Bo wystarczy jeden uśmiech, jeden dotyk oraz jedno słowo, by nasze życie legło w gruzach bądź odzyskało sens. Lecz co zrobić w przypadku, gdy dostaje się i jedno, i drugie?
zmieniony wiek;wulgaryzmy;top!kth;depresja;szpital;krótka historia
Pierwszy raz od dłuższego czasu do zimnego pokoju Jeona wpadły malutkie, słoneczne promienie. Brunet zaspany przetarł oczy i usiadł na nieco niewygodnym łóżku, by z niemałym szokiem na bladej twarzy spojrzeć na widok za oknem. Delikatny skrawek błękitnego nieba, białe chmury oraz jasna, gorąca gwiazda, która uparcie starała się ogrzać ponury pokój chłopaka. Dwudziestolatek stanął w miejscu, gdzie padały promienie słońca i z cichym westchnieniem wyjrzał przez okno, odnosił wrażenie, że ogród odżywał. Że on sam również powracał do świata żywych. I w momencie, gdy przymknął oczy jednocześnie opierając się rękami o ścianę, poczuł duże i ciepłe dłonie, które oplotły go wokół wąskiej tali. Zerknął przez ramię widząc znajomą, niebieską czuprynę, na której widniało kilka kolorowych liści. Jeongguk obrócił się przodem do gościa niemalże przez to całując go w rozchylone usta.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że paradowałeś przez cały szpital z liśćmi we włosach? — zapytał cicho, wyjmując powoli wspomniane listki.
— Byłem akurat na małym spacerze przez alejkę, więc pewnie stąd się wzięły — zaśmiał się cicho i przyciągnął bliżej siebie szczuplutkie ciałko pacjenta, by zaraz zapytać troskliwie. — Wyspałeś się, Króliczku?
— Tak, pierwszy raz od dłuższego czasu — Położył dłoń na ciepłym policzku starszego delikatnie go nim głaszcząc. — A ty? Nawet nie wiem, gdzie spałeś.
— W hotelu niedaleko — Kiwnął głową jakby chcąc mu pokazać, w którym kierunku brunet miał patrzeć. — Jednak żadna noc nie równa się z porankiem, gdzie spaliśmy tutaj — Po tych słowach musnął czoło młodszego czując niemal od razu jego ciało wtulone w to jego. Brunet potrzebował czułości, troski i nadziei, lecz przede wszystkim najbardziej potrzebował czasu, który pomógłby mu pozbierać na nowo szczotki samego siebie.
Jeon wciąż nie miał pojęcia jak udało się aktorowi przekonać lekarza do tego, aby ten zezwolił im na wypad poza ciemne mury szpitala. Dlatego nieco zagubiony szedł zaraz obok niebieskowłosego, trzymając go za dłoń. Mimo że wychowywał się w tym mieście i znał niemalże każdą ulicę, to w tamtym momencie czuł się jakby został wywieziony do innego kraju. Wszyscy mijani ludzie wydawali się mu być tacy obcy i przerażający, wyglądali jakby czekali na jego najmniejsze potknięcie aby go przez to móc wyśmiać. Jednak obecność starszego przy jego boku oraz duża, ciepła dłoń delikatnie zaciśnięta na tej jego uświadomiła mu, że miał przy sobie własnego Stróża, który pomoże mu w każdej chwili.
— Zauważyłem, że lubisz rysować oraz parę starych komiksów też dostrzegłem — Zaczął nagle, zerkając ukradkiem na nieco wystraszonego przyjaciela.
— Yhm, lubię. Bardzo. — Uciął nagłe, widząc grupkę nastolatków, która siedziała na ławkach w parku z deskorolkami w ręku i ze śmiechem patrzyli na mijających ich ludzi. Jeon momentalnie stanął jak słup soli, w jego oczach pojawiły się łzy, a dłoń cholernie mocno ścisnęła się na tej należącej do Kima.
— Ach, co jest? Kookie?
— Chcę do pokoju. Hyung. Do pokoju — Jego głos drżał, on sam cały dygotał tak, jakby stał na sporym mrozie w samych lekkich ubraniach. Aktor od razu zrozumiał co tak przeraziło młodszego, dlatego obrócił jego twarz w swoją stronę i bez słowa musnął jego usta. Jak za jakimś zaklęciem ciało młodszego się rozluźniło, a mocno zaciśnięta dłoń spoczęła na karku nieco wyższego hyunga. Strach uleciał, a na jego miejscu pojawiło się miłe, nieznane uczucie, które rozpalało go od środka, przyprawiając go nawet o delikatne zawroty głowy.
— Przy mnie nie masz się czego bać, Króliczku. Nawet jeśli będą się śmiać lub coś komentować to nie oznacza, że te słowa są kierowane do ciebie. Równie dobrze mogą nabijać się ze mnie, nie bierz nic do siebie osobiście, dobrze?
— Boję się i nie chcę tam iść, proszę, zawróćmy — jęknął błagalnie, mając nieco napuchnięte usta od pocałunku. Lecz Kim nie należał do szybko-uległych, dlatego ujął ponownie jego dłoń i powolnym krokiem skierował się w stronę grupki chłopaków. Czuł narastające przerażenie w ciele bruneta, widział jego rozbiegany wzrok i szybko poruszającą się klatkę piersiową. Jednak wiedział, że to był najlepszy moment, by uświadomić swojemu Króliczkowi, że nie był sam w tym wszystkim. Dlatego, gdy znaleźli się w zasięgu wzroku Koreańczyków niemal od razu usłyszeli ich śmiech.
— Widziałeś te jego niebieskie włosy?
— Popatrz jaki chudy, wygląda jak patyk.
— Wygląda jak gej — parsknął kolejny, a zaraz za nim kolejny i kolejny. Jeongguk zerknął na starszego pewny, że zobaczy smutek i łzy w jego oczach. Lecz jego poważna mina i lodowaty wzrok sprawił, że nawet on czuł się w tamtym momencie zagrożony, że lada moment starszy wybuchnie gniewem. Niebieskowłosy zerknął na zaskoczonego Jeona, który cały czas mu się przyglądał z dużymi oczami. I wtedy młodszy zobaczył szeroki, kwadratowy uśmiech na tej ślicznej, gładkiej twarzy.
— Dlaczego się uśmiechasz skoro zaledwie parę sekund temu tak po tobie pojechali?
— Z dwóch, ważnych powodów, Króliczku. Pierwszy to ten, że mam cię u swego boku i nic prócz ciebie oraz twego zdania się dla mnie nie liczy. A drugi powód jest bardzo prosty, mam w czterech literach opinię ludzi na mój temat. Gdybym się nią przejmował to nie zostałbym aktorem — Po tych słowach ucałował rozchylone usta Gguka, uświadamiając mu, że we dwójkę byli w stanie znieść niemal każde przykre słowo, które było skierowane w ich kierunku.
Spacerowali spokojnie między regałami w sklepie, Tae trzymał w ręce zielony koszyk natomiast Jeon szedł tuż obok niego. Starszy postanowił uszczęśliwić tego smutnego dzieciaka, dlatego wybrał sklep z artykułami do malowania oraz z różnymi komiksami.
— Wybieraj co tylko chcesz Króliczku, hyung zajmie się resztą — Poklepał go po ramieniu jednocześnie posyłając mu swój uroczy uśmiech. Przez chwilę dwudziestolatek patrzył na jego usta z małym uśmiechem, by zaraz nieco niepewnie podejść do pierwszego lepszego regału z ołówkami i kredkami. Dopiero w tamtym momencie Kim mógł zobaczyć to malutkie dopiero kiełkujące szczęście u bruneta, który z dużymi oczami przeglądał najróżniejsze rodzaje ołówków i innych przyborów do malowania. Zdał sobie sprawę, że temu chłopaczkowi nie było potrzebne wiele rzeczy do tego, aby na jego szczuplutkiej buźce pojawił się ten malutki, ledwo zauważalny uśmiech.
— Hyung, źle się czuje wiedząc, że będziesz za to płacił.
— Potraktuj to jako prezent na nadchodzące święta mały — Ucałował czubek jego głowy i delikatnie go objął wolną ręką. — Chcę byś był szczęśliwy.
— Bądź przy mnie już cały czas, niczego więcej nie potrzebuje — Zerknął na niego nieco zawstydzony, mając na policzkach malutkie wypieki, dlatego niebiesko-włosy delikatnie musnął jego usta, szepcząc.
— Będę twoim cieniem, tego możesz być pewny, Króliczku.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
~***~
Piąty rozdział za nami, a co z tym idzie?
Być może to, że za kolejne pięć rozdziałów prawdopodobnie pożegnamy Primulę.
Mam nadzieję, że ktoś wytrwa do końca tego opowiadania.