⭐🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙🌙⭐

386 61 28
                                    

Ostatni rozdział... Smutno mi z tego powodu, ale wszystko kiedyś się kończy...

A jeśli już o końcu mowa, to mam nadzieję, że zakończenie się Wam spodoba, długo się nad nim zastanawiałam... Miałam dwie wersje, postawiłam na tą hihi 




Zain przedzierał się przez sięgający mu prawie do pasa śnieg, szukając Abu. Nawoływał go przez cały czas, ale wycie wiatru skutecznie go zagłuszało, w końcu jednak dostrzegł kilka metrów przed sobą niewielką skuloną sylwetkę.

– Abu! – ucieszył się od razu i ruszył w jego kierunku.

Odetchnął z ulgą, widząc, że oprócz tego, że Abu jest zmarznięty na kość, właściwie oboje byli, nic mu nie jest. Tak bardzo się o niego martwił, ale teraz, kiedy już go odnalazł, musieli jedynie wrócić i pomóc księciu i sułtanowi. Podniósł go ostrożnie i przytulił do siebie, starając się jakoś ogrzać, otulił go swoją kamizelką i rozejrzał się dookoła. Nie widział nic innego oprócz śniegu i gór wokół siebie, ale przecież gdzieś musiały się kończyć, musiało być jakieś wyjście, chociaż nie miał pojęcia, w którą stronę miał się kierować.

Krzyknął ze strachu, kiedy dokładnie przed nim ni stąd, ni zowąd zjawił się latający dywan.

– Dywanie – powiedział zaskoczony – skąd się tutaj wziąłeś?

Ten zaczął gestykulować zawzięcie, ale Zain i tak go nie rozumiał.

– Nieważne – zaśmiał się. – Lećmy już, nie ma chwili do stracenia.

Wsiadł na dywan i przytulił do siebie Abu jeszcze mocniej, a dywan ruszył przed siebie. Miał tylko nadzieję, że zdążą na czas.



Lijam był przerażony, kiedy stał obok Jafara na balkonie i za chwilę miał zostać jego mężem. Nie wyobrażał sobie gorszego życia niż to u boku wezyra. Zawsze nienawidził go z całego serca, a teraz on na pewno zmusi go, żeby został jego sługą, jednak wolał to niż pozwolić, żeby Jafar zabił jego ojca. Zaszantażował go i Lijam nie mógł nic zrobić, był całkowicie bezradny.

– Taki piękny kwiat pustyni wreszcie będzie należał do mnie – zaśmiał się Jafar i Lijam podniósł na niego lekko wzrok.

Gdyby Zain był tutaj... Wtedy na pewno nic takiego by się nie wydarzyło.

Wstrzymał oddech, kiedy zobaczył coś na horyzoncie. Coś, co naprawdę przypominało mu w tym momencie latający dywan, ale może tylko wyobraźnia płatała mu figle, w tej chwili nadzieja w jego sercu, że wyrwie się ze szponów Jafara była tak wielka, że mógł mieć omamy.

– Wystarczy tylko, że potwierdzisz, że od tej chwili należysz do mnie – odezwał się wezyr.

– Ja... – zająknął się Lijam, wpatrując się w przybliżający się kształt. Był coraz bardziej pewien, że wzrok go nie mylił i to był Zain.

Jafar westchnął niecierpliwie, ponaglając go, ale teraz Lijam jak najbardziej musiał grać na zwłokę.

– Ja... – zaczął ponownie, tym razem zaczynając się przyglądać uważnie Jafarowi i dostrzegł to, na co liczył, ten miał przy sobie lampę, więc powinien ją mu odebrać.

Jeszcze raz spojrzał na zbliżający się kształt, a jego serce oszalało ze szczęścia. To był Zain. Byli uratowani. Bez wahania rzucił się na Jafara i z zaskoczenia oderwał lampę od jego pasa, po czym odbiegł kawałek, a po chwili wepchnął ją w ręce Zaina, który wylądował na balkonie blisko nich.

Arabian nightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz