Ikshtat
— Harry, co się stało? — zapytała Hermiona, gdy tylko wszedł do pokoju wspólnego.
— A co się miało stać? — odparł, nie zatrzymując się.
— Przecież widzę, jaką masz minę. — Dziewczyna jak zwykle okazała się spostrzegawcza.
— Jestem po prostu zmęczony — mruknął, wchodząc na schody do dormitorium chłopców. — Dużo ćwiczyliśmy.
— Akurat. Kogo chcesz oszukać? — zawołała za nim, ale nie zareagował.
Najwyraźniej chciała za nim pobiec, bo doszedł go jeszcze jakiś szelest i ściszony głos Rona, w którym ledwo wyczuwalnie drgała uraza:
— Zostaw go, ma za swoje. Mógł się nie zadawać z Malfoyem.
Ron miał rację. Dostał to, o co sam się prosił. Naprawdę wierzył, że mógłby się zaprzyjaźnić z tym dupkiem? Zmarnował czas zamiast poświęcić go swoim prawdziwym przyjaciołom, którzy zawsze chętnie spędzają z nim każdą chwilę. Jak na złość stanął mu przed oczami obrazek, który dojrzał, wchodząc do pokoju wspólnego: Hermiona siedząca na dywanie przed kominkiem, wsparta o nogi Rona, który siedział na fotelu i bawił się jej włosami. Harry postarał się zdusić złośliwy głosik, który szeptał mu, że tego popołudnia wcale nie wydawał się swoim przyjaciołom potrzebny, ale nie było to łatwe. Usiadł na parapecie i zapatrzył się na błonia, czując się nagle bardzo samotny. Wszystko wskazywało na to, że Ron i Hermiona ostatecznie się dogadali w swojej własnej sprawie, a on pozostał na uboczu.
Znów powróciły myśli o Tonks i Szalonookim. Stan aurora nie ulegał poprawie i magomedycy nie dawali mu zbyt dużych szans, a o Dorze wciąż nie było żadnych wieści. Harry czuł, że powinien coś zrobić w tej sprawie. Wiedział, że poszukiwania Nimphadory na własną rękę to raczej głupi pomysł, a przede wszystkim po prostu bezsensowny. Istniało jednak coś, co mógł zrobić — zabrać się wreszcie za horkruksy.
Z tą myślą podszedł do swojego kufra i zaczął szukać fałszywego medalionu. Właśnie wyciągał go spomiędzy skarpetek i rulonów pergaminu, kiedy łańcuszek zahaczył o coś na dnie, a ponieważ nie mógł znaleźć o co, mimo przerzucenia pliku starych Proroków, dwóch książek i kociołka, zaczął nim szarpać.
— Wszystko w porządku, Harry? — Na tym małym akcie agresji przyłapał go Neville.
Harry pociągnął mocniej i poleciał w tył, trzymając jednak złośliwy medalion w dłoni.
— Tak — mruknął, rozmasowując sobie plecy. — Raczej tak.
Kolega spojrzał na niego uważniej.
— A tak w ogóle? — Neville nie rezygnował.
— Wszystko w porządku, Nev — powtórzył z naciskiem Harry i jakby od niechcenia rzucił medalion na swoje łóżko. Miał nadzieję, że chłopak nie zorientuje się, co to za przedmiot. W tym momencie potrzebował po prostu chwili samotności. A wiedział, że jeśli teraz zatrzyma się z Neville'em, za chwilę zjawi się tu Ron, którego Hermiona pewnie zdoła w końcu przekonać, że muszą sprawdzić, co z przyjacielem. Ostatnim zaś, czego sobie w tej chwili życzył, to koleżeńskie konsylium nad jego przypadkiem. — Jestem po prostu zmęczony — powtórzył kłamstwo sprzed pięciu minut. — Muszę się położyć.
Neville nie wyglądał na zbyt przekonanego, ale nie odezwał się, a Harry z ulgą zniknął za kotarą łóżka.Już po chwili żałował, że oświadczenie w sprawie zmęczenia, nie było prawdą. Wiedział, że sen długo jeszcze nie przyjdzie. Ściskał w dłoni chłodny medalion i wpatrywał się bezmyślnie w sufit. Po jakimś czasie, i nie bez wysiłku, zaczął przypominać sobie wszystkie informacje, jakie podawał mu w czasie ostatniego roku Dumbledore. Stanowiły jednak tak chaotyczne wspomnienia, że po godzinie stwierdził, iż będzie je musiał gdzieś pozapisywać, żeby cokolwiek z tego wiedzieć. Ponieważ zaś nie miał ochoty na wychylanie choćby nosa poza kotary, znów zaczął błądzić myślami po bliżej nieokreślonych rejonach. Aż do momentu, w którym zawędrował ponownie do Pokoju Życzeń i tego, co wydarzyło się tam dziś wieczorem. Poruszył się niespokojnie na łóżku i w tym momencie usłyszał, że drzwi dormitorium się otwierają.
— Harry, jesteś tam? — Usłyszał szept Rona. — Śpisz?
Harry szybko zamknął oczy i postanowił udawać śpiącego, w razie gdyby przyjaciel zechciał zerknąć do środka. Ron widać jednak nie miał zamiaru się narzucać, bo nie odezwał się więcej, a po chwili Harry'ego doszło ciche pochrapywanie.
Ale ostatnie wspomnienie nie chciało odejść. Harry ścisnął mocniej medalion i uświadomił sobie, że tak naprawdę wszystko, czym martwił się od opuszczenia siódmego piętra, stanowiło tylko próbę zagłuszenia popołudniowych zdarzeń. Jeśli się nad tym zastanowić, wydawało się głupie i egoistyczne, ale tak właśnie przedstawiały się fakty. Wiedział, że horkruksy to problem, faktycznie potrzebował zgromadzić wszystkie możliwe informacje i wskazówki, ale gdyby o to naprawdę chodziło, nie odrzucałby pomocy przyjaciół. Zwłaszcza, że to Hermiona była w posiadaniu cennych informacji, które regularnie zdobywała w Dziale Zakazanym. Naprawdę też martwił się o Tonks i Szalonookiego. Nic jednak nie mógł poradzić na to idiotyczne kłucie gdzieś w okolicy żołądka, które dokuczało mu od momentu, w którym Malfoy zamknął za sobą drzwi. Wciąż na nowo odtwarzał scenę sprzed kilku godzin i zastanawiał się, co zrobił źle. Za każdym razem nie dochodził do żadnych rozsądnych wniosków, poza jednym: coś się między nimi popsuło, a Harry rozumiał z tego tylko tyle, że jest mu z tym bardzo, bardzo źle.
CZYTASZ
Duma i Uprzedzenie | Drarry
FanficZakon uniemożliwia Harry'emu wyprawę w poszukiwaniu horkruksów. Zamiast tego zostaje wysłany do Hogwartu na kurs aurorski i spotyka tam Draco Malfoya. AU dla siódmego tomu. • OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA TYLKO daimon.sunshine, wstawiam je...