5. Dragon Holenderski

59 10 12
                                    

Na dziedzińcu zawiał chłodny wiatr w naszą stronę jednak i tak było za ciepło, żeby z powrotem włożyć na siebie kurtkę. Potarłam lekko rękami ramiona, by dreszcz, który mnie przeszedł zniknął.

– Zimno Ci?– spytał, czekający na wyjście moich przyjaciół Felix.

– Nie...Wszystko w porządku – odparłam, gdy trochę rozbawiła mnie powaga w jego głosie.

– Na pewno? Masz gęsią skórkę– stwierdził, przemykając dłonią po moim ramieniu. Zaczęłam się czerwienić więc schowałam twarz za włosami i wzięłam głęboki wdech.

– Nie, zaraz mi przejdzie.

– Jeśli chcesz możemy wejść do środka, nie ma problemy mogę wam pokazać...– zaczął z troską.

– Przecież mówi, że wszystko w porządku. Słuchasz w ogóle?– warknął Filip, stając pomiędzy nami. Blondyn nie zareagował na jego słowa, co wcale mnie nie zdziwiło i po prostu zaczął prowadzić dalej.– Czyli nie słyszy – powiedział cicho wilkołak, tak że usłyszałam go tylko ja i wywracając oczami ruszył za nim. Chciałam spytać o co mu chodzi ale zniknął gdzieś z przodu z Patrykiem i Igą. Dlaczego zachowywał się jak ostatni zadufany kretyn odkąd weszliśmy na zamek? Szłam za resztą zastanawiając się dokąd zmierzamy, kiedy Julka zaczęła iść równo ze mną. Popatrzyłam na nią i zaczęłam bać się o jej zdrowie psychiczne, bo z uśmiechem na ustach gapiła się to na mnie, to na ziemię, aż w końcu pisnęła omal nie przyprawiając mnie o atak serca.

– No, nie ja tak dłużej nie mogę! – niemal podskoczyła łapiąc mnie za przedramię i zaczynając nim machać jak głupia.

– Czego nie możesz? Co się stało?– spytałam spanikowana.

– Ty i Felix... O Boże! Jak on się na ciebie patrzy i troszczy! Spytał czy nie jest ci zimno...To urocze! – zaczęła, a ja zatkałam jej ręką usta marząc, by nikt nie usłyszał tego co przed chwilą powiedziała.

– Zgłupiałaś? On jest dwa metry przed nami?! – spytałam wściekła szeptem, a ona przestała podskakiwać, mimo to uśmiech nie schodził z jej twarzy.

– No, ale chyba nie zaprzeczysz? Jest taki mega przystojny i miły... I nawet lubi te same nudziarstwa co ty – ciągnęła teraz nieco ciszej, a ja rzuciłam jej spojrzenie spode łba, za obrażenie mojej ukochanej sztuki.

– Nie przeczę, jest naprawdę miły, ale znam go jakieś czterdzieści pięć minut, na co ty liczysz? Poza tym to wampir.

– To nie Vincenty, daj spokój. Nie on próbuje zniszczyć ludzkość – zaśmiała się, a ja przełknęłam głośno ślinę, patrząc jak przechodzimy przez ogromny marmurowy łuk prowadzący na zewnątrz. Dzielił nas kawałek od wkroczenia do zamkowego ogrodu, który mieliśmy wspólnie obejrzeć.

– Może... Nie wiem, na razie mam gorsze zmartwienia na głowie niż to czy komuś się podobam, czy nie. Nie wiesz co ugryzło Filipa?– spytałam, mając nadzieję, że mi pomoże.

– Nie mam pojęcia. Od wejścia tutaj jest jakiś nerwowy i obrażony – blondynka wzruszyła ramionami, po czym zamilkła, a my wyszliśmy za łuk. Moim oczom ukazały się ogromne krzewy róż, brukowa ścieżka na całej długości, fontanna z rzeźbą syreny i wielka biała altana. Otaczały nas pojedyncze zakwitnięte drzewa, jak przystało na początek wiosny, a w powietrzu unosił się zapach różnych kwiatów. Wszyscy rozglądaliśmy się wkoło. Czułam się jak w zaczarowanej krainie pełnej magicznych, pięknych rzeczy, choć jakby się tak zastanowić to była prawda.

– Znajdujemy się w pałacowym ogrodzie. Latem urządzane są tu bale i bankiety jednak teraz miejsce to służy głównie do spacerowania – powiedział Felix, zatrzymując się.– Możemy przejść ścieżką na około całego zamku. Są tu naprawdę piękne kwiaty – stwierdził, a my pokiwaliśmy głowami. Gdy zobaczyłam, że Julka prawdopodobnie zaczyna opowiadać Idze o swojej teorii, przyspieszyłam kroku, by nie musieć po raz kolejny przechodzić tej rozmowy. Na powrót zrobiło mi się ciepło. Promienie słońca padały na równo przyciętą trawę tryskającą zielenią. Rada musiała mieć niesamowitego ogrodnika, gdyż żywopłot przycięty był w przeróżnych kształtach. Mijaliśmy oczko wodne porośnięte liliami, z rybkami pływającymi po dnie. Spoglądając na powierzchnie tafli zobaczyłam swoje odbicie i Filipa idącego z tyłu po lewej stronie. Wzrok miał wbity w ziemię, a brwi ściągnięte razem, jakby nad czymś się zastanawiał. Naprawdę dziwnie się zachowywał. W takim stopniu, że niemal zaczynałam się za niego bać. Już zwolniłam i odwróciłam się, żeby z nim porozmawiać, kiedy usłyszałam przed sobą głos Felixa.

Księga PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz