Rozdział 2

314 16 11
                                    


Nico

 Następnego dnia Nico czekał w swoim pokoju na Willa, z nudów bawiąc się swoim pierścieniem. Usłyszał pukanie do drzwi, a następnie wyjrzał zza nich syn Apollina. 

- To co pomożesz mi dzisiaj? - zapytał blondyn 

- No przecież obiecałem... - odparł Nico z udawaną niechęcią. Tak na prawdę cieszyła go perspektywa spędzenia większej ilości czasu z Willem.

Wyszli na korytarz kierując się w stronę innych pokoi. Will pokazywał mu co i jak trzeba robić. Nico przyglądał się wszystkiemu dokładnie. Widział jakim zaufaniem darzą Willa pacjenci. Nie był tylko ich lekarzem, lecz także przyjacielem. Widział też spojrzenia rzucane na niego. Nieufne, pełne strachu, a niektóre przepełnione pogardą. Weszli z Willem do pokoju jednego z pacjentów. Z tego co pamiętał Nico, chłopak miał na imię Fred i był synem Iris. 

- No dobrze, Nico - odezwał się Will- mógłbyś zmienić bandaże, kiedy będę przygotowywał leki? - i nie czekając na odpowiedź podał synowi Hadesa biały materiał, a sam zaczął szukać czegoś w swojej torbie

- Eee... Will... - zaczął Fred patrząc na Nica - jesteś chyba bardziej....ee doświadczony w czymś takim, i tak dalej...

- Fred, daj spokój - wszedł mu w słowo blondyn - to nie jest operacja na otwartym sercu, tylko zmiana bandaży, a takich rzeczy uczono nas wszystkich prawda?

Chłopak  nic nie odpowiedział, więc Nico zaczął zmieniać opatrunki. Rzeczywiście wszystkich herosów uczono podstaw medycyny i pierwszej pomocy. Gdy skończył Will zapytał jeszcze pacjenta czy czuje poprawę i czy coś się ostatnio działo po czym poszli dalej. Ale sytuacja ciągle się powtarzała. Wszyscy patrzyli na Nica tak, jakby nasączył bandaże trucizną i właśnie próbował ich zabić. Chłopak coraz bardziej zaczynał żałować, że zgodził się pomóc Willowi. Syn Apollina widząc jego samopoczucie, w drodze między jednym pokojem a drugim chwycił jego dłoń. Po ciele Nica rozeszła się fala ciepła. Spojrzał w te piękne błękitne oczy i dostrzegł w nich pociechę. Will posłał mu uśmiech

-Nie przejmuj się- wyszeptał. 

Weszli do ostatniego pokoju, w którym siedział akurat Peter, syn Hermesa. Nico wziął bandaże i już miał zacząć je zmieniać, gdy nagle Peter cofnął rękę. 

- Will, chyba nie myślałeś, że dam się dotknąć synowi Hadesa, w dodatku zdrajcy? - zapytał

- Peter, proszę daj spokój... - zaczął blondyn

"Zdrajca". To słowo zabolał Nica tak, jakby ktoś uderzył go biczem w twarz. A syn Hermesa jeszcze nie skończył

- Nigdy mu nie ufałem, bo dzieciom pana podziemi się nie ufa - ciągnął - wojna z Gają to jego wina! Gdyby nam ufał i był po naszej stronie, powiedział by nam o Obozie Jupiter i do niczego by nie doszło!

Nico był w ciężkim szoku. To on podróżuje cieniem pół świata z posągiem Ateny, niemal zabija sam siebie, tylko po to aby pomóc obu obozom, a teraz słyszy, że to wszystko jest jego wina?

- Peter! - krzyknął Will. syn Hadesa po raz pierwszy słyszał, żeby na kogokolwiek podniósł głos, ale mało go to obchodziło. Odwrócił się i trzaskając drzwiami wybiegł  z pomieszczenia. 

- Nico! - zawołał blondyn wybiegając za nim. W biegu wysłał któregoś ze swoich braci do syna Hermesa i ruszył szukać Nica. 

Tymczasem syn Hadesa zatrzymał się niedaleko lasu. Po twarzy spływały mu łzy, których nie mógł już powstrzymać. Chciał skoczyć cieniem i oddalić się od wszystkich. Skupił się, ale gdy chciał wezwać moc, zrobiło mu się słabo. Zachwiał się i byłby upadł gdyby ktoś go nie podtrzymał. Zobaczył twarz Willa pochylającą się nad nim z troską

- Di Angelo - powiedział stanowczo, kciukiem ocierając jego policzki z łez - co ty właśnie miałeś zamiar zrobić? Mówiłem ci przecież - żadnych skoków cieniem. - Nico oparł czoło na jego ramieniu

- Myślałem, że mi zaufają - szeptał - myślałem, że przestaną traktować mnie jak potwora...

Will ujął jego twarz w dłonie i zmusił do popatrzenia na siebie. 

- Posłuchaj mnie Nico di Angelo - powiedział twardo - wojna nie była twoją winą, i nikt nie ma prawa tak mówić. A co do reszty... oni nie boją się ciebie, Nico. Oni boją się twojej mocy, ponieważ jest na prawdę potężna. Ale jeśli czujesz się samotny, to zawsze możesz na mnie liczyć - dodał uśmiechając się

Nico nie zdążył odpowiedzieć ponieważ usłyszeli dźwięk rogu. Podnieśli się z ziemi i pobiegli na miejsce zbiórki. Stali tam już Chejron, satyr Millard, nieznajoma dziewczynka i większość obozowiczów. Gdy zeszli się wszyscy centaur wyszedł krok do przodu i zaczął:

- Drodzy herosi, dzisiaj nasz satyr przyprowadził nowego herosa! Powitajmy, uznaną już przez swoją matkę, Rose Carion, córkę Demeter!



Mam nadzieję, że wam się podoba :) Jeśli zauważyliście jakieś błędy, albo coś wam się nie podoba, to dajcie znać. 

~Ave Roma!

Nie odchodź... //Solangelo//Where stories live. Discover now