I need help!

470 54 8
                                    



   Spojrzałem na to małe, niewinne stworzenie i wszelkie wątpliwości jakie czułem zniknęły. O mały włos moje serce nie zamieniło by się w kamień. Uspokajałem się tym, że szczerze żałowałem za popełniony grzech.  Crowley do Bożego przebaczenia podchodził z nienawiścią, może nie był w stanie pojąć, że świadomie rzucił się do piekielnej otchłani. 

Wydawało mi się, że to co czułem to była panika. Crowley przecież jest najgorszą istotą do czynienia dobra. Och, pewnie sam będę sobie za to pluć w brodę. Nie ważne, musiałem zająć się dzieckiem. Płakało i krzyczało a kiedy w jego malutkich ustach znalazła się butelka z mlekiem dla niemowląt, nagle nastała cisza. Obserwacja jego zachowań sprawiła, że zrozumiałem o wiele bardziej ludzkie zachowania. W większej części pojąłem, że ludzie choćby nie wiem jak się starali, nie są w stanie zapanować nad pierwotnymi instynktami. Nie winię ich za to, bo przecież są stworzeniem Boga. Naszego wspólnego Ojca. 

Demony...a właściwie mam na myśli Aniołów, którzy upadli  oni zawsze czuli się zagrożeni ze strony ludzi. Obawiali się, że Bóg pokocha ich bardziej i wybierze ludzką  rasę. A to zagrożenie było bezpodstawne, gdyż my wszyscy jesteśmy jego dziećmi. Jednak jako Aniołowie mamy obowiązek i zadania wybrane od naszego powstania. 

Odetchnąłem z ulgą, kiedy malec w końcu usnął. Spoglądałem co chwilę na ekran telefonu. Starałem się zachować spokój. 

- Cholera... - wyszeptałem, kiedy dźwięk wiadomości rozniósł się po całym pokoju. Złapałem się za usta, żałując za to bluźniercze słowo. Zdecydowanie za dużo czasu z Crowleyem...

Spojrzałem na ekran, mając nadzieje, że otrzymam dobre wiadomości. Cały mój optymizm prysł, kiedy zobaczyłem na ekranie zdjęcie. 

Przyglądałem mu się przez chwilę. Nie wiem o co mu chodziło, i co takiego chciał osiągnąć wysyłając mi zdjęcie graffiti na ścianie budynku. Natychmiast do niego zadzwoniłem.

- Crowley! - syknąłem wściekle 

- Tak, Aniele? Spodobało Ci się moje zdjęcie? Przyznaj...mam wiele talentów, a jednym z nich od dzisiaj jest tworzenie takich pięknych dzieł.

Pokiwałem głową z dezaprobatą.

- Miałeś robić zupełnie coś innego, niż malowanie bluźnierczych znaków na ścianie kościoła. 

- Bluźnierczych? - zapytał zdziwiony 

- A co według Ciebie oznacza liczba 666, odwrócony krzyż oraz ten...OHYDNY pentagram. - odparłem, podkreślając przymiotnik. 

* połączenie zakończone 


- Co za pierzasty palant. - syknąłem pod nosem, rozbijając telefon o najbliższą ścianę. 

Teraz w ogóle nie będzie mógł się ze mną skontaktować...za te słowa będzie musiał błagać mnie na kolanach. To byłby naprawdę ciekawy widok. Nie jeden Anioł z wrażenia...by upadł.

Nacisnąłem klamkę, drzwi były otwarte. Powoli, niczym kot wkradłem się do środka uważnie rozglądając się dookoła. Deptałem po wyrwanych z notatnika kartkach, były na nich różne pogańskie symbole. Im dalej w las tym więcej drzew...w tym przypadku to powiedzenie pasowało jak ulał. Przejechałem dłonią po sławnej tabliczce, demon chyba nie powinien jej ruszać bo cała obróciła się w proch. Kryształowa kula...księgi czarnej magii...talizmany...kamienie...czułem się jak ryba w wodzie. Nie tego jednak szukałem, to tylko kolejne etapy dotarcia do nas. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy moim oczom ukazało się ogromne lustro.

- Och tak...- wyszeptałem podnieconym głosem...

Przejechałem palcem po złotej ramie a dźwięk jaki się pojawił spowodował, że na moim ciele pojawiła się gęsia skóra. 

- Portal...na pewno nie jesteś zwyczajną wiedźmą. - wyszeptałem, widząc jak moja dłoń zatapia się w lustrzanej tafli. To przejście do innego wymiaru, droga do wszystkiego czego pragniemy. 

Dzięki temu możemy przywołać cokolwiek chcemy, od niegroźnych bytów...do na przykład mnie. 

Wkroczyłem do niego cały i poczułem jak rozbijam się na tysiące malutkich atomów. Moje ciało było teraz czystą esencją stworzenia. I wszystko byłoby zupełnie niegroźne gdyby nie fakt, że nagle poczułem brak możliwości powrotu do wymiaru z którego przybyłem. 

Ktoś zamknął portal. A w zasadzie nie ktoś, tylko wiedźma. Przekląłem pod nosem, kiedy po raz setny próbowałem przebić się przez zabezpieczenie. 

Nie miałem nawet telefonu, a zresztą jak miałbym go użyć będąc w takim stanie...To już nie jest fajne uczucie. Chciałem odzyskać swoje ciało. 

Widziałem co jest po drugiej stronie lustra. To nie była wiedźma. To sama Lilith.


GOOD OMENS** Ineffable marriage ** Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz