Niewidoczna Łapa wraz z Bernim, Kasztanem i Dante wyruszali na sam szczyt góry. Jeszcze daleko było do szczytu, a właśnie przemierzali stromy szlak. Wszyscy siedzieli cicho, więc kotka postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o wielkim, kremowym kocurze.
- Dante, mam pytanie.- Słucham cię, uczennico - odparł prowadząc z przodu, zaś kotka z tyłu.
- Kto głosił tą przepowiednię?
- Gwiezdne koty - rzekł spokojnie - To one w tej chwili na ciebie patrzą.
- Czy to jest Klan Gwiazdy?
- Klan Gwiazdy? Nie, ta góra umożliwia każdemu zmarłemu się spotkać i porozmawiać, nawet Ci źli zza życia mogą tutaj przyjść. To jedno z miejsc, w którym panuje właśnie taka zasada.
- Woow.... Czy coś jeszcze powinnam wiedzieć o tej górze?
- Po tym stromym szlaku znajduje się jaskinia, w której masz szansę zobaczyć zmarłych, jednakże nie zawsze się to udaje - dodał - No cóż, ja nie wierzę w żadną grupę zmarłych kotów, dlatego nie udało mi się nic zobaczyć.
- To też zależy od wiary? - spytała.
- Tak, niestety - odparł.
- A jeśli mogę spytać, jaka jest twoja historia?
- Moja historia? Cóż, urodziłem się dosyć daleko z tąd. Byłem jednym z grupy kotów, której przezywali włóczęgami. Moja matka umarła tuż po porodzie, a nikt inny z rodziny nie należał do tej grupy.
- To smutne - rzuciła współczująco
- Tak czy siak, wyszkolili mnie na groźnego kota. Wykonywaliśmy różne obowiązki, jednak pewnego dnia miałem się wybrać do siedziby wąskich.
- Wąskich?
- to ci, którzy przejmują koty w domach.
- Dwunogi! Rozumiem.
- Gdy się tam wybrałem, spotkałem chłopca. Nie był on taki, jak inni. Zaprzyjaźniliśmy się. Czułem to. Pamiętam, gdy był smutny, zawsze się wtulał w moją sierść. Jednak z czasem wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwaka, bo często wymykam się z zadań. Któregoś dnia poszedłem z moją przyjaciółką do chłopca. Jednak gdy go zobaczyła od razu pobiegła powiedzieć liderowi to, że się z nim przyjaźnie. Zrobiło mi się żal. Nie tylko siebie, ale też chłopca. Często nie panował nad emocjami. - ciągnął - w tedy mnie wygnali. W takim razie ja sam wędrowałem. W końcu zobaczyłem tą górę. W tedy otrzymałem znak. Znak, że to właśnie moje miejsce.
- Wow... Nie spodziewałam się tego - wymamrotała.
- Cóż, bywało gorzej, ale to drobny szczegół - dodał - A ty, uczennico? Jak widzą twą historię?
- No więc... - w tedy kotka zaczęła opowiadać dosyć szczegółowo swoje życie. Jej zdaniem trwało dosyć krótko, bo w końcu jest uczennicą. Ale dlatego kotka chce żyć dalej. - I w tedy spotkaliśmy ciebie, a dalej dopowiesz sobie sam.
- Tak, tak wszyscy mamy jakąś historię z życia - wtrącił się Kasztan - Ale można już przestać?
- To może ty opowiesz o sobie? - zasugerowała nużąco Niewidoczna Łapa.
- Okej - odparł - Więc urodziłem się w dużym gronie rodzinnym. Matka, ojciec, dwie siostry i dwójka braci. Ale mi się trafiło co? No cóż, żyliśmy w klanie. Ten klan nazywał się Klanem Srebrnych Liści. Ten klan był duży. Moje życie jako kociak nie było ciekawe, ale uczeń....
- Zaraz, zaraz - przerwała uczennica - Żyłeś w klanie i mi tego nie powiedziałeś?!
- No a jak widzisz?
- Ehhh... Opowiadaj dalej.
- Zapomniałem dopowiedzieć, moim ,,wrogiem" został mój własny brat. Nazywał się Krzewik. Od kociaka ze sobą rywalizowaliśmy. Za każdym razem to on wygrywał, ale ja się nie poddawałem. Gdy oboje zostaliśmy uczniami, moim mentorem został Gepardzi Wąs. Natomiast jego, Szumiący Pazur. Gepardzi Wąs był w sobie bardzo skryty, i dosyć tajemniczy. Nawet dla mnie, przerażający. Krzewik nadmiernie marzył o tym, aby Gepardzi Wąs był jego mentorem. Po mianowaniu Krzewik mnie znienawidził. Zaczął mi dokuczać, mierzyć mnie złowieszczym spojrzeniem. Ten czas nie był dla mnie najlepszym.
- Krzewik żyje? - spytała zaciekawiona
- Nie wiem. Ale zaraz do tego dojdę - kontynuował - Pewnego dnia poszedłem na patrol z naszymi mentorami. Gdy mentorzy wysunęli się na przód, Krzewik popchnął mnie wprost na krzak róż. Kolce wżynały się jak szalone, a mój własny brat patrzył na to z satysfakcją. Już wysunął pazury, aby mnie dobić, kiedy Szumiący Pazur go przywołał. W tedy on zniknął, zostawiając mnie samego. Próbowałem wyjść, ale nie mogłem. W pewnym momencie, gdy już nie byłem zdolny do poruszenia łapami, czułem jak odchodzę. Zamknąłem oczy, żegnając się z rodziną.
Chwila ciszy nastąpiła. Wszyscy się spojrzeli na Kasztana tak, jakby nie wiedzieli, jak on stoi i co tu robi. Z jego histori wynikało na to, że umarł. Więc co tu robi?
Po chwili ciszy kontynuował.
- Gdy otworzyłem oczy, widziałem ten sam świat. Leżałem nad rzeką. Okazało się, że ktoś mnie uratował. Ale nie z klanu. Byłem na obcym terytorium, zdany sam na siebie. Wyglądało na to, ze mam dosyć wystarczająco sił, co wcześniej. Zostałem samotnikiem, zamieszkałem przy górze skał, obok terytorium Klanu Rdzenia. Żyłem tam sam, w ciszy i spokoju. No, aż spotkałem Niewidoczną Łapę.- Wow....
- Pff - prychnął Kasztan.
- Nie chcesz wrócić do Klanu Srebrnych Liści? - spytał Bernie.
Kasztan spojrzał na kompana. Jego uśmiech - szyderczy. Znaczyło to, że Bernie stanowczo chce pozbyć się Kasztana z jego drogi.
- Nie - odparł sucho. - Nie był bym w stanie spojrzeć Krzewikowi w oczy...
- Na wielkiego Bicza.... Twój brat jest okropny! - krzyknęła Niewidoczna Łapa.
- Kasztanie, ciągniesz za sobą nieciekawą historię - dodał po chwili Dante - Lecz twoja dalsza przygoda jest pełna smutku, złości i tajemnic. Strzeż się bowiem, złe czasy nie tylko dla ciebie nadchodzą.
Kasztan spojrzał zmartwiony na wielkiego, kremowego kocura. Był zapatrzony w przód, ignorując jego wzrok. Kocur nic nie mógł wyczytać z jego wzroku.
- Chodźmy dalej. - po krótkiej ciszy przerwała uczennica - Dante, jak długo jeszcze potrzebujemy czasu, aby dojść na szczyt?- Dwa lub trzy zjawy gwiazd.
- Zjawy gwiazd? - w końcu odezwał się Bernie.
- Chodzi o noc? - spytała kotka.
- W języku klanów, chodzi o noc - odparł kremowy kot. - przed nami jeszcze długa droga, moi towarzysze.
Dzień ubiegał ku końcowi. Grupa zaprzyjaźnionych kotów, a przynajmniej tak im się wydawało znaleźli skrytkę, gdzie się prześpią. Było tam dosyć ciasno, jednak wszyscy się zmieścili. Niewidoczna Łapa nie mogła zasnąć. Leżała, z głową położoną na łapach i wpatrującą się w gwieździste niebo przed nią samą.
- psst, nie śpisz? - spytał znajomy głos. To był Bernie.
- nie, a co? - szepnęła.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, tak jak każdego wieczoru - zaproponował cicho.
- Czemu nie? - kotka wysunęła się na zewnątrz.
Dwójka kotów zaczęła po woli wysuwać się z ciasnej jaskini. Reszta kompanów spała, a Niewidoczna Łapa usiadła na środku małej polanki, wpatrując się w księżyc. Do niej dosiadł się Bernie.
- Ślicznie wyglądasz, jak zawsze - pochwalił uczennicę.
Kotka lekko się zarumieniła.
- Dzięki - odparła.- Wiesz, jako jedyny nie opowiadałem historii o sobie... - zaczął - więc chciałbym, abyś się o mnie trochę dowiedziała.
- Tak? To świetnie! Opowiadaj!
- A więc....
¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥
Elo
Wrzucam podczas przerwy xD
Wgl, pisać historię o mnie i crushu? 😏
Bo pisze se na kompie i się zastanawiam
Czy wrzucić
But idk jak to się przyjmie
Więc
Say Goodbye, my friends!
~Møøñ
CZYTASZ
! ! ! ZAMKNIĘTE ! ! ! Invisible Wing Pheophercy
Fantasy!DISCLAIMER! to jest opowieść z 2019, don't judge me. Zostawiam to tutaj dla moich wspomnień. Radzę nie czytać btw. Enjoy I guess? Nieopodal wzgórz, krain i rzek znajdowały się klany, między którymi ciągnie się wielka walka i lęk. W samym środku spo...