|Rozdział 16| Ucztowanie (Leanne i Elias & Den)

87 9 4
                                    

Leanne i Elias

W jadalni, której głównej częścią był prostokątny, dębowy stół zajmujący pół sali, służba właśnie podała kolację. Na dworze była już późna noc i mimo rzędu okien, tylko wisząca lampa oświetlała pomieszczenie, pozostawiając w jego rogach zacienione plamy i nadając mu niepokojący klimat. Trójka zgromadzonych przy stole osób zaczęła z nieukrywaną ciekawością oceniać dania, które się na nim znalazły  pieczoną kaczkę z jabłkami, comber z jelenia, sałatkę z sosem winegret, homara, tort szwarcwaldzki, kilka deserów i kilka dzbanków z piciem oraz świeżych owoców. Wszystkie potrawu podano na metalowych tacach lub w kryształowych misach i obłożono różnymi dekoracjami  wyciętą karambolą, płatkami róży... 

Służba wyszła, a do ucztowania pierwszy zabrał się jaszczurowaty tytan. Wyciągnął łapy w stronę pieczonej kaczki, położył sobie ją całą na talerz i z brakiem subtelności oderwał zarumienione udko od reszty. Wsadził je sobie prosto do paszczy, pogryzł, nie zważając na kości. Potem zajął się drugim udkiem, a potem opróżnił dzbanek z kompotem dwoma głośnymi haustami. 

Starszy mężczyzna, siedzący naprzeciwko patrzył na niego bez zniesmaczenia, zachłannie częstując się truskawkami w czekoladzie, szczęśliwym trafem postawionymi tuż przed nim. Co jakiś czas zerkał na swoją wnuczkę  tak samo niewzruszoną jak on. Mętnym wzrokiem śledziła soczyste winogrono. Jej palce turlały je po talerzu w tą i z powrotem. 

Siedziała przy krótszym boku stołu, na tym sławnym honorowym miejscu. Nawet jej krzesło z jakiegoś powodu różniło się od innych. Wyglądało elegancko i drogo. 

Och, miał już dość siedzenia w tej ponurej ciszy! Przyprawiała jego żołądek o nieprzyjemne skurcze, a miał ochotę na więcej truskawek.

 Coś cię trapi, Leanne?  Odważył się w końcu zapytać. 

Westchnęła, próbując ignorować odgłosy wydawane przez Eliasa. Tym razem zabrał się za homara i z trzaskiem odrywał pancerzyk od mięsa. 

 Zastanawiam się, gdzie jest mama.  Odparła, nie odrywając wzroku od winogrona. Jej głos, choć spokojny, brzmiał, jakby miała zaraz kogoś ukatrupić. 

 Pewnie pracuje, jak zawsze. 

 Skoro tak, to dlaczego tutaj jesteś? Zawsze pracujecie razem.  Zripostowała, teraz trochę ostrzej. 

W odpowiedzi wzruszył ramionami, zabierając się za kolejną porcję truskawek, choć teraz bez takiej zachłanności, jak wcześniej. Chyba trzeba odpuścić sobie tę konwersację, pomyślał. Nie wyglądała na chętną do rozmowy, bał się, że jeszcze mu coś wytknie...

A ona, widząc że się na nią nie patrzy, uśmiechnęła się wrednie. 

Elias chwilowo dał sobie spokój z jedzeniem i od razu zaczął zagadywać jej dziadka. Choć ich rozmowa wydawała się wesoła i ożywiona, Lee wiedziała, że Elias wcale nie jest szczęśliwy. Jedynie wykorzystywał moment, gdy może porozmawiać z jej dziadkiem, nawet jeśli nie był on prawdziwy. 

Uznała, iż to dobry moment, żeby wyjść. 

— Idę do toalety.  Powiedziała. Wzięła winogrono ze sobą, jak gdyby miało być jej sojusznikiem w samotnej przechadzce. 

Wyszła na długi, zacieniony korytarz. Wyglądał tak, jak go zapamiętała. Jej matka od zawsze ozdabiała go drogimi obrazami czy też kwiatami w wazonach, stojącymi na drewnianych, co tydzień nabłyszczanych woskiem komodach. Wspomnienia wracały i choć Lee wiedziała, że nie znajduje się teraz w realnej wersji swojego domu, czuła się jakby naprawdę tutaj była. I czuła się źle, bo nigdy jej się tu nie podobało.

|HUNTIK| Nikkos znaczy zwycięstwo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz