~

226 20 7
                                    

-Mieliśmy umowę! Ona nie mogła sobie tak po prostu przyjść i zabrać dziecko.-Usłyszałam głos Chandlera. Był wściekły. Lekko uchyliłam powieki. Leżałam na lewym boku, więc mogłam zobaczyć wszystkich moich przyjaciół. Niestety przez blask jaki bił z okna byłam w stanie zobaczyć tylko ich postury. Oznacza to, że naprawdę długo nie było mni z nimi. Chciałam się podnieść, żeby chociaż pokazać im, że żyję i że włączam się do rozmowy, ale poczułam ogromny ból głowy i tylko syknęłam. Co właściwie poskutkowało tym samym.
-Monica? Wszystko w porządku? Jak się czujesz?-Rachel podeszła do mnie. Przykucnęła łapiąc mnie za dłoń. Była ciepła. Zawsze taka była.
-Ja... Właściwie... Nie do końca pamiętam...-I wtedy sobie przypomniałam. Przecież nie ma z nami mojej córki. Zabrała ją jej matka. Prawdziwa... Zaraz! O czym ja mówię? To ja jestem jej prawdziwą matką. Ona ją tylko urodziła, a potem oddała. Matki tak nie postępują. Z tych nerwów poczułam falę gorąca. Nie była ona wcale przyjemna. Chyba było to po mnie widać, bo Ross podszedł do mnie i dziewczyny. Przyłożył mi rękę do czoła.
-Masz gorączkę Mon. Musisz się uspokoić. Znajdziemy Ericę i zabierzemy jej twoją córkę. Obiecuję. Musisz mi zaufać.-Przykucnął. Spojrzałam na resztę, która tylko gestykulując, uświadomiła mi, że na nich też mogę liczyć. Na końcu mój wzrok powędrował w stronę męża. Był cały blady. Na jego jeszcze przed chwilą wściekłej twarzy, malował się teraz niepokój. Podejrzewam, że martwił się nie tylko o nasze dziecko. O mnie też.
-Idę ją znaleźć-Powiedziałam najpewniejszym głosem, jaki udało mi się wydobyć z środka. Próba wstania z kanapy zakończyła się chwilową utratą równowagi. Na szczęście Ross i Rachel zdążyli mnie złapać. Spojrzałam na Joey'a, który właśnie wstał z kanapy. Kierował się w stronę wyjścia. Zdążyłam zauważyć łzy w jego oczach i zaciśnięte pięści. Nic dobrego to nie wróżyło. Rachel i Ross wciąż trzymali mnie w pasie.
-Muszę iść do Joey'a.-Próbowałam się uwolnić z uścisku przyjaciół.
-Zostańcie z nią. Ja z Phoebe pójdziemy znaleźć Joey'a i moją córkę.-Spojrzał na mnie.-Naszą córkę.

Jeszcze kilka razy próbowałam wydostać się z mieszkania. Nie czułam się tu dobrze. Wiedziałam, że pierwsze co zrobił Chandler, po odkryciu, że Erica zabrała naszą córkę, to zawiózł Jacka do moich rodziców. Wiedziałam też, że nie pozwoli, żeby ta sprawa tak się zakończyła. Nikt by na to nie pozwolił. Mój brat zrobił mi herbatę. Dał mi też tabletki, dzięki którym byłam w stanie się trochę uspokoić. Uspokoić, ale nie zasnąć. A mimo wszystko tego chyba najbardziej potrzebowałam. Rachel siedziała przy mnie cały czas próbując opowiadać jakieś śmieszne historie. Chyba z dzieciństwa. Nie jestem pewna, bo nie słuchałam jej wcale. Myślami byłam cały czas przy Erice. W końcu wpadłam na pomysł.
-...i on powiedział, że to panewka. Uśmiałam się tak bardzo, że...
-Już wiem!-Podskoczyłam z kanapy. Rachel obok mnie też. Dźwięk rozbitego szkła oznaczał, że Ross też nie był do końca przygotowany na moje słowa. Nie przejmowałam się nawet bałaganem, który zrobił mężczyzna.
-Co wiesz?-Przyjaciółka poprawiła się na kanapie.
-Wiem, gdzie będzie Erica.
-Skąd niby to wiesz?
-Kiedy ja i Chandler oprowadzaliśmy ją po Manhattanie, spodobała jej się pewna kawiarnia. Poprosiła mnie, żebym kiedyś poszła tam z naszym dzieckiem. Obiecałam jej to.
-Zrobiłaś to?-Zapytał mój brat, ale spojrzenie Rach chyba uświadomiło go, że nie powinien był tego robić.
-Nigdy.
-Dobra, zadzwońmy do Chandlera...-Kobieta wstała z kanapy. Już miała podnosić telefon, kiedy powiedziałam, że sama chcę tam pójść.
Nie sądziłam, że się zgodzą. Szczerze powiedziawszy bardziej pewna byłam tego, że są w stanie przykuć mnie jakimś łańcuchem do kaloryfera, niż, że pozwolą mi opuścić dom. Zwłaszcza w takim stanie. Wysłałam SMS-a do wszystkich z adresem kawiarni, w której miała znajdować się moja córka wraz z biologiczną matką. Ręce mi drżały. Jechałam sama taksówką. Umówiłam się z przyjaciółmi, że Ross i Rachel złapią następną, a reszta po prostu dojedzie po jakimś czasie. Chandler chciał wejść tam ze mną, ale poprosiłam, by porozmawiał z ciągle obwiniającym się o wszystko przyjacielem.
Taksówka po chwili dojechała do celu. Zapłaciłam za przejazd i wyszłam. Nagle poczułam na plecach ogromne ciarki. Z nerwów miałam ochotę wymiotować. To jedyna szansa na znalezienie Erici. Co jeśli jej tam nie będzie? A co jeśli będzie? Co powiem? Jak powinnam się zachować? Może powinnam zostawić wszystko w rękach policji? Tak może byłoby najlepiej? Pytania wirowały mi w głowie i znów poczułam się słabo. Złapałam się pierwszej, najbliższej rzeczy przy mnie. Była nią tabliczka stojąca zaraz obok wejścia do kawiarni. Dzięki temu byłam jeszcze bliżej odpowiedzi na jedno ze swoich pytań. Czy w środku znajdę swoje dziecko?

FRIENDS -Ten po zakończeniu serialuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz