Głupia

938 39 7
                                    

Pik.. Pikpik.. Pik... Pikpik

Przewróciłam się na drugi bok, łóżko było tak wygodne i ciepłe, że nie chciałam z niego wyjść.

-Sakura!!! - krzyk mojej matki dotarł do moich uszu gdzieś z oddali - Sakura, dziecko wstawaj! Bo się spóźnisz...

Leniwie otworzyłam oczy, nie rozumiejąc na co się spóźnię.... Dziś miałam w planach jedynie pracę...

Nagle przez głowę przeleciał mi cały wczorajszy dzień oraz.... Wieczór...

Sasuke kun!!!

Spojrzałam na łóżko... Było puste, a ja byłam w swoim mieszkaniu... Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła- żadnych śladów mężczyzny a w nogach łóżka stała moja mama z kimonem w ręku.

- Sakura wstawaj, bo spóźnisz się na omiai! - warknęła już czerwona na twarzy ze złości.

-Omiai? - bąknęłam zdezorientowana - przecież już miałam omiai....

-Chyba jeszcze do końca się nie rozbudziłaś.. Leć się wykąpać- szybkim ruchem ściągnęła że mnie kołdrę. Chcąc nie chcąc powoli wstałam, nie rozumiejąc do końca co się dzieje. Wskoczylam szybko pod zimny prysznic, a wspomnienia z wczorajszego dnia, jak i wieczoru co raz bardziej były zamazane, tak jakby to był jedynie... Sen?

Cholera. Miałam pojebany mega realistyczny sen o omiai i bardzo erotyczny o Sasuke kun.... Spaliłam wielkiego buraka, myśląc o wszystkim co działo się jedynie w mojej głupiej głowie.

Głupia Sakura...

Choć nie ukrywam, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby taka sytuacja miała miejsce na prawdę...
Nie musiałabym wychodzić za mąż...

Właśnie... Jeszcze raz muszę przeżyć te wstrętne omiai...

Po chwili wyszłam z łazienki. Na kuchennym stole czekała na mnie świeża i pachnącą kawa oraz dwa tosty. Smutna usiadłam do stołu i leniwie chwyciłam za jednego tosta.

- Mamo... Co tutaj robisz? Myślałam że sama mam trafić na to spotkanie z Tsutomu

-Taki był plan, jednakże uznałam że możesz wywinąć nam jakiś numer i postanowiłam sama zadbać o twój wizerunek, oraz o to byś na sto procent trafiła na miejsce - rodzicielka ze stoickim spokojem odparła, biorąc łyk swojej kawy. Westchnęłam. Ta kobieta chyba potrafi czytać mi w myślach... Nie ciągnąc dalej rozmowy dokonczam tosty i do piłam kawę.

***

Dwie godziny później stałam z matką pod restauracją, w której mieliśmy się spotkać oraz poznać mojego przyszłego męża. Chcąc nie chcąc weszłam do środka i usiadłyśmy w wyznaczonym przez kelnera miejscu. Spojrzałam na zegarek- byłyśmy punktualnie, jednak chłopaka nadal nie było.

- Pewnie są korki - mruknęła moja mama

-Yhmmm- nie chciałam prowadzić z nią konwersacji. Nie miałam w sumie o czym, pozatym ta kobieta, wraz z moim ojcem byli w trakcie niszczenia mojego życia...

Siedziałyśmy w ciszy dobre pół godziny. Obi strasznie mnie ściskał oraz było mi nie wygodnie, jednak milczałam mając nadzieję że "Pan młody" się nie zjawi.
Moja matka z nerwów przygryzała paznokcie i co chwilę spoglądała w stronę drzwi prowadzących do restauracji. Po kolejnych piętnastu minutach zadzwonił telefon mojej rodzicielki. Kobieta spoglądając na ekran szybko zerwała się z miejsca i wybiegła na zewnątrz zostawiającnie samą.
Miałam teraz dwa wyjścia.

A) uciekać gdzie pieprz rośnie

B) być dobrą i posłuszna córką

Jednak nim zdążyłam wybrać jedną z dwóch odpowiedzi, wściekła jak osa, cała czerwona na twarzy wkroczyła moja matka. Bez słowa pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła z lokalu. Nie wiele rozumiejąc szłam za nią jak piesek, co jakiś czas słuchając lecących z ust kobiety przekleństw. Po kilku minutach, stwierdziłam jednak, że lepiej dowiedzieć się o co chodzi.

-Mamo? - zapytałam nieśmiało. Kobieta udała że mnie nie słyszy, jednak nie dałam za wygraną. - Mamo? - wyszarpnęłam dłoń z jej uścisku- co się stało?

Kobieta zatrzymała się i powoli odwróciła głowę w moją stronę.

-Ten smarkacz! - charknęła z żądza mordu w oczach - ten smarkacz postanowił z nas zakpić!-zawyła. Przestraszyłam się nie na żarty. Nigdy nie widziałam matki w takim stanie. Zrobiłam krok w tył. Tak dla bezpieczeństwa.

-Kto... Taki? - zapytałam nieśmiało

-Kto?! Twój przyszły niedoszły mąż! Jego ojciec właśnie do mnie zadzwonił z informacją, że omiai nie będzie!

Ogłupiałam... I to dosłownie... Czyli mam rozumieć że... Jestem wolna? Zupełnie wolna?

-Ale dlaczego? Co się stało? - zapytałam cicho

-Ano chłopak dziś stwierdził że nie może! Dziś! Kiedy już wszystko prawie dopięte na ostatni guzik! Idę do domu porozmawiać z ojcem! A ty bez głupot!

Zostawiła mnie w samym sercu wioski, a moje serce nareszcie czułam że jest wolne. Byłam tak szczęśliwa, że nawet okropny pas już przestał mi przeszkadzać. Czyli ślubu nie będzie, a ja mogę kochać kogo tylko zechcę?
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę GoChi, chciałam jak najszybciej podzielić się dobrą nowiną z dziewczynami, tym że na szczęście ślubu nie będzie, nawet nie myśląc o tym by najpierw przebrać się z kim ona na coś o wiele wygodniejszego. Wszystkie mijane osoby witałam z szerokim uśmiechem, nie ważne czy był to ktoś kogo lubię czy też nie. To był najpiękniejszy dzień mojego życia. Nawet sny miałam wmiarę piękne, szkoda tylko że nie mogą się sprawdzić....

-Skąd wracasz tak wystrojona - do moich uszu dobiegł zimny głos, tak dobrze mi znany. Zarumieniłam się, bojąc się odwrócić, by ta osoba nie zobaczyła moich wypieków na twarzy... Można powiedzieć że teoretycznie przeżyłam z nim bardzo....gorącą noc...

Wzięłam głęboki wdech i pomału zwróciłam twarz ku mężczyźnie. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, pewnym siebie, dumnym, zimnym oraz z dziwną nie znaną mi dotąd iskierką. Wiatr rozwiewał jego kruczo czarne włosy a ja nie mogłam wydusić z siebie głosu.
Było mi teraz po prostu wstyd przez moje głupie senne marzenia....

-Skąd wracasz? - ponowił pytanie patrząc wyczekujaco, jednak tak jakby już znał odpowiedź

-Z omiai.... - szepnęłam zmieszana

-I jak poszło? - zamrugałam zdziwiona. Takie bezpośrednie pytanie?

-Nijak.. Nie wychodzę za mąż... - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach

-Wiedziałem - uśmiechną się i zrobił krok w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę i zamrugałam kilkukrotnie.

-Huh? Przecież ostatnio nawet nie chciałeś że mną rozmawiać, skąd ta zmiana?

-Hmmm jakby to powiedzieć - dzielimy nas dosłownie milimetry. Mężczyzna schylił się tak, bym tylko ja mogła usłyszeć szept wydobywający się z jego ust. - Nie lubię gdy ktoś, odbiera coś, lub kogoś, kto należy do mnie.

Szybko odwróciłam się tyłem do mężczyzny. Nie chciałam by widział mojej czerwonej twarzy, oraz chciałam stworzyć mały dystans między nami. Chwilę później odwróciłam się by spojrzeć na Sasuke kun. Już go nie było, a ja zostałam z jednym wielkim bałaganem w głowie.

To mój pierwszy razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz