Being afraid is unacceptable

1K 68 10
                                    

Anubis

Wstałem po kilku godzinach snu. Wyszedłem z jaskini, aby popatrzeć na wschodzące słońce. Nie miałem pojęcia, w którą stronę się kierowaliśmy. Nie mieliśmy żadnego planu oprócz dotarcia do Duat.

Uważałem ten pomysł za idiotyczny i niemający szansy się udać. Doceniałem wolę walki moich przyjaciół, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nie skończy się to dobrze. Może nawet nie zdąży się zacząć.

Usłyszałem za plecami czyjeś kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem zaspanego Amenofisa, który pokornie się ukłonił, gdy mnie zobaczył. Zastanawiałem się nad tym, czy nie zmienić naszych relacji na mniej oficjalne, ale w gruncie rzeczy chłopak był moim sługą, a nie przyjacielem.

- Jak ci się spało? - spytałem, gdy blondyn stanął obok mnie.

Czasami było mi żal tego młodego człowieka. Nie wiedział skąd ani kiedy powstał. Nie miał nikogo, kto kiedykolwiek pokazałby mu, czym jest miłość. Jego istnienie składało się tylko na służbie mojej osobie.

- Dobrze, panie - skłamał, uśmiechając się. - Jestem gotów do dalszej podróży. Trzeba dziś przebyć jak najdłuższy odcinek. Czas nie jest naszym przyjacielem.

Skinąłem głową. Amenofis miał rację. Zmarnowałem już wystarczająco dużo czasu na rozpaczaniu po stracie ukochanej żony. Nikt nie miał pewności, co Set robił z Isis w Duat. Modliłem się wielokrotnie, aby jej nie krzywdził. Nie zniósłbym, gdyby coś jej się stało.

- Nie wiem, co czeka nas po drodze - wyznałem, ciężko wzdychając. - Nigdy nie zapuściłem się w takie odmęty królestwa. Co, jeśli będziemy iść przed siebie w nieskończoność i nigdy nie dotrzemy na miejsce? Granica została zamknięta. Nie wierzę, że istnieje jakieś tajemne przejście do tego piekła.

Amenofis patrzył mi się w oczy z zaciekawieniem, jakby próbował rozgryźć, co siedziało w mojej głowie. Cóż, chyba nie miał łatwego zadania, bo ja sam nie wiedziałem, co myślę.

- Wierzę, że damy radę, panie. Ozyrys mógł nam nie powiedzieć o tajemnym przejściu do Duat. Nie wyznał nam również, że istnieje coś takiego jak magiczny kamień, który po zniszczeniu figurki rodziny zamknie granicę. Ozyrys nie mówił nam wielu rzeczy. Musimy być dobrej myśli, panie. Nie chcę, aby Isis stała się krzywda.

Chłopak rozmawiał z moją żoną tylko raz, ale zyskał sobie jej sympatię. Isis chciała dowiedzieć się o nim wszystkiego. Nikt nigdy nie wykazał Amenofisowi takiego zainteresowania. Myślałem, że to było powodem, dlaczego zdecydował się nam pomóc w jej odnalezieniu.

Uśmiechnąłem się i położyłem dłoń blondynowi na ramieniu. Chłopak się wzdrygnął, jakby się obawiał, że zrobię mu krzywdę.

Po śniadaniu wyruszyliśmy przed siebie. Amenofis upierał się, aby nieść wszystkie nasze rzeczy, w tym ciężką broń. Powiedziałem mu, żeby zamilkł, bo jak tego nie zrobi, obedrę go ze skóry.

Oczywiście nigdy bym tego nie zrobił. Nie komuś, kto oddał swoje istnienie w moje ręce. Doceniałem Amenofisa, ale nie traktowałem go jak typowego sługi. Był kimś, kto chciał mi pomóc, a ja nie miałem zamiaru mu tego utrudniać.

Szliśmy wzdłuż rzeki. Horus co chwila zatrzymywał się, aby się napić. Widziałem, że słabł w oczach. Proponowałem, abyśmy się zatrzymali i chwilę odpoczęli, ale mój przyjaciel uparcie chciał iść dalej.

Słońce koło południa znalazło się w najwyższym punkcie górowania. Wyraźnie czułem upał. Miałem przed oczami mroczki. Dopiero teraz doceniłem życie, jakie miałem w pałacu. Niczego mi tam nie brakowało i zawsze czułem się wyśmienicie. Oprócz chwil, kiedy nie miałem przy sobie Isis.

After Death - AnubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz