170 21 91
                                    

2

4 Listopad 2015

Sicheng musiał czekać jeszcze parę godzin nim usłyszał swoje imię. Chłopak kierował się teraz do sali numer sto dwadzieścia siedem. Całe szczęście pokój znajdował się na tym samym piętrze co sala oczekiwań więc Chińczyk nie musiał się zbytnio męczyć. Przemierzał on teraz nowoczesne korytarze świeżo co odrestaurowanej komendy. Na ścianach wisiały pojedyncze fotografie i odznaki. Były białe, podłoga obłożona była czarną wykładziną. Korytarze nie miały okien, tylko liczne brązowe drzwi z czarnym onumerowaniem.

-Sto dwadzieścia trzy, sto dwadzieścia cztery, sto dwadzieścia pięć... -mruczał chłopak szukając sali. Ostatecznie znalazł ją i zapukał. Wszedł gdy usłyszał spokojny głos zapraszający go.

Za drzwiami znajdował się minimalistyczny jednak dobrze zagospodarowany gabinet. Naprzeciwko drzwi było szerokie, jasnobrązowe biurko, za którym na dobranym kolorystycznie krześle siedział niebieskowłosy mężczyna, którego Dong spotkał wcześniej w sali przesłuchań.

-Witaj, nazywam się Nakamoto Yuta i będę twoim opiekunem -odezwał się mężczyzna.

-Nakamoto Yuta? -powtórzył brunet. -Dość nietypowe imię.

-Pochodzę z Japonii -wytłumaczył spokojne mężczyzna.

-W ogóle młody jesteś jak na prokuratora -zauważył chłopak.

-Jestem z wymiany, ale warto by było byś wiedział, że tutaj liczą się umiejętności, a nie wiek -mówił mężczyzna bez emocji.

-Tak... Powiedzmy, że ci wierzę.

-Więcej ci powiem jak będziemy już w domu. Całe szczęście mam dodatkową sypialnię, będziesz mógł się przenieść jeszcze dziś -mimo swych słów, mężczyzna dalej nie okazywał żadnych uczuć. -Narazie tyle informacji ci wystarczy. Skończyłem już pracę więc możemy podjechać po twoje rzeczy w sierocińcu i jechać do mnie -Nakamoto wstał i podniósł swój plecak leżący pod biurkiem.

Dwójka bez słowa zeszła na parter i wyszła na parking, gdzie wsiedli do czarnego porsche. Brunetz niechętnie okazywaną ciekawością rozglądał się po aucie. Jeszcze rano nielegalne było dla niego patrzenie się na tak drogie auta, a co dopiero jazda nimi.

Jechali do sierocińca tylko chwilę ponieważ znajdował się on tuż obok komendy. Brunet z obawą spojrzał na budynek w którym teorytycznie od jedenastu lat mieszkał. Chłopak nie chciał tam wracać i wiedział, że jak Yuty nie będzie w pobliżu to poważnie oberwie od przełożonej, a jej nie mógł oddać chyba że miałby ochotę na tygodniową dietę składającą się z kory i wody.

-Wejdę z tobą -powiedział Yuta i wysiadł z auta. Otworzył młodszemu drwi, któremu niezmiernie ulżyło, że nie musiał iść tam sam.

-Dzięi -mruknął.

We dwójkę przekroczyli próg drzwi sierocińca. Chłopak nie czekając na którąś z opiekunek podszedł do jednych z drzwi, za którymi znajdowały się schody szybko wpiął się na pętro na któym znajdował się jego pokój.

Nakamoto szybko poszedł za nim, rozglądając się po rozpadającym się budynku z poobdzieranymi ścianami i słabym, zimnym światłem. Budynek był z lat sześćdziesiątych i widać było, że od czasu zbudowania sierocińca nie było remontu. Zapach pleśni spowijał dom dziecka, dając wyraźny znak Yucie, że nie dziwnym było dlaczego Sicheng uciekał z tego miejsca.

He is Psychometric | YuWin | Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz