Zarwane Serce ponownie pojawiła się w śnie. Tym razem wokół niej widać było spalony las. Było tak ciemno, że nic nie było widać. W nozdrzach wojowniczki dopływał ostry odór spalonego lasu. Wokół słychać było głośne krzyki strachu. Jednak doszła kolejna woń - woń śmierci. Napływała ona tak szybko i gęsto, że po ciele kotki przeszedł dreszcz. Wojowniczka rozglądała się w jedną, potem w drugą stronę. Lecz na marne. Nic nie było widać, wszystko dookoła było ciemne jak czarna, gęsta mgła.
Po chwili kotka wyczuła kolejny zapach. Zapach kota. Żywego, a przynajmniej tak się wydawało. Wojowniczka poczuła czyiś ogon, muskający jej plecy. Zauważyła masywnego czarno-białego kocura, który po woli przesuwał się do przodu, zostawiając swoją woń. Wyglądało to tak, jakby chciał, aby Zarwane Serce za nim podążała. Tak więc zrobiła. Mimo tego, że było ciemno, ona podążała za wonią kota. Patrzyła wprost na swoje łapy, patrząc gdzie je stawia.
Nie minęła chwila, a pojawili się w miejscu zupełnie innym niż płonący las i panika. To również był las. Noc nie ubiegła, księżyc w pełni stał na samym szczycie nieba. Drzewa były wysokie, gęste i przerażające. Z niektórych cieni wyłaniały się oczy, dzięki czemu kotce przeszły ciarki po plecach. Woń śmierci nasilała się cały czas. Wojowniczka bez problemu mogła ujrzeć masywnego czarno-białego kocura, nawet nie oglądającego się za siebie. Szedł na wprost, bez żadnych wątpliwości. Z kąd ja go znam... - myślała cały czas, rozglądając się dookoła oraz dążyła za kotem.
W pewnym momencie ścieżka zniknęła, pojawili się w samym środku lasu. Kocur wskoczył jednym ruchem na skałę tak, aby stać nad Zarwanym Sercem. Jego wzrok przeszywał ciało kotki. Jednak nic nie dało się wyczytać. Siedział chwilę ciszy, wpatrując się, po czym się odezwał.
- Zarwane Serce, witaj w Mrocznej Puszczy - przywitał ją skromnie - Przyzwyczaj się, prawdopodobnie będziesz tutaj często.
- Co? Czemu? - spytała zaciekawiona, jednak on ją zignorował.
- Tutaj przebywa sam klan Krwi, od Bicza po niedawno zmarłych u was. Nie spotkasz tu nikogo z zdrajców.
- Zdrajców?? - dopytywała się. - chodzi o klan Gwi- nie dokończyła.
Czarno-biały kot warknął na nią.
- Nikt z nas nie ma prawa o nich mówić tutaj. Ten klan, a właściwie te klany to zdrajcy! - krzyknął.- Okej... Ale czemu ja tu jestem? - kotka dociekliwie chciała uzyskać choć jedną odpowiedź.
- Cóż, Wojowniczko. Pewnie się zastanawiasz, co tutaj robisz. Otóż Klan Krwi doskonale wie, kto wierzy w jaki klan. Ty, Zarwane Serce... Ty nie wybrałaś. I to jest problem. Dlatego przybywam tutaj, by pomóc ci wybrać drogę Klanu Krwi, i szlachetnego Bicza!
- Ale ja nie chcę wybierać....
Teraz jego dosyć pogodny głos zabrzmiał o wiele niżej, a jego wzrok zbliżył się do znudzenia i złości.
- Zarwane Serce - zaczął niskim tonem. - Jesteś z Klanu Krwi. Twoja matka poświęciła się dla ciebie, abyś właśnie w tym klanie żyła i żebyś w ten klan wierzyła - kocur spiorunował kotkę wzrokiem - Okazałabyś się zdrajcą i hańbą dla własnej matki, gdybyś wybrała klany przepełnione zdrajcami. Czy ty nie wierzysz w potęgę Bicza? To, jak on zadowolił całe ulice pełne kotów bez jedzenia? Czy ty chcesz dołączyć do zdrajców?Kotka przez chwilę siedziała Cicho. W jej głowie kręciły się te trzy pytania, wirując dookoła. Tymczasem czarno-biały kocur patrzył się na nią pytająco i też ze złością.
- Ja.... - przerwała na chwilę. - Ja nie wiem.... - spuściła wzrok na swoje łapy.
- Rozumiem - warknął - Należysz do zdrajców. Przed tobą, Zarwane Serce, była przyszłość kota z krwią naszego klanu. Jednak widzę, że matka ci spojrzeć w oczy nie będzie chciała.
CZYTASZ
! ! ! ZAMKNIĘTE ! ! ! Invisible Wing Pheophercy
Fantasía!DISCLAIMER! to jest opowieść z 2019, don't judge me. Zostawiam to tutaj dla moich wspomnień. Radzę nie czytać btw. Enjoy I guess? Nieopodal wzgórz, krain i rzek znajdowały się klany, między którymi ciągnie się wielka walka i lęk. W samym środku spo...