⭐🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙⭐

259 47 13
                                    

To pierwszy rozdział AN, którego nie napisałam na kartce, a od razu na laptopie. Cud 😁





Lijam poszedł na wieczerzę wydawaną przez jego ojca na cześć tego irytującego księcia, jednak jak najszybciej uciekł stamtąd, wymawiając się tym, że naprawdę źle się dzisiaj czuje. Zamknął się w swojej komnacie razem z Rają i oboje położyli się na ogromnym łożu. Tygrys jak zwykle zwinął się w kłębek w nogach, a Lijam wziął książkę i ułożył się wygodnie na brzuchu, uginając nogi w kolanach i krzyżując w kostkach. Przyciągnął bliżej oliwną lampę, żeby mieć jak najlepsze światło i odnalazł stronę, na której skończył. Podobała mu się ta książka o przygodach i magii. Marzył, żeby mógł choć raz przeżyć coś takiego, zanim zostanie sułtanem, bo wtedy na pewno spędzi resztę życia w pałacu, myśląc jedynie o tym, żeby jak najlepiej rządzić państwem i jego poddanym żyło się dobrze.

Przewracał kolejne strony, ciesząc się, że jest tutaj, zamiast na tej nudnej uczcie. Jego ojciec był tak zafascynowany nowym przybyszem, że jego aż mdliło na ten widok. Nie pojmował, jak sułtan mógł dać tak się zmanipulować w tak krótkim czasie, był nawet skłonny sądzić, że ten śmieszny książę mógł dolać jego ojcu jakichś nieznanych mu eliksirów do wina i dlatego tak szybko okręcił sobie sułtana wokół palca. Powinien to jutro sprawdzić, udać się do ich medyka, on znał się na takich tajemniczych substancjach, a jeśli jego podejrzenia się sprawdzą, będzie miał dobry powód, żeby wyrzucić stąd księcia Zeena.

Przerzucał kolejne strony, a Rajah już pochrapywał cicho obok niego. Robiło się późno i pewnie uczta już się skończyła, ale on nie zamierzał jeszcze kłaść się spać, chociaż pewnie jutro z samego rana zostanie wyrzucony z łóżka przez ojca, a raczej służbę z jego rozkazu, żeby zabawiał tego, miej litość Allahu, księcia.

Właściwie obserwował go trochę podczas wieczerzy, kiedy to jego ojciec bredził o jego wspaniałości, bogactwach i latających dywanach, i przez cały czas odnosił wrażenie, że znał tego człowieka, twarz księcia Zeena wydawała mu się nad wyraz znajoma, a jego oczy...

Te już na pewno gdzieś widział. Pytanie tylko, gdzie?

Nie mógł sobie przypomnieć za żadne skarby świata, jednak był przekonany, że znał to spojrzenie, kiedy książę na niego patrzył. Znał te ciemne tęczówki, już gdzieś je widział, może lata temu, a może całkiem niedawno.

Dreszcz przeszedł po jego plecach, kiedy usłyszał ciche pukanie w szybę dochodzące z tarasu. Odruchowo zerknął w tamtym kierunku, ale nie zauważył niczego, co mogłoby go zaniepokoić, więc jedyne, co przyszło mu do głowy, to tylko jakiś zbłąkany ptak, który niechcący uderzył w szkło. Poprawił się odrobinę i wrócił do czytania, jednak pukanie powtórzyło się, tym razem głośniejsze.

Przełknął ślinę, zastanawiając się, co też to może być, ale odłożył książkę i wstał, wołając za sobą tygrysa. Rajah na pewno w razie czego go obroni, zawsze to robił, chociaż takie sytuacje zdarzały się naprawdę rzadko. Podszedł do drzwi, przez witraże w półmroku niewiele widział, ale wydawało mu się, że za nimi majaczyła jakaś sylwetka. Spojrzał na Raję, upewniając się, że ten był blisko i powoli otworzył oba skrzydła. Tygrys od razu wyskoczył, atakując tego kogoś po drugiej stronie, kto krzyknął cicho przerażony.

 Już dobrze, kocie, zostaw mnie – usłyszał Lijam.

Znał ten głos, ale już i tak dobrze widział jego właściciela.

 Rajah, czekaj – odezwał się i spojrzał na przyklejonego do balustrady księcia Zeena.

Tygrys zamarł, jednak nadal szczerzył zęby gotowy w każdej chwili do ataku i Lijam naprawdę nie miałby nic przeciwko, gdyby ugryzł tamtego, jednak najpierw musiał o coś zapytać.

Arabian nightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz