Prawo miłości

904 77 152
                                    

W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, a o to, żeby rozłąka nic nie zmieniła.

Najsilniejsze przyjaźnie to te, które przeżyły najwięcej, widziały najgorsze, ale wciąż trwają, bez względu na wszystko. Połączone mocnymi węzami osoby, nie są w stanie zapomnieć o swoim istnieniu, z dnia na dzień. Niezależnie czy ostatni raz rozmawiali tydzień, miesiąc, czy rok temu, wiedzą o sobie największe tajemnice, przy każdym spotkaniu są w stanie rozmawiać ze sobą, jakby nie minęła wieczność od poprzedniego widzenia. Każda spędzona wspólnie chwila, uświadamia, jak ważna jest obecność drugiej osoby i pielęgnacja tej cudownej relacji.

To Ciechanów był ich świątynią. W tym małym mieście, w którym Piotr z kluczem był herbem, zamek znakiem rozpoznawczym, a Doda sławą; poznali się i stawiali pierwsze kroki swojej znajomości. Czasem burzliwej relacji, w której trwali we dwoje, w zdrowiu i chorobie, szczęściu i nieszczęściu, niczym Lis i pilot. Oswoili się i ciągnęli w tym oswojeniu długie lata.

[...] Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie.

Dnia swojego poznania nie pamiętali, nawet nie świtało im z tyłu głowy, który mógł być to rok. Kuba uparcie stał przy 98, natomiast jego przyjaciółka cierpliwie tłumaczyła, że to niemożliwe i musiał być to 97. To właśnie takie drobne spięcia wypełniały cały ich czas wolny. Spierali się w różnych dziedzinach, mieli zupełnie inne podejście do wielu spraw, co powodowało niedomówienia między nimi, a one małe sprzeczki, które całe szczęście szybko się kończyły.

Żyli ze sobą od długiego czasu, spędzali chwile nie tylko w wolnych dniach, ale i jednej szkolnej ławce. Siedzieli od czternastu lat, niezmiennie, razem. Co prawda, w pierwszych latach nauki w technikum, pojawiali się rzadko w szkole, korzystając z życia, jednak w klasie maturalnej całkowicie zmienili fronty, obiecując sobie, że będą wiernie przygotowywać się do matury, a złe nawyki odstawią na boczny tor. Tak faktycznie było.

- Kubuś!!! - pisnęła głośno, zaskakując chłopaka, który siedział przy barze, zerując kolejnego kolorowego drinka, którego podstawił mu pod nos barman. Był dzień 16 listopada 2010 roku, tak bardzo wyczekany przez dziewczynę. Tego właśnie dnia, osiemnaście lat wstecz, przyszła na świat w Ciechanowskim szpitalu, a dziś, świętowała swoje święto, z przyjacielem, w jednym z klubów.

- Wstawiona jesteś. - stwierdził, łapiąc dziewczynę, która owinęła jedną rękę wkoło jego karku i koniecznie chciała zrobić z niego rurę do tańca. Ułożył dłonie na jej biodrach, zmuszając ją do wyprostowania się i spojrzenia w jego oczy.

- Ja? Skądże. - zakpiła, śmiejąc się i stanęła prosto przed nim, opierając dłonie na udach chłopaka. Uśmiechnęła się odważnie, odsuwając w bok swoją grzywkę. - Jestem trzeźwiutka, trzeźwa. Rozumisz? - cmoknęła chłopaka w policzek, zabierając kieliszek czystej, którą postawił przed nią barman.

- Nie pij już, co? Nie chcę Cię zbierać i później tłumaczyć się przed Twoją mamą. - poprosił ją ojcowskim tonem, obserwując, jak dziewczyna pokłada się na jego ramieniu, stając między nogami. Muskała go nosem po szyi, powodując przyjemne ciarki na dole pleców.

- Dziś są moje osiemnaste urodziny, chcę się zabawić Kuba, za ba wić. - podzieliła mu wyraz na sylaby, licząc, że w ten sposób ją zrozumie. Złapała go za jedną dłoń i ścisnęła jeden palec, jakby z nim tańczyła, poruszając biodrami w rytm muzyki. Działała na jego podświadomość jak płachta na byka.

- Ale bawisz się niesamowicie, widzę doskonale. - odsunął się, by spojrzeć w jej oczy. Wywróciła swoimi wielkimi, niebieskimi gałkami, wzdychając, gdy przeszywał ją na wskroś tym wzrokiem, który doskonale znała. Zawsze chciał dla niej jak najlepiej, próbował postawić do pionu i wskazać palcem błędy. Denerwował ją tym, że swoich nie zauważał.

Zauważaj błędy swoje, a nie tylko innych.

- Dobra, ale pójdziemy zatańczyć. Ciągle siedzisz i siedzisz przy tym barze, a nie pójdziesz się zabawić. Już za dwa miesiące studniówka, a ja nie mam nawet pojęcia, jakiego partnera do tańca sobie wybrałam. - mruknęła, ciągnąc go na parkiet, za ten ściśnięty palec.

Byli dla siebie jak brat i siostra, nie tylko pod względem relacji psychicznej, ale też tej fizycznej. Nie dotknął jej nigdy w ten sposób, w jaki dotykał swoje panienki. Trzymał ręce przy sobie, wiedząc, że oberwałby od jej ojca, który całe życie był niepochlebny ich relacji. Już wiele lat temu, wydał Kubie, wyznaczniki względem jego córki. Grabowski bardzo szanował zdanie Pana Milewskiego, nie wyobrażał sobie, by je złamać.
Żył w przeświadczeniu, że to tylko ona mu się podoba, on jej niekoniecznie.

Mogę Cię potrzebować, ale to nie znaczy, że ty się o tym dowiesz.

Wręcz oczywiste było dla niej, że to ona będzie jego partnerką na studniówce, i chociaż na początku miał inne plany, od razu z nich zrezygnował, gdy tylko okazało się, że dziewczyna wyszła z inicjatywą wspólnej imprezy. Wcześniej chciał iść ze swoją koleżanką, żyjąc w przeświadczeniu, że Lea wybierze chłopaka, o którym tak wiele mu mówiła, ale zaskoczyła go. Pozytywnie.

Prawo miłości| One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz