8-Reneseme

8 2 1
                                    

Całe miasto rozpościerało się przed jej wzrokiem jak papierowa makieta. Ludzie przypominali kukiełki poruszające się w jej środku, a budynki pudełka z zapałkami.
Przystanęła by przyglądać się temu pięknemu widokowi miasta, w którym spędziła całe życie. Dalej rozpościerały się góry i pola majaczące gdzieś daleko na linii horyzontu. Wiedziała, że za nimi są kolejne góry i pola, a dużo dalej, dwa dni drogi mniej więcej, rozpościero się morze. Przekraczała je kilka razy, by dotrzeć do pustyni, ale dopiero dziś, po raz pierwszy, zastanowiła się, co by było gdyby popłynęła dalej, wciąż prosto tygodniami, a może miesiącami i znalazła się na tym drugim kontynencie. Coś pchało ją w tamtą stronę, szeptało z tyłu głowy, że to właśnie wyjście z sytuacji w jakiej się znalazła.
Z tego miasta, w którym nie miała już perspektyw na rozwój. Od tych ludzi, którzy stali się jej nagle tak obcy. I od kraju, w którym jej magia nigdy nie mogła być pełna.

Poszła dalej ogarnięta wspomnieniami. Jej dziadkowie posiadali dużą szopę chwilę poza miastem. Renesmee przychodziła tam jako dziecko, ale po śmierci dziadków ojciec całkowicie zaniedbał to miejsce, które od lat stało puste.
Aż do poprzedniego roku.
Renesmee z trudem otworzyła wielkie drzwi, które skrzypneły głucho. Szopę od razu rozjaśnił czerwony blask rozwijający się i błyszczący coraz mocniej. Uśmiechnęła się jak zawsze na widok smoka.

-Witaj Adris.- przerwała ciszę.

W głowie poczuła ciepłe i miłe uczucie, jakby smok odpowiadał jej na powitanie.
Nie od razu zrozumiała co znaczą te pojawiające się w jej umyśle uczucia i obrazy. Bała się kontaktu z magicznym stworzeniem, a jednak każde spojrzenie na, z pozoru bezbronną, istotę napełniało ją miłością.
Renesmee niezaprzeczalnie zakochała się w smoku od pierwszego wejrzenia.
Smok komunikował się jedynie telepatyznie, jedyne słowo jakie kiedykolwiek od niego usłyszała było głośnym i turbalnym ''Adris''.Uznała więc, że to tak właśnie życzy sobie żeby go nazywała.
Dziewczynie nie przeszkazał ten sposób komunikacji. Uwielbiała mówić i pytać swojego kompana o różne rzeczy, a on ogromnymi, brązowymi oczami wpatrywał się w nią i powoli mrugał, a w jej głowie pojawiły się nieznane dotąd krajobrazy i ludzie. Nieraz mogła zobaczyć także słowa, ale tylko wtedy, gdy widziała jakąś księgę czy tabliczkę nad sklepowymi witrynami.
Z begiem czasu ta umysłowa więź stawała się coraz mocniejsza. Po roku Renesmee czuła obecność smoka już wszędzie i nie pamiętała jak może być inaczej.
Usiadła na krześle i zaczęła kroić kupione mięso. Stare krzesła, zasłużony blat, wielka góra koców, a nawet i stare ubrania wypełniały starą szopę służąc teraz smokowi. Okna zarosłe brudem pozwalały obserwować co dzieje się na dworze, jednak ciężko było spojrzeć przez nie do środka.
Dziewczyna wiedziała, że za posiadanie magicznych zwierząt, w najlepszym wypadku pójdzie do więzienia, a w najgorszym skażą ją na banicję, dlatego musiała być ostrożna. Smok nie mógł opuszczać szopy i nikt nie mógł go zobaczyć. Nie widziała innej możliwości.

W głowę zobaczyła obraz siebie krojącej mięso, które wydawało się tak soczyste i smaczne, że samej zachciało jej się na nie rzucić. Zachichotała.

-Spokojnie Adris, spokojnie. Zaraz dostaniesz.
Na drewnianej desce przeniosła jedzenie do kojca smoka.
-Tylko nie za łapczywie.

Patrzyła jak pokryty łuskami pysk smoka otwiera się, a spomiędzy spiczastych zębów wysówa różowy język.
Wszystko w smoku było piękne. Mieniące się się w słońcu lub jaśniejące w mroku. Mogłaby go obserwować godzinami i czasem tak było.
Mądre oczy spojrzały w jej stronę. Znów zobaczyła obraz siebie, jednak tym razem stojącej przed swoją salą treningową i płaczącą. Zobaczyła też wizję podlatującego do niej smoka ocierającego się o nią pyskiem i jej samej uśmiechniętej. Spojrzała na adres z wdzięcznością.

Dotyk MagiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz