- Złaź ze mnie ! - syknęła, po czym sylwetka się cofnęła.
Kotka mogła bliżej przyjrzeć się napastnikowi. Był to kocur, o kasztanowej skórze, miał też wielkie zadrapanie na nosie. Był lekko zdezorientowany, ale też przestraszony.
- Kim jesteś ?! - warknęła przez zęby uczennica.- Jestem Kasztan - odparł, patrząc wprost na nią - Nie chcę walki - rzucił szybko.
- Co tu robisz ?! - zmierzyła go piorunująco.
- Przechodziłem - odrzekł bardziej spokojnie
- Jakie masz zamiary? - rzekła, nie opuszczając mięśni.
- Chcę po prostu z tąd odejść - wytłumaczył łatwo.
Uczennica nie była pewna, co do kota. Nie dawał konkretnych odpowiedzi, zaś podawał krótkie, mało szczegółowe informacje. Po chwili ciszy kocur znowu się odezwał.
- Słuchaj - westchnął - chcę ci pomóc - odparł.
- Słucham?! - spojrzała na niego pytająco - o co ci chodzi? - zapytała
- Wiem, że szukasz kotów - zaczął - i chcę ci pomóc ich odnaleźć - dodał.
- Skąd niby to wiesz? - dopytywała
- Tak jakby... Obserwowałem cię - przyznał. - wiem, że szukasz jakiegoś klanu, czy coś - dodał - I chcę ci pomóc - skończył.
- Pff! - syknęła - Nie będę ufać jakiemuś kotu - odwróciła się i zaczęła iść do przodu. Kasztan ją dogonił.
- Będziesz cały czas za mną iść? - spytała gorączkowo.
- Tak - rzekł bardziej pogodnie.
Kotka westchnęła. Zaczęła iść, ale ten nadal ją doganiał.
- Dobra - zaczęła po chwili - Możesz mi ,, pomóc " - rzuciła.
- To... Co robimy ? - zapytał
- No tak, muszę ci wytłumaczyć - przypomniało jej się - a więc... - w tedy kotka szybko wytłumaczyła to, co się ostatnio działo - to widziałeś coś podczas pożaru ? - spytała.
- Ja widziałem - odparł głos zza pleców kotki.
- Kim jesteś?! - syknęła, odwracając się gwałtownie.
- Nikim ważnym, a jednak - zza pleców uczennicy wyłonił się wysoki, złoty kocur.
- Co tu robisz?! - Kotka spina mięśnie do skoku.
- Heej! Spokojnie - odparł nudno - po prostu chce ,, pomóc" czy coś - przewrócił oczami.
- Myślisz, że od razu ci zaufam? - spytała gorzko.
- Nie musisz mi ufać, chcę tylko, żebyś mnie wysłuchała - rzekł bez emocji.
- Dobra - stwierdziła - Mów, co wiesz.
- A więc - zaczął - W dzień pożaru z góry skał zauważyłem, jak pudło, w których jeżdżą Dwunodzy wjeżdża w łąkę, a potem uderza w drzewa. - ciągnął - jakiś płyn się wylał, po czym las się zapalił - skończył.
- Lisi Móżdżku! - syknęła - Nie to chcę wiedzieć! - warknęła.
- W takim razie co? - spojrzał na nią bez uczuć. Przynajmniej nie dało się nic wyczytać.
- To, czy widziałeś grupę kotów, ewakuacjących się z tamtąd! - spojrzała piorunująco
- Okej, okej, bez stresu - usiadł - Widziałem grupę kotów - stwierdził - wybiegali z lasu, kierując się na południe, za rzeką - Rzekł.
CZYTASZ
! ! ! ZAMKNIĘTE ! ! ! Invisible Wing Pheophercy
Fantasy!DISCLAIMER! to jest opowieść z 2019, don't judge me. Zostawiam to tutaj dla moich wspomnień. Radzę nie czytać btw. Enjoy I guess? Nieopodal wzgórz, krain i rzek znajdowały się klany, między którymi ciągnie się wielka walka i lęk. W samym środku spo...