Nadal pamiętam...
Jak patrzyłem na ciebie jakbym był we śnie lub głębokim szoku, jakbym nie był pewien, czy to dzieje się naprawdę czy tylko torturuje mnie kolejny koszmar. Widziałem twoją twarz wygiętą w grymasie, który odbierał jej całe piękno, wpatrywałem się w twoje smutne oczy i miałem wrażenie, że umiałbym teraz płakać twoimi łzami. Prawie mogłem posmakować krwi na dnie swojego gardła i poczuć paraliż kończyn, które nie należały do mnie.
Nic w tamtej chwili nie wydawało się realne, ani moje zimne dłonie, ani twoje trzęsące się ciało. Tylko jedna rzecz na pewno była prawdziwa, ból który zdawał się rozrywać moje nerwy na strzępy. Gdyby to był sen, modliłbym się o to, aby się obudzić, mimo iż odkąd zamordowano mi rodziców, nie jestem już ani trochę religijny. Ale to, co trawiło nas wtedy, było o wiele gorsze, bo to nie był koszmar, z którego zbudzi cię ukochana osoba, gładząc twój policzek. To działo się naprawdę mimo iż kręciło mi się w głowie, jakbym był odurzonym silnym narkotykiem i zwyczajnie to wszystko sobie uroił.
Wolałbym, żeby tak było, jednak cierpienie i zawód, którymi mnie wychłostałeś, były najprawdziwszymi rzeczami, jakimi kiedykolwiek dostałem w twarz.
Pamiętam, że trzymałem cię na kolanach, w moich ramionach, tak jak robiłem to już dziesiątki razy. Jednak wtedy miałem wrażenie, że świat naśmiewa się ze mnie, że jeszcze kilka nocy temu, obok ciebie, w moich ramionach, gościła miłość. W tamtym momencie, na plaży na Kubie, jej miejsce przywłaszczył sobie smutek, rozczarowanie i cierpienie. Miałem wrażenie, że przez nie, nawet tobie, jest w moich ramionach za ciasno, na tyle, że chciałbyś się z nich oswobodzić.
Widząc twoją twarz, taką jakiej nigdy nie chce się oglądać, u osoby, którą się kocha, czułem się jakbym przywłaszczył sobie cierpienie całego tego świata. Gdybym umiał czytać ci w myślach, pewnie już nigdy nie umiałbym na siebie spojrzeć, gdybym wiedział jak zniszczyłem obraz siebie w oczach jedynej osoby, która miała dla mnie znaczenie. Chciałem krzyczeć, ale równocześnie mówić po cichu długie słowa, które teraz już nigdy nie wydostałyby się z moich ust.
Bez względu na to, ile w słowniku jest określeń na negatywne emocje, jestem pewien, że wpisywałem się w definicję absolutnie każdego.
Ból, przerażenie, smutek, złość, rozczarowanie.
Jestem pewien, że w definicji każdego, spotkałbym także ciebie i wszystkie te słowa wymierzone byłyby w tą samą osobę, co u mnie.
Leżałeś w bezruchu wpatrując się we mnie i szukałem odpowiednich słów, których nam obu zabrało. Jestem przekonany, że nigdy byś ich nie znalazł, bo wszystkie już dawno nas opuściły, widząc jak nasze życie zamienia się w fatalnie przedstawioną groteskę.
Zacisnąłem palce na twoich ramionach, przez moment przeszło mi przez myśl, że chciałbym rozszarpać wszystkich, którzy stoją teraz dookoła nas, jednak w głowie dudniły mi twoje słowa, w których zawarłeś cały ból tego świata
Nie ona to zrobiła, Eriku. Tylko ty...
Wiedziałem, że nie mogę powiedzieć ani zrobić nic, co zmieni to, co się stało. Jednak mimo to z moich ust zaczął sypać się jakiś bełkot, który zdawał się tylko osłabiać twój zmęczony umysł i obolałe ciało, a jednak nie umiałem przestać. Próbowałem ukryć panikę i strach, starałem się przedłużyć chwile, w której jeszcze mogłem na ciebie patrzeć.
W twoich oczach rósł żal, który wbijał się w moją skórę aż do kości, a kolejne sekundy stawały się nieznośne, gdy wmawiałem sobie, że wiem co robię. Byłem gotów wziąć cię w ramiona i zabrać jak najdalej, z tej przeklętej plaży, od tych wpatrujących się par oczu, które obrzucały nas dokładnie tym, czego oboje nie znosiliśmy. Ciebie współczuciem, a mnie obrzydzeniem.
CZYTASZ
Cherik - one-shots / miniaturki
Fiksi PenggemarZbiór one-shotów, których bohaterami są Charles Xavier i Erik Lehnsherr. Puszczam tutaj wodze wyobraźni, zdarza mi się wyżywać emocjonalnie na tej dwójce, dlatego shoty będą pojawiać się raczej nieregularnie. Nie są ze sobą powiązane, kolejność rów...