Rozdział 5 czyli pobudka i...

622 43 31
                                    

*Pov Ink*

Obudziłem się w zimnej, wilgotniej i ciemnej celi. Gdzie ja jestem? Co się stało? Co się dzieje? Kto mnie tu przyniósł? Tak wiele pytań i zero odpowiedzi... Dobra, czas się rozejrzeć.

Wstałem z twardej podłogi i się rozejrzałem... Hm. Nie było tu nic, oprócz dwóch łańcuchów przytwierdzonych do ściany. Zaniepokoiłem się.

Nagle otworzyłem szerzej oczy. GDZIE BLUE I DREAM? Szybko podszedłem do krat celi i wyjrzałem za nie. Nigdzie w sąsiednich celach ich nie widziałem. Odseparowani nas od siebie. Pewnie każdy z nas jest na zupełnie drugim końcu korytarza. Usiadłem zrezygnowany i zacząłem płakać.

W pewnym momencie, usłyszałem otwierające się drzwi. Skrzypiały jak nie wiem. Otarłem łzy i podszedłem bliżej krat. Nagle zobaczyłem... Error'a stojącego przed moją celą. Odskoczyłem na sam koniec pomieszczenia. On tylko się uśmiechnął i wszedł do mojej celi. Zamknął za sobą "drzwi" i podszedł do mnie. Był o wiele bliżej, niż się spodziewałem, że może podejść z tą jego fobią.

Nagle, chwycił mnie za bluzkę (czy co on tam ma na sobie) i przygwoździł mnie do ściany przy której były te łańcuchy... O nie...

Przykuł mnie nimi, po czym sppjrzal na swoje dzieło. Widać, że był zadowolony z siebie. Jedna rzecz mnie zdziwiła. Jakim cudem on się nie zglitchował? Normalnie to pewnie nawet by tu nie wszedł, więc jakim cudem mnie dotknął, ja się pytam? Spostrzegłem, że miał minę, jakby coś sobie przypomniał, po czym wyszedł z mojej celi, ale po chwili wrócił z jakimś pudełkiem. Co on tam ma? Sekundę potem się przekonałem...

Do moich oczu napłynęły łzy. Byłem przerażony. W skrzynce były przeróżne narzędzia tortur. Nożyk, skalpel, najróżniejsze igły i nici w wielu kolorach... To tylko kilka z tych które tam widziałem. Zacząłem się szarpać i wyrywać, jednak ja byłem słaby, a łańcuchy - mocne. Error to spostrzegł i podszedł do mnie równie blisko, jak na początku. Otarł moje łzy, po czym powiedział:

- Jeszcze nie zaczęliśmy, a ty już płaczesz? - i uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej. Wrócił do skrzynki i trochę w niej grzebał po czym wyciągnął... Mały lecz bardzo ostry nóż. Obejrzał go ze wszystkich stron, po czym obrócił się do mnie.

- Myślisz, że jest wystarczająco ostry? - spytał i podszedł do mnie - Musimy to sprawdzić. - powiedział, a następnie przyłożył nożyk do mojej klatki piersiowej i przeciągnął po niej, rozcinając tym samym moje dwie bluzki i mostek, z którego zaczęła sączyć się krew. Krzyknąłem z bólu. Error zachowywał się, jakby to była najpiękniejsza muzyka. Zdarł że mnie górną część ubrania, odsłaniając moją klatkę piersiową. Zarumieniłem się na tęczowo. On, za to, miał zdziwiony wyraz twarzy. Na początku nie wiedziałem dlaczego, jednak po chwili zorientowałem się dlaczego. Zobaczył moje tatuaże. Zaczął jeździć po nich palcem. Mimo chłodu, panującego w celi, zrobiło mi się ciepło. Cicho jęknąłem, chyba się nieco podnieciłem. Error widocznie to usłyszał, bo zarumienił się i zaczął przejeżdżać po moich wzorkach ostrzem noża, przez co robił na moich kościach więcej nacięć. Jęczałem z nieustającego bólu. Nagle poczułem, że odrywa, zakrwawione już, ostrze od moich żeber i odrzuca je gdzieś w kąt. Wrócił do swojej skrzyneczki i chwilę w niej grzebał. Ku mojemu przerażeniu wyjął kolejny nóż, tyle, że ten miał tzw. "ząbki". Mimo, iż  nie miałem siły, zacząłem się szarpać i wić, jednak łańcuch nie chciał puścić. Podszedł do mnie, chwycił mój podbródek i go uniósł tak, abym go dobrze widział. Po chwili poczułem na swoim policzku chłód noża. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, mój policzek był rozcięty. Ponownie krzyknąłem i zacząłem jeszcze bardziej płakać. Zrobił następne nacięcie. Jeszcze raz krzyknąłem. Ciepła krew znalazła się w moich ustach. Chciałem ją wypluć, jednak Error mi to uniemożliwił. Przyłożył nóż do drugiego policzka i pociągnął. Szkarłatna ciecz spływała po moim drugim policzku. Jeszcze w dwóch miejscach rozciął mi policzek. Teraz  krew wypełniła moje usta i zacząłem się nią ksztusić. Gdy Error to zobaczył, odsunął się trochę ode mnie i tym razem dał mi wypluć czerwoną ciecz. Widząc, że kilka kropel spływa po moich wargach, zlizał ją, po czym mnie... Pocałował?! Byłem zdezorientowany. Gdy się ode mnie odkleił powiedział:

- Na dziś, tylko tyle, ale za niedługo wrócę i trochę dłużej się pobawimy~. - po czym uwolnił moje ręce, wziął pudełko i skierował się w stronę wyjścia.

Gdy tylko mnie odpiął, padłem, prawie nieprzytomny, z bólu. Oddychanie sprawiało ból, każdy najmniejszy ruch bolał niewyobrażalnie. Nie czułem teraz nic innego. W końcu, z wycieńczenia fizycznego i psychicznego, zasnąłem.

Bez Duszy, Bez Ciebie [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz