i spokojnym krokiem oddalił się w stronę bramy wioski, skąd wyruszył na długą przebieżkę po okolicznym lesie.
***
Od Autorki: W następnych rozdziałach akcja powinna znacząco przyspieszyć.
CZYTASZ
Podróżujący w Mroku || Naruto FF
FanficOstrzeżenie: - opowiadanie zawiera spojlery z Naruto; - NIE JEST to gatunek YAOI. "Kto skrywa się pod tą maską, Yami? Kim dla ciebie jest Naruto? I czym jest ten pomarańczowy lis, który nie odstępuje Uzumakiego na krok?" - takie pytania zadaje sobie...