Siedziałam na chłodnym korytarzu posterunku policji, nerwowo bawiąc się końcówką rękawa. Nie umiałam się na niczym skupić, a chodzący w kółko Archie nie ułatwiał sprawy.
— Archikens — zwróciła mu uwagę Veronica, chwytając go lekko za łokieć. — Trochę ją denerwujesz — zerknęła kątem oka w moją stronę, co starałam się zignorować.
— Czemu nie możemy go zobaczyć? — dałam upust emocjom, gwałtowne podnosząc się z krzesła.
— Rosie, spokojnie — Lodge chwyciła mnie za ramiona, delikatnie je masując. O dziwo, dotyk dziewczyny pomógł i po chwili rozluźniłam się. — Wszystko będzie w porządku, zobaczysz — dodała, uśmiechając się.
— Mam nadzieję — mruknęłam, przytulając się do Ronnie, która bez chwili namysłu oddała uścisk, głaszcząc mnie po plecach. Wiedziała, że potrzebowałam wsparcia.
— Która z was to Rosemary Murphy? — na korytarz wyszedł zastępca szeryfa, lustrując wszystkie dziewczyny zaciekawionym i znudzonym spojrzeniem.
— To ja — odparłam, odsuwając się od przyjaciółki.
— Pan Jones zażyczył sobie spotkanie z panią — prychnął mężczyzna, denerwując mnie swoim zachowaniem coraz bardziej.
— W takim razie już idę — odpowiedziałam tym samym tonem co funkcjonariusz.
Policjant skinął głową, po czym gestem dłoni przepuścił mnie przodem. Nim się obejrzałam, weszliśmy do średniej wielkości pomieszczenia, gdzie zawsze przesłuchiwano podejrzanych.
Na środku pokoju znajdował się stolik z dwoma krzesłami. Na jednym z nich siedział Jughead, ze spuszczoną głową. Nerwowo bawił się palcami, ciężko przy tym oddychając. Był bardzo zestresowany, chociaż doskonale wiedział, że nic nie zrobił.
— Zostawię was samych — zakomunikował zastępca szeryfa, wychodząc z sali.
Kiedy miałam pewność, że nikogo nie było, szybko zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaka, ponieważ nie mieliśmy za dużo czasu. Chwyciłam go delikatnie za rękę, dzięki czemu spojrzał na mnie, posyłając pełen ulgi uśmiech.
— Jak dobrze, że jesteś — oznajmił, splatając nasze dłonie razem. — Wierzysz, że to nie ja zabiłem Jasona? — zapytał.
— Nawet przez myśl mi to nie przeszło — odpowiedziałam, wzmacniając uścisk. — Wszystko będzie dobrze, tata Archiego zaraz przyjedzie.
— A co z moim tatą? — zauważył głosem wypranym z emocji.
— Dzwoniłam do niego parę razy, ale nie odbierał, więc nagrałam się na poczcie — wyjaśniłam, a gdy twarz bruneta posmutniała, poczułam lekki ucisk w klatce piersiowej. — Jak odsłucha, to przyjedzie, jestem pewna.
— Obyś miała rację — szepnął. — Nienawidzę zawodzić się na nim.
•••
Po wielu namowach, udało się przekonać szeryfa Kellera. Pan Andrews wpłacił kaucję i wypuszczono Jugheada. To niesamowite, jak Fred troszczył się o innych. Czasami o tych, o których nigdy nawet bym nie pomyślała. Cudowny człowiek ze złotym sercem, godnym pozazdroszczenia.
— Co mnie ominęło? — usłyszałam nagle za plecami znajomy głos brata, który wbiegł zdyszany na korytarz. Widząc Jugheada bez kajdanek, odetchnął z ulgą. — Już się bałem, że cię nie wypuszczą, stary — zaśmiał się, klepiąc przyjaciela po plecach w geście otuchy. — Co wy wszyscy macie takie grobowe miny? — zapytał, widząc wyraz twarzy dziewczyn i mój.
CZYTASZ
Dead serpent || Riverdale
FanfictionKażdy z nas posiadał swoje demony. Niektóre były uśpione, a inne od dawna grasowały na wolności. Nieraz należało podjąć trudne decyzje, od których zależał los nie tylko jednej osoby, ale dwóch, trzech, czterech, nawet całego miasta. Niestety nie każ...