Panna i pan w bieli

267 20 37
                                    

Jadę na Taco Hemingwaya haha, a dzisiaj jestem na opolconie haha (miałam być ;p)

-------------

Pov. Gouenji

- Dobranoc, kocham cię - rzuciłem na koniec. Mógłbym z nim rozmawiać jeszcze co najmniej godzinę, ale nie widzę sensu. Bardzo mu się śpieszy, jak zwykle...

- Afurko?

- A tak! Dobranoc kochanie! - otrząsnął się i rozłączył. Przecież widzę, że mnie już nie kochasz, to nie to samo co kiedyś. Pytanie dlaczego oboje ciągniemy to na siłę? Czemu udaję, że tego nie widzę?! Tak bardzo mnie to boli. Czemu przez ciebie tak serce zmiękło?

Jednak dalej jestem tą samą sztywną osobą co kiedyś, nie pokażę ci tego co mnie boli chociaż mam ochotę to z siebie wydrzeć i krzyczeć na całe gardło. Odkąd wyjechałeś nie jest tak samo, czuję jakbyś mnie zaprosił do swojej depresji albo conajmniej mnie nią zaraził.

Zgasiłem światło i położyłem głowę na poduszce. O boże przetarłem twarz rękami, co się porobiło... pozostało mi tylko zamknąć oczy i oddać się snu, haruję jak wół na tym społeczno-psychologicznym więc należy mi się sen.

- Nie ma tak dobrze...

-... świat skończy się jutro

W ciemności, pewnie już we śnie usłyszałem czyiś głos, wydaje mi się jakby był kobiecy, ale nie mam pewności bo był okropnie zdarty.

Nagle zrobiło się jasno, chmurki niebo i ja spadający. Czy walnę o ziemię, czy to mój koniec, czy to jeden z tych snów gdzie spadasz i budzisz się zdyszany w swoim łóżku?

Przekonałem się bo bezwładnie wpadłem do jakiegoś zbiornika wodnego. Spokojnie zaraz wypłynę, przecież umiem pływać...

Machnąłem rękami by wyciągnąć się w górę, czemu nic to nie daje?! Za to upadam jeszcze głębiej pod wodę, wypuściłem prawie, że ostatnie bąble powietrza. Pomocy!

Nad wodą ktoś się pochylał, wydawało mi się, że to Aphrodi, ale mogłem się mylić.

Nie chcę umierać, pomocy! Machałem bezradnie rękami i nogami. Ja chcę na górę. 

- Przecież to tylko sen - powiedziałem oddając się całkowicie wodzie, i tak się obudzę.

Komuś mój spokój ducha jednak przeszkadzał, bo niespodziewanie ktoś złapał mnie za szyję, ostatnie powietrze wydobyło się z moich ust.

- Jutro świat się dla ciebie skończy! 

Wydarłem się bezdźwięcznie bo to woda. Niewidzialne ręce ściskały moją szyję i sprawnym ruchem zaciągnęły mnie na dno. Game over

Na następny dzień chodziłem z głową w chmurach, z resztą jak zawsze. Pół roku nowej szkoły, a ja dalej nie mam chociażby znajomego, widzę jeszcze czasem Kitsune pomykającą korytarzem, też sobie mnie odpuściła. Odepchnąłem ją przez tę depresję i chyba już udaje, że się nie znamy.

Jak zwykle szedłem samotnie wzdłuż rzeki, ach wspólna gra na boisku nad rzeką, widzę je stąd kontem oka. Tęsknię za tym, mimo iż wszyscy wiedzą kim jestem to nie chcę należeć do drużyny szkolnej. By mnie wyróżniali albo stawiali wszystko na mnie, a ja tak nie lubię się wyróżniać.

Kroczyłem ścieżką kopiąc kamień, zaczynała się jesień i było strasznie zimno, a mnie pozostaje siedzieć samemu pod kocem. Niespodziewanie zawiał silny porywisty wiatr, uniósł mi mój szalik w powietrze. Liście zaszeleściły, a ja mimo tego wiatru poczułem ciepło przy zwojej nodze. Biała chryzantema, kiedy to urosło?!

Killer Queen | Inazuma Eleven YAOI [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz