Capítulo 10

458 11 9
                                    

JORGE

Dzisiaj sobota, więc czas na odpoczynek. Jest godzina dziewiąta, więc postanowiłem wstać i zrobić pyszne śniadanie dla mnie i dla pięknej współlokatorki. Cieszę się, że Tini ze mną mieszka, oczywiście darzę ją ogromną sympatią, z resztą jak zawsze,odkąd się znamy. Zrobiłem pyszne amerykańskie "pancakes", ozdobiłem bitą śmietaną i owocami. Nalałem soku pomarańczowego i gotowe śniadanie dla dwojga postawiłem na tacy i udałem się do sypialni panny Stoessel.

Kiedy wszedłem ujrzałem piękny widok, Tini słodko spała na brzuchu, opierając jedną część twarzy na poduszce. Usiadłem na krawędzi łóżka i przyglądałem się jej. Już miałem jej dać buziaka w odsłonięty policzek, ale ujrzałem jak się budzi. 

- Co tak ładnie pachnie? - usłyszałem jej poranny głos.

- Zrobiłem nam pyszne śniadanie. Twoje ulubione naleśniki z bitą śmietaną i owocami i do tego jeszcze soczek pomarańczowy. - powiedziałem.

- Jejku, dziękuję. Czyli mam rozumieć że zjesz ze mną? - zapytała, siadając.

- Jeśli panna sobie tego życzy, to chętnie. - zaśmiałem się lekko.

- Oczywiście, proszę Pana. - spojrzała na mnie zadziornym wzrokiem.

- Tini, wiesz co mówiłem. Poza szkołą nie musisz do mnie się zwracać "Sir". Jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałem.

- No przecież wiem. - zaczęła się śmiać.

- A teraz jedz, bo zaraz przyjdą Ruggero z Cande i Lodo z Thomasem. - powiedziałem.

- O to fajnie. Stęskniłam się za nimi. To będzie impreza? - zapytała.

- Tak, takie przyjacielskie party. Wpadną jeszcze inni nasi znajomi. - rzekłem.

- A o której mają przyjść?

- O szesnastej, więc jest jeszcze sporo czasu.

- No tak, to jedzmy i przyszykujemy dom. - powiedziała a ja pokiwałem głową.

Śniadanie zajęło nam trochę czasu, a to wszystko przez opowieści Tini. Gaduła z niej. Jak było umówione, po śniadaniu, przyszykowaliśmy mieszkanie na imprezę. Tini szykowała potrawy a ja pojechałem na zakupy. Trzeba coś kupić.

W ciągu dziesięciu minut, byłem już w supermarkecie. Wybrałem wszystkie produkty potrzebne do naszej imprezy. Z racji tego, że nasza ekipa spotyka się rzadko, postanowiłem kupić alkohol. Trzeba w końcu razem wypić. Kupiłem cztery flaszki wódki i coś na popitkę. Ruszyłem do kasy. Oczywiście wszystkich wzrok był zwrócony na mnie. Nic nie poradzę, że jestem znany. Pani przy kasie, ujrzawszy alkohol, spojrzała na mnie, jak na debila. Halo, na imprezę się nie chodzi? Z resztą dzisiaj sobota. Nie rozumiem takich ludzi. Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Ujrzałem Stephie, która szła w moim kierunku. Włożyłem zakupy na tylnie siedzenie. I miałem już wchodzić za kierownicę, ale musiała mnie zatrzymać.

- Cześć, co tam? - a co ją do cholery to obchodzi.

- Po staremu. Dzisiaj mamy imprezę, więc wybacz ale muszę już jechać.

- Widzę, że grubo będzie na tej imprezie. - spojrzała na tylnie siedzenie.

- Może, ale ciebie to nie powinno obchodzić. - warknąłem.

- Miłej imprezy, Blanco. - powiedziała i odeszla.

Co za suka. Cieszę się, że z nią zerwałem. Nie będzie mi mówić jak mam żyć. Wsiadłem do auta i pojechałem na swoją posesję. Dom był posprzątany i uporządkowany. Stół był przygotowany na imprezę. Tini się postarała.

- Już jestem! - krzyknąłem wchodząc do kuchni z zakupami. Tini wskoczyła mi na plecy. Zawsze tak robiła odkąd pamiętam.

- Aż tak się stęskniłaś za przyjacielem? - zapytałem.

- Smutno było bez ciebie. Tak nudno.. - powiedziała.

- Fakt, ze mną zawsze jest wesoło. W końcu jestem Leon Verdas - zaśmiałem się.

- Posprzątałam resztę mieszkania za ciebie. Nie chciałam czekać aż wrócisz. - oznajmiła.

- Zdążyłem zauważyć. Postarałaś się. Dziękuję. - przytuliłem ją.

- Drobiazg, uwielbiam sprzątać. - uśmiechnęła się.

- Naprawdę?

- No tak, ale teraz rozłożymy zakupy.

Pokiwałem głową i zrobiliśmy to co uzgodniliśmy. Impreza będzie udana.

TINI

Rozpakowaliśmy zakupy. Zauważyłam alkohol i trochę mnie zamurowało. Oczywiście jestem pełnoletnia, ale nie sądziłam, że Jorge aż tak traktuje imprezy. Z jednej strony się cieszę, bo zawsze będzie ktoś kto mi pomoże. Kiedyś już się upiłam.

- Jorge, czemu tyke wódki? - zapytałam konkretnie.

- Przecież to impreza, z resztą rzadko się widzimy, więc trzeba jakoś to uczcić nie?

- No racja. A co jak się upiję? Kiedyś już tak miałam i nikt mi nie pomógł. - spuściłam wzrok.

- Spójrz na mnie. - spojrzałam. - Nic ci nie będzie, ja będę. A jeśli ja się upiję, to to ty mi pomożesz. Liczę na ciebie. - oznajmił.

- Ja na ciebie też Jorge. - uśmiechnęłam się lekko.

- A teraz, dzień lenia. Do imprezy zostały cztery godziny, więc zostaniemy już w domu i pooglądamy coś.

- No dobrze, jestem za.

Całe trzy godziny spędziliśmy na oglądaniu śmiesznych seriali i muzycznych kanałów.
Godzinę zostawiliśmy na przygotowanie się.

Była godzina szesnasta. Czekaliśmy na wszystkich. Nagle ktoś wszedł bez pukania. Ta osoba, którą zobaczyłam, nie chciałam aby tu była w tym momencie. Zabiłabym ją od razu. To Stephie..


Ciąg dalszy nastąpi...

~~~~~~~

Witajcie w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję że się wam spodoba. Ciąg dalszy nastąpi jutro. Myślę że macie jakieś przypuszczenia co do kolejnej części.
Miłego dnia i do zobaczenia ❤️

Secret Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz