27/12/19

136 27 11
                                    

Oh Sehun

Powrót do domu nie był łatwy, ale był też pewnego rodzaju ulgą. Może i będę tęsknił, będę chciał wrócić i spędzić czas z rodziną, ale to oznaczało, że przez kolejny rok moja tajemnica będzie bezpieczna, jeśli tylko nie wygadam się podczas krótkich spotkań. Święta zawsze były najbardziej niebezpieczne. Spędzałem tam kilka dni, a prócz mnie pojawiało się wiele osób, z którymi na co dzień nie miłem kontaktu. Każdy pytał o moje życie, partnerkę, plany na przyszłość. To co mówiłem nigdy nie było w stu procentach prawdą i bałem się, że któregoś razu potknę się na swoim własnym kłamstwie. Mogłem powiedzieć jednej osobie coś innego i drugiej coś innego, mogłem sam zacząć się w tym mieszać. Wraz z grudniem mijało największe zagrożenie.
Widziałem, że być może nadejdzie kiedyś czas, w którym będę musiał powiedzieć im wszystkim prawdę. Nie tylko mamie i rodzeństwu. Na razie jednak chciałem żyć w łatwiejszy sposób. Nie miałem wielu problemów. Nie chciałem sam ich tworzyć.
Mimo tych wszystkich obaw, kiedy w piątkowy wieczór wsiadłem w samochód, od razu obrałem cel na mieszkanie Jongina. Wiedziałem, że już wrócił, ponieważ jutro córka jego przyjaciółki miała trzecie urodziny, a on obiecał, że na pewno ją odwiedzi. Sam zwyczajnie chciałem już wracać. Teorytycznie mogłem zostać na weekend, ale nie miałem już wystarczająco siły. Męczyło mnie to towarzystwo. Wszystkich było za dużo. Zjechało się przynajmniej pół rodziny, więc po domu biegały dzieci i zwierzęta, a w salonie toczyły się głośne rozmowy o życiu i przeszłości. Nie pasowałem do żadnej z tych grup, a hałas zaczynał mi przeszkadzać. Obiecałem więc mamie, że wpadnę po nowym roku, po czym spakowałem się i pożegnałem ze wszystkimi.
Droga do miasta wciąż była dość pusta. Pojawiło się nieco samochodów, ale większość ludzi wciąż świętowała w domu. To ułatwiło sprawę.
Nie wiedziałem co chce powiedzieć Jonginowi ani jak powinienem rozegrać tą rozmowę. Bałem się też jego reakcji. Oczywiście liczyłem na to, że będzie pozytywna, ale niczego nie byłem w stu procentach pewny. Może dawno już sobie mnie odpuścił? Może miał już nowy obiekt zauroczenia? Jongin był moim najlepszym przyjacielem. Rozumiał mnie jak nikt inny, ale sam nieraz potrzebowałem chwili, aby domyśleć się co dokładnie siedzi w jego głowie. Był dość prostą osobą, ale też pełną sprzeczności. Z jednej strony zawsze dbał o to jak jest postrzegany, ale z drugiej uważał, że każda miłość to miłość i ma prawo podarować ją komu chce. Był wręcz oburzony, że ktokolwiek może myśleć inaczej. Kiedyś o tym rozmawialiśmy. Martwiłem się, że może mu to przynieść wielu kłopotów, zwłaszcza w pracy. Leczył dzieci. Nie każdy rodzic będzie zadowolony z tego w jaki sposób żyje. Mężczyzna uważał jednak, że będzie na tyle dobrym pediatrą, że tylko to będzie się liczyło i ludzie będą stać do niego w kolejkach, zapominając o tym jak wygląda jego związek.
Myślę, że nie brał pod uwagę innej sytuacji, ale może to dobrze? Może to właśnie było zdrowe podejście?

-Sehun? - Zapytał zaskoczony Jongin, kiedy o dwudziestej trzeciej pojawiłem się w drzwiach wejściowych jego mieszkania.
- Niespodzianka. - Rzuciłem z delikatnym uśmiechem, ponieważ jego mina naprawdę była tego warta. Kim spojrzał raz jeszcze na mnie, później w głąb mieszkania, po czym ponownie prosto w moje oczy. W końcu i on uśmiechnął się odrobinę, po czym złapał moją dłoń i pociągnął mnie do środka.
- Masz szczęście, że jestem sam. Co tu robisz?
- Pomyślałem, że cię odwiedzę. - Odparłem zdejmując buty i kurtkę. Na zewnątrz było okropnie zimno, zaś w mieszkaniu bruneta może nawet zbyt ciepło. Było to jednak całkowicie znośne i zdecydowanie milsze niż chłód.
- Nie miałem pojęcia, że wróciłeś już z domu rodzinnego. Nic dziś nie pisałeś. Nie odpowiedziałeś nawet na moje poranne "miłego dnia". - Rzucił brzmiąc przy tym na nieco urażonego, co cicho wyśmiałem. Jongin zawsze rano pisał mi tego typu wiadomości. Nie widziałem dlaczego to robi ani czy robi to w stosunku do wszystkich, ale nie mogłem zaprzeczyć, że było to miłe. Lubiłem budzić się i od razu znajdować na telefonie wiadomość od niego.
- Nie miałem czasu, przepraszam. - Odpowidziałem idąc w stronę pokoju Jongina. To tam przeważnie spędzaliśmy czas. Lubiłem to miejsce. Czułem się w nim bezpiecznie.
- Co takiego robiłeś, że nie miałeś czasu odpisać mi na wiadomości? - Zapytał, jednak nie było to zaborcze czy złośliwe. Zwyczajnie kierowane ciekawością.
- Dużo myślałem. - Powiedziałem szczerze, rzucając się na łóżko. Zaraz brunet zrobił to samo. W pokoju było niemal całkowicie ciemno, ale malutka choinka, postawiona na biurku, świeciła się na złoto. Oświetlała tym pomieszczenie.
- O czym?
- Głównie o tobie. - Rzuciłem szczerze. Oczywiście nie musiałem tego mówić, ale ciekawiła mnie reakcja Kima, który zmarszczył nieco brwi, po czym obrócił się na bok, twarzą do mnie. Zrobiłem to samo, dzięki czemu mogliśmy na siebie spojrzeć.
- Jesteś dziś dziwny. - Westchnął, ale nie dał mi czasu na odpowiedź. - I co wymyśliłeś? Mam się martwić?
- Nie. - Zaśmiałem się cicho, po czym sięgnąłem do jego dłoni, aby dodać sobie nieco otuchy przed kolejnymi słowami. Teraz albo nigdy. To za długo już się ciągnęło. - Powinniśmy spróbować. - Powiedziałem dzielnie utrzymując jego wzrok, który zdawał się zupełnie zagubiony.
- Czego spróbować?
- Z-związku? - Odparłem nagle tracąc całą pewność siebie, z którą tu przeszedłem. Spojrzenie Jongin mówiło mi, że to wszystko właśnie się dzieje, a ja podejmuje decyzje, która z pewnością zmieni moje życie. Nie miałem pojęcia czy na lepsze czy na gorsze, ale chciałem zaryzykować. Pierwszy raz w życiu czułem, że postawienie wszystkiego na jedną kartę jest dobrym wyborem.
- Chcesz spróbować bycia razem? - Zapytał uśmiechając się lekko, kiedy powiodł dłonią do mojego policzka, prawdopodobnie przez to jak zdenerwowany byłem, kiedy delikatnie przytaknąłem głową.
- Nie chcę niczego ci obiecywać, ale może... Jeśli chcesz?
- Oczywiście, że chcę Sehun. - Zaśmiał się radosnie, przyciągając mnie do uścisku. Również go objąłem, czując, jak całe napięcie ze mnie ucieka.
Tak oto ja, Oh Sehun, znalazłem sobie chłopaka. Niesamowite i zadziwiająco proste.
- To w porządku?
- Oczywiście, że tak. - Zapewnił, zanim przesunął się bliżej. - Dziękuję, że dajesz nam szansę. - Dodał, zanim za moją zgodą połączył nasze usta w pocałunku.
Poczułem, że nawet, jeśli początkowo wydawało się to niemożliwe, to być może ten związek może się udać. Miałem na to nadzieję.

Miracles in December 3 |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz