I tak już po godzinie, mogliśmy wszyscy wspólnie zasiąść do stołu. Miałam nadzieję, że każdy znów będzie się zachwycać moimi specjałami. Może nie jest to do końca skromne, ale naprawdę świetnie gotuję i przyrządzam najlepsze kanapki na świecie. O czym właściwie powiedział mi Ross. Widziałam rozmarzone miny przyjaciół już po pierwszych kęsach, które zrobili. Poczułam w klatce piersiowej przyjemne uczucie. Bardzo dobrze je znałam. Ciepło już po chwili rozchodziło się po całym ciele. Duma.
-Mon, jesteś niesamowita.
-Mogę tu zamieszkać?
-Będziesz mi przynosiła codziennie rano te kanapki?
Muzyka dla mych uszu. Dzieci również wyglądały na szczęśliwe. Niestety żadne nie potrafiło usiedzieć w miejscu. Już po zjedzeniu omleta i kilku tostów, bawiły się na dywanie. Erica i Emma przestawiały meble w drewnianym domku dla lalek, a Ben, razem z Jackiem, wybudowali sobie fortecę z poduszek. Kiedyś nie umiałabym na to patrzeć ze spokojem. Myślę, że dorosłam do bycia matką. Bałagan? Owszem, dzieci go robią. Czy po nich posprzątam? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK. Ale może nie od razu...
-Mon?-Głos Joey'a wyrwał mnie z myśli.-Możesz podać mi syrop klonowy? Stoi zaraz na przeciwko twojej kawy.
-Jasne-Podałam mężczyźnie rzecz, o którą prosił.
-O! O! O!-Phoebe widocznie coś się przypomniało.
-Wiem, że Monica jest dobrą gospodynią i kucharką ale nie wiedziałem, że aż tak-Chandler, jak zawsze, musiał coś dopowiedzieć. Uśmiechnęłam się.
-Chciałam powiedzieć, że od przyszłego tygodnia zaczynam pracę w szkole.
-Przykro mi Mon, jednak nie jesteś tak dobra-Mąż złapał mnie za ramię. Wiedziałam, że to żart, więc zrobiłam równie udawaną, urażoną minę. Postanowiłam jednak skupić się na Phoebe, ale Ross mnie wyprzedził.
-W szkole? Co tam będziesz robić?
-Chciałam uczyć. Myślicie, że bym się nadawała?
-Jasne!
-Pewnie!
-To oczywiste!
Naturalnie, każdy z nas okłamał kobietę. Nie miała wystarczająco dużo cierpliwości. Kto bardzo dobrze zna Phoebe, wie również, że nie do końca wie, jak zachowywać się w stosunku do dzieci. Nie chcieliśmy jednak jej zniechęcać. To kłamstwo w dobrej wierze.
-Wiem przecież. Jestem niezastąpiona.- Lampka wina dotknęła ust blondynki.
Wymieniliśmy się spojrzeniami i podobnie jak przyjaciółka, sięgnęliśmy po trunek. Nagle Joey wstał.
-Jak już niektórzy wiedzą, dostałem nową rolę.-Zauważyłam, że próbował grać poważnego i wcale niewzruszonego człowieka, którym oczywiście nie był... A z pewnością nie w tej chwili. Rachel poprawiła swoją bordową spódniczkę i opierając łokcie na stole, zerknęła z zaciekawieniem na przyjaciela.
-Nie powiedziałem jednak jeszcze kogo będę grać, więc... Zgadujcie!-Cała powaga zeszła. Pierwszy z odpowiedzią zgłosił się oczywiście mój mężczyzna.
-Mającego problemy psychiczne aktora?
-Nie... Będę grał policjanta!-Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Chyba nie zrozumiał przesłania Chandlera. Ale może nawet i lepiej.
-Blisko byłeś-Phoebe spojrzała na Chandlera. Gdyby nie to, że powiedziała to na poważnie, uznalibyśmy, że to żart.
-Słońce, Co ma wspólnego niepełnosprawny aktor do poli...-Zapytałam, ale dźwięk wydany przez Joey'a mi przerwał. Chyba jednak dotarło do niego to, co powiedział Chandler.
-Ja jestem chory psychicznie? A może uważasz mnie za złego aktora?-Mogłoby się wydawać, że mężczyzna będzie wściekły. Więcej jednak w jego głosie było smutku i rozczarowania. Kopnęłam Chandlera w piszczel tak mocno, że złapał się ręką o blat i zacisnął zęby. Chyba każdy wie, że mam trochę siły.
-Wybacz, wiesz przecież, że nie to miałem na myśli... Znasz mnie-Chandler próbował się tłumaczyć przez swoje nadal zaciśnięte zęby, pocierając nogę w miejscu uderzenia.
-Ale tak to odebrałem. Myślałem, że będziesz mnie wspierał w tym co robię.
Pozostała część naszej grupy siedziała cicho przypatrując się tej sytuacji. Wiedzieliśmy, że lepiej będzie jeśli sami to sobie wyjaśnią. Spojrzałam ukradkiem na Rachel, która jak się okazało, próbowała złapać kontakt wzrokowy już od dłuższego czasu. Z jej oczu wyczytałam, że powinnyśmy zajrzeć do dzieci, które już na samym początku wymiany zdań między mężczyznami, zdążyły znaleźć schronienie w pokoju Erici i Jacka. Powoli odsunęłam krzesło. Miałam nadzieję, że lekki zgrzyt wydany przez przedmiot nie zwróci na mnie większej uwagi. Chandler nadal próbował wytłumaczyć Joey'owi, że przecież jest świetnym aktorem i każdy z nas w niego wierzy, lecz przerwał mu odgłos upadającego krzesła. Nie, nie należało ono do mnie. Rachel również postanowiła, że nie zwróci na siebie uwagi. Nie udało jej się. W jednej chwili oczy całej piątki spoglądały na jej twarz. Na której malowało się poczucie ogromnego zażenowania.
-Zacznę już sprzątać-Zaproponował Ross. Dobrze wiedziałam jak to się skończy. Będę musiała dokładnie wypucować nie tylko rzeczy, które mój brat umyje nie wystarczająco dokładnie, ale również wszystko dookoła. Podsumowując- czeka mnie sprzątanie całej kuchni od nowa.
-Nie!-Tym razem wzrok wszystkich skierowany na mnie.-Poradzę sobie, dziękuję za propozycję.-Ross w centrum uwagi.
-Wybaczcie ale na mnie już pora. -Joey'a dopiero teraz napełniła złość. Oczywiście nie z powodu tego, że nie pozwoliłam Rossowi posprzątać. Chandler naprawdę go zranił.
-My też już wychodzimy, dzięki Monica, wszystko było niesamowite.-Podniesione przez Rachel krzesło zachwiało się niebezpiecznie raz jeszcze, ale dziewczyna zdążyła je złapać uśmiechając się do mnie znacząco. Podeszła obdarzając mnie ogromnym uściskiem, a następnie zawołała Emmę i Bena. Ross pocałował mnie w czoło, wziął kurtki dzieci i dziewczyny, i wyszli. Za nimi poszedł również Joey, którego Chandler nawet nie próbował już zatrzymywać. Spojrzałam na niego znacząco.
-No co?
-Jak to co? Joey poczuł się źle... Musisz iść do niego i go przeprosić.-Podeszłam bliżej do męża.
-Wiesz jakie są moje żarty.
-Wiesz jak bardzo jemu zależy na tej pracy. Proszę cię. Zrób to.
-Ja bym jej posłuchała-Wtrąciła Phoebe wkładając do ust ostatni kawałek ciastka po czym wstała, zabrała swój płaszcz i wyszła. W drzwiach jednak obróciła się jeszcze, podeszła do stołu i wzięła tosta-Są świetne, zrobisz mi je na mój pierwszy dzień w pracy?
-Jasne Pheebs, a teraz weź ile chcesz i..
-Uciekam już, muszę przygotować mój ostry ton głosu-Powiedziała to tak słodko i zabawnie, że nie potrafiła sobie wyobrazić wymagającej i krzyczącej na dziecko przyjaciółki. Zaśmiałam się cicho.
-Monica! Dostajesz uwagę!-ONA NAPRAWDĘ KRZYKNĘŁA. Poczułam dreszcz na całym ciele. Wróciły wspomnienia ze szkoły. Zawsze byłam bardzo dobrą uczennicą. Żadne klasówki nie stanowiły dla mnie wyzwania i zawsze byłam kulturalną i ułożoną nastolatką. A teraz? Ktoś krzyknął na mnie, że dostałam uwagę...
-Phoebe już wyszła, a ty ciągle stoisz i patrzysz w ścianę. Wydawało mi się, że chciałaś na mnie nakrzyczeć, ale skoro zmieniłaś zdanie, to idę do Joey'a.-Chandler pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu.
CZYTASZ
FRIENDS -Ten po zakończeniu serialu
FanficRachel, Rossa, Monicę, Chandler'a, Phoebe i Joey'a już chyba znacie. Jeśli jesteście ciekawi co dzieje się w ich życiu po zakończeniu serialu, to zapraszam do lektury... | | | | | v Welcome to our book life, it sucks. You're gonna love it!