To chyba nie jest pustka... Nie, to ciemne pomieszczenie. Umiem dostrzec zarysy krawędzi ścian. Nic się nie dzieje. Jest spokój i cisza. Dawno tak nie było. Nadal nie przychodziło mi do głowy, gdzie mogę się znajdować. Czy to dom kogoś mi bliskiego? A może po prostu jakiegoś znajomego? Nie... Nie kojarzę nawet tego stolika obok łóżka, na którym leżałam. W sumie było całkiem wygodne. Po chwili mój wzrok zaczął dziwnie przyzwyczajać się do panującego mroku. Zaczęłam dostrzegać na ścianach obrazy. Niedługo później byłam już w stanie powiedzieć dokładnie co przedstawiają. Na niektórych widniała martwa natura, a jeszcze inne pokazywały wielkie miasta. Już po chwili ściany pokoju zmieniły kolor na odcień świeżych jabłek. Czyli to jednak nie mrok? Co się dzieje? Usłyszałam krzyk. Czy to głos mojej córki?
-Erica?-Wstałam szybko z łóżka. Dopiero teraz spostrzegłam, że w pokoju nie było drzwi. Nie było z niego wyjścia. Moje dziecko zastąpiło krzyk płaczem. Zaczęłam panikować. Nie mogłam się opanować. Waliłam pięściami w ściany próbując je zburzyć, żeby móc dostać się do cierpiącej dziewczynki. Bolały mnie już nie tylko dłonie, ale i całe ręce. Postanowiłam spróbować pokonać to co stało mi na drodzę całym ciężarem ciała. Odeszłam kilka kroków od muru i z całym impetem wbiegłam w niego. Poczułam ogromny ból w prawym ramieniu, biodrze i nodze. Upadłam na ziemię. Czułam swoje łzy na policzku. Przez bezsilność płynęły coraz szybciej. Nie mogłam ich już powstrzymać. Obraz zaczął wirować...
-Monica...-Usłyszałam głos. Nie umiałam poznać do kogo należy. Właściciel powtarzał cały czas moje imię.
Poczułam szarpnięcie, co mnie przeraziło. Otworzyłam oczy i szybko podnosząc się, zaczęłam krzyczeć. Nie, to nie był krzyk. To był wrzask.
-Monica, spokojnie, to ja... No już, jestem obok.-To był głos Chandlera. Poczułam, że przytula mnie całym ciałem. Cały czas szeptał, że nie mam się czego bać. To przecież tylko zły sen. A w mojej głowie wirowały miliony myśli. Co to miało znaczyć? Co Erica... Właśnie! Erica!
-Gdzie dzieci?-Wyrwałam się z uścisku męża.
-Śpią, Mon to był tylko koszmar. Zajrzę do nich jeśli chcesz, a ty spróbuj zasnąć spokojnie. To był ciężki dzień.-Tak, ja też uważam, że Chandler zmienił się bardzo. Jest czuły i opiekuńczy. Dba o mnie i dzieci tak bardzo, jak kiedyś o tym marzyłam...Ale nie mogę zapominać, że przecież nie tylko ja mam uczucia i że on też to wszystko bardzo mocno przeżył. Ale miał rację, to był bardzo ciężki dzień. Nie bez powodu śnią mi się koszmary. Mężczyzna wstał z łóżka, całując mnie w czubek głowy i wyszedł. Kwadrans później wrócił do pokoju. Do tego czasu zdążyłam się już całkiem uspokoić.
-Jack się wybudził, ale kiedy przyszedłem sprawdzić jak się mają, jedyne co zrobił, to poprosił o szklankę wody. Poszedłem więc do kuchni, a kiedy pojawiłem się z powrotem, mały już spał. Wypiłem wodę, odniosłem szklankę i tak, oczywiście zapomniałem jej umyć... Już idę.-Już miał znowu zbierać się do wyjścia, kiedy mu przerwałam.
-Jak ty to znosisz?-Zapytałam nie zwracając uwagi na rzecz, o którą wcześniej byłabym w stanie wywołać kłótnię.
-Nie myję szklanek? No cóż... To dość proste. Moje ciało zostało stworzone do męskich rzeczy. Takich jak długie kąpiele z bąbelkami i świecami, czy regulowanie brwi Joey'a.-Wybił mnie trochę z rytmu. Kocham jego poczucie humoru.
-Nie, nie. Jak znosisz całą tą sytu... Regulowanie brwi Joey'a?-Chyba właśnie dotarło do mnie w całości to, co powiedział mój mąż.
-Proszę, nie pytaj o to nawet-Złożył ręce jak do modlitwy.
-Chcę wiedzieć!-Zapomniałam na chwilę o problemie. Usiadłam w wygodnej pozycji tak, aby być jak najbliżej Chandlera, co miało skłonić go do opowiedzenia mi całej historii.
-I po co ja to mówiłem?
-Opowiadaj!-Poganiałam go.
Już po kwadransie nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Chodzę do kosmetyczki na regulację brwi i płace, a w domu mogłabym mieć ją nie dość, że bezbolesną, to jeszcze za darmo!
-Dobrze, następnym razem tobie też zrobię, obiecuję.-Tym razem to on przysunął się do mnie, łapiąc mnie za ręce. Siedzieliśmy tak na łóżku patrząc się na siebie przez długi czas. Zdałam sobie sprawę jak wielkie mam szczęście. Mam męża, który mnie kocha, z którym świetnie się rozumiemy i który jest moim najlepszym przyjacielem. Może nie jest to wizja dorosłego życia z mojego dzieciństwa, ale wiem jedno: lepiej trafić nie mogłam.
CZYTASZ
FRIENDS -Ten po zakończeniu serialu
FanficRachel, Rossa, Monicę, Chandler'a, Phoebe i Joey'a już chyba znacie. Jeśli jesteście ciekawi co dzieje się w ich życiu po zakończeniu serialu, to zapraszam do lektury... | | | | | v Welcome to our book life, it sucks. You're gonna love it!