Rozdział IV - Co się tak czaisz?

639 19 0
                                    

Godzinę później wyszłam z łazienki. Łukasz i Marek pojechali po coś do jedzenia, z resztą jak co wieczór. Oznaczało to tylko to, że zostałam z Kubańczykiem sam na sam, który obecnie leżał na kanapie. Ruszyłam powoli w jego stronę.

— Co się tak czaisz? — Zaśmiał się chłopak.

— Jesteście okropni — westchnęłam.

— Siadaj — wskazał na miejsce obok siebie.

Lekko zawstydzona, zrobiłam to, o co prosił. Przez dłuższą chwilę nie odzywaliśmy się do siebie, oglądając jakiś film.

— Dlaczego tak ciężko nam się ze sobą teraz rozmawia? — Zaczął. — Chciałbym, żeby czasy, w których byliśmy przyjaciółmi, wróciły...

— Ja tak samo... — Wyszeptałam, po czym złapałam go za rękę. Spojrzeliśmy sobie w oczy.

— Niki...

— Jesteśmy! — To chłopcy. W tym samym momencie odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.

— Co wy tacy wystraszeni? — Parsknął Łukasz.

— Nieprawda — zaprzeczyłam niemalże od razu.

— Mamy pizzę — zmienił temat Marek.

— Jestem głodny jak wilk — odezwał się Kuba.

Chwilę później chłopcy dosiedli się do nas i wszyscy zaczęliśmy jeść. Spędziliśmy jakąś godzinę na wspólnej rozmowie, wspominając dawne czasy. Po upływie kilkunastu minut, zdecydowaliśmy się obejrzeć jakiś horror. Ja, jak to ja, podeszłam do tego na pewniaka. Pierwszy jump scare... drugi... trzeci... i przy czwartym mimowolnie przytuliłam się do Kubańczyka. Oczywiście, że się zawstydziłam - nawet nie musicie pytać. Jednak ku mojemu zdziwieniu, on również mnie objął. Na szczęście, pozostali byli tak pochłonięci filmem do tego stopnia, że  nawet tego nie zauważyli.

— Mogłaś powiedzieć, że nie masz ochoty na filmy grozy — wyszeptał chłopak. — Jeśli chcesz to mogę powiedzieć reszcie, żeby wyłączyli...

— Nie trzeba — teraz oboje szeptaliśmy. — Dam radę.

Wróciliśmy do oglądania. Szczerze mówiąc, nie miałam na to najmniejszej ochoty. Chłopak ciągle obejmował mnie swoim ramieniem. W pewnym momencie wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zasnęłam.
Rano byłam sama w studiu. Byłam sama. Nagle do pokoju wszedł raper. Szybko zamknęłam oczy. Położył się obok, składając pocałunek na moim czole.

— Kocham cię — Co... Nie mogę uwierzyć, że to powiedział! Jasne... W głębi ducha cholernie się cieszyłam z tego powodu, jednak nie mogło do mnie dotrzeć, że to się dzieje naprawdę.

Odczekałam kilka minut. Nagle ponownie wstał i wyszedł z pokoju. Wtedy otworzyłam oczy. Chwyciłam za telefon. Miałam nieodebrane połączenie od Sary. Postanowiłam do niej oddzwonić. Przed tym zamknęłam jeszcze drzwi od studia.

— Sara! — Krzyknęłam podekscytowana. — Nie zgadniesz co się właśnie stało!

— Co jest? — Przejęła się. — Mów!

— Leżałam w łóżku, kiedy przyszedł tu Kuba — mówiłam. — Przytulił mnie, pocałował w czoło i Wyszeptał ciche: kocham cię!

— Co ty mówisz? — Również się napaliła. — Nie mogę uwierzyć!

— Ja też! — Nie kryłam swojego szczęścia.

— Musisz z nim jak najszybciej o tym porozmawiać — poradziła.

— Chyba zwariowałaś! — Wrzasnęłam. — Jak będzie chciał to sam mi powie.

— Naprawdę chcesz na to czekać? — Zdziwiła się.

— Naprawdę — potwierdziłam. — Powiedział to już, więc... Nie sądzę, żebym musiała szczególnie długo czekać.

— Jak wolisz — westchnęła. — Ale mam pomysł. Wybierzemy się dziś wieczorem na imprezę. Udasz, że jesteś pijana, a gdy twój książę z bajki zabierze cię z imprezy, "niby po pijaku" powiesz mu, że go kochasz. Zobaczymy co odpowie.

— Niech ci będzie — zgodziłam się. — W sumie sama jestem ciekawa jak na to zareaguje.

W tym samym momencie wszedł do pokoju. Rozłączyłam się.

— Widzę, że już wstałaś — posłał mi uśmiech.

— Co się stało, że wstałeś wcześniej? — Zaciekawiłam się.

— Nie mogłem spać... — Zmieszał się. — Dręczy mnie jedna rzecz...

— Jaka? — Zaciekawiłam się.

— Podoba mi się pewna dziewczyna — ciekawe jaka. Ciekawe jaka... — Jak mam jej to powiedzieć? — Zapytał.

— Powinieneś to zrobić w jakiś wyjątkowy sposób — odrzekłam zgodnie z prawdą.

— Na przykład? — Dopytywał.

— Nie wiem — zastanawiałam się chwilę. — Może zabierz ją na jakąś kolację, a potem w wyjątkowe dla ciebie miejsce. Na miejscu tej szczęściary chciałabym, abyś to właśnie w takim miejscu wyznał mi swoją miłość.

— Sugerujesz mi coś? — Parsknął.

— Skąd! — Oburzyłam się.

— Żartuję — puścił mi oczko. — Ubierz się. Zjemy śniadanie.

— Aha! — Krzyknęłam, kiedy miał wyjść. Ten spojrzał na mnie pytająco. — Idę wieczorem na imprezę z Sarą i jej chłopakiem. Idziesz z nami?

— Oczywiście! — Powiedział poważnie. — Chyba nie myślisz, że puszczę cię tam samą — wtedy zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Spojrzałam na niego z uśmiechem. — Chodzi mi o to, że nie chcę, abyś później przez kogoś płakała.

— Była taka jedna osoba... — Wyszeptałam. — Nadal go kocham.

— Ja też nadal ją kocham... — Przyznał. Oboje wiedzieliśmy, że mówimy o sobie... — Dlatego odważę się jej to wyznać. Zrobię dokładnie tak jak mi doradziłaś.

— Ja... — Zamyśliłam się. — Chyba też zdobędę się na odwagę.

Patrzyliśmy chwilę na siebie. Później poszłam się ubrać i oboje zjedliśmy śniadanie. Siedzieliśmy w domu nudząc się aż do siedemnastej. Wtedy zaczęliśmy się szykować na imprezę. Ubrałam na siebie czarne trampki, jeansowe spodnie i czarny golf. Kubańczyk zaś miał na sobie zwykłe jeansy, czarną koszulkę z Patriotic i buty Jordany.
Chwilę później oboje poszliśmy do samochodu. Praktycznie przez całą drogę ze sobą nie rozmawialiśmy. Gdy wysiedliśmy, od razu zobaczyłam Sarę. Rzuciłyśmy się sobie na szyję.

— Cześć baranie — zwróciła się do Kubańczyka.

~°Na zawsze razem°~ KubańczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz