- Spójrz tylko na niego. Czyż to stworzenie nie jest cudem Bożym? - wyszeptał podekscytowany Anioł, przyglądając się śpiącemu bobasowi.
Crowley skrzywił się przyglądając się dziecku i obrócił delikatnie głowę.
- Widziałem dużo ładniejsze stworzenia Aniele... - odparł
Demon z lekkim niepokojem przyglądał się zachowaniu Anioła. Coraz częściej miewał wrażenie, że Aziraphale za bardzo zżył się z tym dzieckiem.
- Matka na pewno straaaasznie się martwi - westchnął Crowley specjalnie akcentując zdanie
Anioł spojrzał na niego, jakby zupełnie nie rozumiał co Demon próbował zasugerować. Czuł się bardzo dobrze, kiedy na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za tego malucha. Zresztą dla Aniołów dziecko jest czystym symbolem Bożej miłości. Faktem jest, że tak małemu dziecku trudno jest w jakikolwiek sposób zgrzeszyć.
Demon rozsiadł się na kanapie znajdującej się w antykwariacie Anioła. Zawsze siada bardzo blisko Anioła przez co wprawia go w nie małe zakłopotanie.
- Pewnie modli się o to, żeby jej ukochane dzieciątko się odnalazło... - dodał udając przejęty ton głosu. Anioł spojrzał na niego i jego twarz wyjątkowo posmutniała.
- Nie uważasz, że byłoby mu tu o wiele lepiej? - zapytał cicho Aziraphale
- No cóż...jego matka to niezbyt dobra sztuka i pewnie to dziecko wyrośnie kiedyś na złoczyńce i wpadnie w jakiś nałóg... na przykład narkotykowy.... - rozmarzył się
- Crowley! - przerwał mu i wziął głęboki oddech
- No cóż chyba nie tak powinienem przekonywać cie abyś oddał jej to dziecko.
- Sam mówiłeś, że ona jest w stanie wywołać demona. Uprawia coś tak wyjątkowo obrzydliwego jak okultyzm a wiadomo co dzieje się tam z małymi dziećmi... - szepnął z przerażeniem
Crowley podniósł jedną z brwi ku górze.
- Nigdy nie słyszałem tak wielu pochlebstw z twoich ust w moją stronę Aniele. - uśmiechnął się
- Możesz być poważny Crowley? Nie mam pojęcia dlaczego aż tak Cie to wszystko bawi. - oznajmił pretensjonalnym tonem, mieszając w buteleczce mleko dla niemowląt
- Trzeba dowiedzieć się co takiego miała w planach, że chciała nas wezwać... - odparł Demon
Aziraphale spojrzał na niego pytająco.
- Nas? Ja nie jestem demonem Crowley. Chciała przyzwać jednego z was. Szkoda, że nie zwróciła się do nas... - Anioł pogłaskał główkę dziecka i okrył je szczelnie kocem
- My zawsze chętnie pomożemy...reszta to już kwestia indywidualna...Mogę to sprawdzić dla Ciebie Aniele. Sam jestem ciekaw, dlaczego tak ciągnie ją w złą stronę...
Anioł uśmiechnął się radośnie, słysząc co Crowley chce dla niego zrobić.
- Dziękuję Crowley. To bardzo...
- Tylko nie to... - skrzywił się demon znikając szybko
Nie znosił kiedy Anioł nazywał go miłym, lub kiedy chociaż wspominał, że zrobił coś co można by nazwać dobrym uczynkiem. Na samą myśl miał ochotę zrobić sto złych uczynków. Nie mógł jednak zostawić tego w takim stanie. U jego Anioła zaraz pojawi się instynkt macierzyński i jeszcze postanowi zaadoptować to dziecko.
- Mieliśmy być ojcami chrzestnymi, i odwiedzać go raz w roku na urodziny, a nie co chwile zmieniać mu pieluchę, karmić go...w dodatku Aziraphel zaczął śpiewać mu pieśni religijne - skrzywił się Demon, przypominając sobie jak okropnie to brzmiało. - To ponad moje siły i musimy coś natychmiast wymyślić... - dodał, nachylając się nad swoimi roślinkami
Po trwającej godziny burzy mózgów demon postanowił zagościć w domu kobiety. Nie chciał jednak aby wydało się kim jest, postanowił więc pójść tam incognito. Otworzył swoją szafę w poszukiwaniu czegoś co nie byłoby na tyle mroczne aby spostrzegła kim jest, jednak bardzo się zawiódł. Chwycił szybko za telefon.
- Aniele... - zaczął i przewrócił oczami słysząc w tle płacz dziecka
- Crowley następnym razem wyślij wiadomość. Obudziłeś je swoim telefonem. - odparł oburzonym głosem Anioł
- No i bardzo dobrze. Ja nigdy nie miałem dzieciństwa, nie mogłem tak ciągle spać i jeść. Musiałem walczyć o przetrwanie! - rzekł Demon rozżalonym głosem
- Crowley dlaczego dzwonisz? Co się stało?
- Przygotowuje się do ważnej misji Aniele. Zapomniałeś już?
- Ach tak...i nazywasz to misją? - zapytał zdziwiony
Crowley oburzył się i żałował, że nie może okazać swojego oburzenia przez telefon.
- Nie chcę żeby pomyślała, że jestem...no wiesz..
- Mroczny i demoniczny, tak? - odparł zniecierpliwiony Anioł, próbując uspokoić płaczącego malucha.
- Chciałem ubrać coś mniej mrocznego, ale moja garderoba nie jest zbyt...kolorowa. A sam w życiu nie kupię nic co nie jest w odcieniach głębokiej czerni.
- Mogę pożyczyć Ci coś swojego. Przyjedź, ja muszę kończyć. - oznajmił, rozłączając się
Crowley poczuł się zignorowany. Przez chwilę można by nawet rzec, że był delikatnie...naprawdę bardzo delikatnie kurewsko zazdrosny.
Wsiadł w swój samochód i pojechał w stronę antykwariatu Anioła. Przeklinał w duchu Boga aby nie musiał ubierać żadnych Anielskich białych, przyjemnych dla oka ubrań.
- To jest zbyt Anielskie. - oznajmił Demon, krzywiąc się do lustra
- Moim zdaniem bardzo Ci w tym do twarzy. Zupełnie nie wyglądasz teraz jak mroczny demon Crowley. - odparł Anioł uśmiechając się
Demon spojrzał na niego pytająco.
- Według Ciebie wystarczy, że założę biały garnitur i jasne spodnie i moja demoniczność znika? - zapytał zszokowany, wręcz nie dowierzając, że to możliwe
Crowley prychnął obrażony i wyszedł do swojego ukochanego samochodu. Starał się nie myśleć o tym, że może wyglądać teraz mniej mroczniej, bo na samą myśl dostawał gęsiej skórki.
CZYTASZ
GOOD OMENS** Ineffable marriage **
Fiksi PenggemarAziraphale Anioł, który dla demona zaryzykował upadkiem. Crowley Demon, który ma w sobie cząstkę anielską. Mieszanka wybuchowa, dużo sprośnych żartów Crowleya i niewysłowionej miłości. Zapraszam do czytania.