Hard times

697 85 14
                                    


Aziraphale krążył po sklepowych alejkach nerwowo rozglądając się po półkach. Spojrzał na trzymaną w dłoni wyrwaną z książki kartkę.

- Skąd mam wiedzieć, które jest najlepsze skoro są ich dziesiątki... - wyszeptał zrezygnowany gubiąc się wśród produktów.

- Proszę Pana... - przystanął na chwilę słysząc kobiecy głos

Odwrócił się i spojrzał na wyraźnie zmartwioną starszą kobietę.

- Pomyślałam, że może mogłabym pomóc... - uśmiechnęła się serdecznie. Anioł odwzajemnił uśmiech próbując ukryć zażenowanie

- To chłopiec czy dziewczynka? – zapytała nagle wprawiając Anioła w panikę. Przecież on tego nie wiedział. Kobieta zauważyła zakłopotanie na twarzy Aziraphela.

- Ojcowie zawsze z początku tak mają. To taki przejściowy szok. Niech się Pan niczym nie martwi. Miałam dwóch mężów i każdy przechodził to tak samo... - dodała znów wysyłając mu serdeczny starczy uśmiech. Anioł skinął głową nie do końca rozumiejąc sugestię kobiety.

- Jeśli to niemowlę to te mleko będzie najlepsze. – podała mu średniej wielkości puszkę z dużym obrazkiem uśmiechniętego bobasa.

- Proszę to rozrobić z ciepłą wodą...zresztą Pańska żona będzie wiedziała jak to zrobić. – dodała spokojnie

Aziraphale podziękował troskliwiej kobiecie ciesząc się w duchu, że ludzie nadal potrafią być pomocni względem siebie. Pognał szybko do kasy i zignorował współczujący wzrok kasjerki. Kiedy Anioł opuszczał sklep w jego antykwariacie działo się istne piekło.

- Zdecydowanie lepszym pomysłem było kupienie tego cholernego mleka! – warknął do siebie, próbując znaleźć sposób na uspokojenie płaczącego dziecka. Och jak komicznie to wyglądało kiedy demon próbował swoich sztuczek.

- Anioł będzie w tym lepszy. – dodał, siadając obok niego

Po chwili poruszył kilkukrotnie nosem, próbując dotrzeć skąd pochodzi ten nieprzyjemny zapach. Jego wzrok wylądował na siedzącym obok krzyczącym w niebo głosy bobasie.

- Nie ma mowy... - wyszeptał - Ja miałem zajmować się dostarczaniem Ci pożywienia... nie sprzątaniem tego co się nie przyjęło... - dodał odsuwając się parę centymetrów

Odetchnął z ulgą słysząc kroki Anioła w korytarzu. Aziraphale spojrzał krzyczącego bobasa i podszedł do niego szybko.

- Czemu on tak płacze? – zapytał zaniepokojony

Crowley wzruszył ramionami.

- Ach tak... - dodał po chwili – Dzięki Bogu czytałem jak to się robi.

- Nie wygląda na zbyt smaczne... - skwitował demon oglądając w dłoniach puszkę z mlekiem w proszku.

- Ale jest pożywne, i ma dużo witamin. Byłbym wdzięczny jakbyś to przygotował... - dodał zirytowany

- Instrukcja przygotowywania mleka w proszku...potrzebujesz miarkę... masz gdzieś miarkę Aniele? – zapytał rozglądając się na boki

- Nie mam miarki do mleka dla dzieci Crowley! – odparł z coraz większa irytacją w głosie. Zdjął wyjątkowo brudną pieluchę i wyrzucił ja do kosza.

Crowley skrzywił się czując unoszący się z kosza smród. Pstryknął palcem i całość spłonęła w pył. Nie głowił się z szukaniem miarki, znalezienie jej wśród książek Anioła byłoby raczej niemożliwe. Zmieszał niecierpliwie wszystkie składniki i ogrzał je w swoich dłoniach. Z widoczną dumą wypisaną na twarzy położył butelkę na stole.

- To śmieszne, że zaczynają od tego i kończą na tym samym i to w dodatku bez zębów. Co za ironia losu, nie sądzisz? – zapytał rozbawiony demon spoglądając na Anioła

- Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie Crowley... - odparł Anioł

Dziecko magicznie przestało płakać kiedy jego pieluszka nie była już brudna. Crowley kategorycznie odmówił kiedy Aziraphale chciał namówić go na nakarmienie dziecka. 

GOOD OMENS** Ineffable marriage ** Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz