07/12/19

179 34 17
                                    

Kim Jongdae

Zwykle życie było dla mnie naprawdę łaskawe. Można było uznać, że los przeważnie był po mojej stronie. Miałem kochającą rodzinę, niesamowitego partnera oraz świetnie zapowiadającą się karierę. Zainteresowanie moimi książkami nie malało, a wszelkie kłótnie z Minseokiem trwały najwyżej dwa dni, w skrajnych przypadkach. Popełniłem wiele błędów w ciągu swojego dwudziestosiedmioletniego życia. Raz na przykład, jeszcze za czasów wczesnej młodości, uznałem za świetny pomysł zabawę na kruchym lodzie jeziora. Skończyło się to niemal tragedią, ale jednak ktoś nade mną czuwał i postanowił postawić na mojej drodze małą dziewczynkę, która krzykiem zwabiła swojego dziadka. Innym razem, w liceum, wdałem się w bójkę i zostałem wydalony ze szkoły. Była to wina mojej głupoty, ale doprowadziło to, że trafiłem do placówki, której jedna z pracownic zasiała we mnie pasję do pisania. To ona wysłała pierwsze prace na konkursy i dzięki niej zacząłem poświęcać się tworzeniu powieści. Później w moim życiu pojawiła się Seohyun, a niedługo potem Minseok. Związek z nimi mógłbym uznać za najbardziej szalony, ale i nierozsądny okres mojego życia. Koniec końców doprowadziło to do rozstania. Na szczęście tylko jednego i to właśnie również uważałem za szczęście.

Chyba trochę przywykłem do tego życiowego farta. Zaufałem mu zbyt bardzo, o czym dowiedziałem się właśnie siódmego grudnia, kiedy to menager z dużą powagą oznajmił mi, że muszę przyszykować się na kolejny, świąteczny wyjazd.

Rozumiałem to. Grudzień był czasem, kiedy wiele agencji organizowało świąteczne spotkania, a sklepy czy większe biblioteki organizowały dużo spotkań z autorami. W głębi duszy czułem, że i w tym roku mi się nie upiecze.

- Gdzie tym razem? - Zapytałem cicho, uznając, że nie ma sensu się wykłócać. Moja umowa była i tak ekskluzywna i naciąganie jej bardziej nie byłoby inteligentne. Nie mogłem narzekać na czas spędzony w pracy, ponieważ nie było go wiele. Cały czas pisałem, ale we własnym domu czy miejscu, które wybrałem. Miałem dużo swobody. Wszystko było w porządku, dopóki trzymałem się terminów, a kolejne książki nie odbiegały jakością od poprzednich. Z wydawnictwem współpracowałem już długie lata i wiedziałem co mi wolno, a co niekoniecznie.

- Singapur.

- Singapur? Dobrze, dawno tam nie byliśmy. - Odparłem podnosząc wzrok na Kyungsoo. Być może z boku mógł wydawać się nieco wyzywający, ale na dobrą sprawę po części taki właśnie był. Mówił " gdzie jest haczyk?", ponieważ świadom byłem, że gdyby nie istniał to menadżer Do byłby w dużo lepszym humorze niż aktualnie.

- Nie wrócimy na święta.

- Obiecałeś, że poprzedni rok był ostatnim, kiedy zajdzie taka sytuacja. -Powiedziałem natychmiast.

- Nie mam na to wpływu.

- Nie zgadzam się.

- Daj spokój, Kim. Spędzicie czas razem po świętach.

- Nie, przepraszam, ale nie.

- Chciałbym temu zapobiec, ale nie mogę. - Rzucił, wstając od stołu, przy którym siedzieliśmy. - Następne spędzicie razem, ale w tym roku potrzebuję cię w Singapurze.

- Kiedy wrócimy? - Zapytałem całkowicie zrezygnowany.

- Dwudziestego dziewiątego. - Wyjawił, co skomentowałem jedynie lekkim skinięciem głową. Menager zapłacił za nasze jedzenie, po czym razem wyszliśmy na zewnątrz. Pożegnaliśmy się przyjaźnie, normalnie.

Wiedziałem, że gniewanie się na Kyungsoo jest bez sensu. Nie jest niczemu winny. Tak działa świat. Przed świętami wszystko się ożywiało. Odbywało się więcej spotkań fanowskich, co miało być swego rodzaju prezentem dla czytelników. To całkowicie normalnie. Powinienem być na to przygotowany, ale i tak odczuwałem niemal fizyczny ból na myśl, że to kolejne święta, kiedy zawiodę mojego partnera. Kolejne święta, które spędzi samotnie w pustym, zimnym mieszkaniu, które było dużo za duże dla dwóch osób, co dopiero dla jednej.

Czułem się z tym okropnie. Znów go rozczarowuję.

Wiele osób mogłoby pomyśleć, że praca niszczy mój związek. Na dobrą sprawę dzięki niej spędzaliśmy wiele czasu razem. W ciągu roku podróżowałem mniej niż zimą. Pracowałem w domu, więc niemal zawsze byłem w nim również dla Minseoka. Grudzień czy styczeń były jednak ciężkimi miesiącami. Różniły się od tych najbardziej sielankowych.

Przez myśl kilka razy przeszło mi, że powinienem rzucić karierę i zająć się czymś bardziej stabilnym. Przecież nie miałem pojęcia kiedy zainteresowanie moimi książkami minie. To nie było pewne zajęcie, ale nie umiałem robić nic innego. Nie było drugiej rzeczy, w której byłbym równie dobry, ani która sprawiałaby mi podobną radość.

Życie było ciężkie. Opierało się na wyborach, które zawsze były niesamowicie ciężkie.

Kiedy wróciłem do domu Minseok już czekał. Siedział na tym okropnym fotelu i smsował z kimś. Prawdopodobnie z Baekhyunem, który wciąż niespecjalnie za mną przepadał. Zastanawiałem się czy nasze relacje kiedykolwiek się poprawią, ale nie miałem na to zbyt dużej nadziei. Nie zaczęliśmy dobrze, zważywszy, że naszą pierwszą rozmową była ta dotycząca serca mojego partnera, które w tamtym czasie zraniłem. Miałem wrażenie, że Byun nie potrafi mi tego zapomnieć, że nie umie mi zaufać i ciągle pilnuje czy aby na pewno znów nie smucę jego najlepszego przyjaciela.

To nie tak, że nie cierpiałem Baeka, jak to Minseok pieszczotliwie go nazywał, ale na pewno lubiłbym go dużo bardziej, gdyby umiał wybaczyć mi błąd przeszłości.

- Jak było na rozmowie? - Zapytał natychmiast czarnowłosy mężczyzna. Miałem wrażenie, że jest spięty, kiedy tradycyjnie ucałowałem jego czoło w formie przywitania.

- Wyjeżdżam. - Rzuciłem szczerze. Zawsze mówiłem mu wszystko. Byliśmy razem już na tyle długo, że wiedział, kiedy próbuję przed nim coś zataić. Znaliśmy się zbyt dobrze.

- Będziesz na święta?

- Nie. - Mruknąłem z westchnięciem siadając na kanapie. Minseok przez chwilę milczał. Widziałem, że jest wyraźnie smutny, może nieco przygnębiony.

- To w porządku. - Powiedział po chwili. Posłał mi nawet mały uśmiech, ale wiedziałem dobrze jak fałszywy jest. - Daleko?

- Do Singapuru.

- Podobało ci się tam ostatnio. - Oznajmił naturalnie przechodząc na temat inny, niż moją nieobecność podczas świąt. Było mi przykro, ale wiedziałem jak bardzo wyrozumiały jest Kim. Zawsze akceptował wszystkie moje decyzje. Nie mówił, kiedy coś mu nie pasowało. Zupełnie jak z Seohyun. Wolał milczeć i zwyczajnie zgadzać się na wszystko, jakby uważał, że otrzymuje tyle, na ile zasłużył.

Ja widziałem jednak, że zasługuje na wiele więcej niż kolejne, samotne święta.

_____________
Przepraszam, że tak krótko, ale jestem dziś tak bardzo zajęta
Kocham was!!!

Miracles in December 3 |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz