Dwa dni później nie wiele się zmieniło. Iga nadal szukała odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Filip wciąż ignorował wszystkich dla Kariny, a ja nie byłam pewna swoich uczuć. No bo, nawet jeśli miałabym wyjaśnić wszystko Filipowi, to co miałabym powiedzieć? Że go chyba...Jednak...Kocham? Nie, ta sytuacja była tak beznadziejnie głupia, że aż czasami zdawała się zabawna.
W końcu nadszedł dzień apelu. Nauczyłam się czytać tekst, który dała mi wczoraj Lidka i stojąc za sceną, czekałam aż zaczniemy. Uczniowie gromadzili się bardzo po woli na ławkach i materacach. Chłopcy kończyli ustawiać swój sprzęt, a inni wokaliści, ćwiczyli powtarzając gamę. Uszy bolały mnie od pisków niektórych dziewczyn. Czułam się, jakbym jedyna dokładnie wiedziała, co mam robić. Wszyscy krzątali się po kontach, co chwilę zaczepiając panią Sadowską, która organizowała całe spotkanie. Przeczytałam w myślach, po raz kolejny swój tekst, aby mieć pewność, że się nie pomylę. Stresowałam się odrobinkę. To nie było miejsce dla mnie. Znacznie lepiej sprawdziłaby się Julka. Miała dobrą dykcję i donośny głos. Natomiast, gdy mi wydawało się, że czytam głośno w rzeczywistości nie było mnie nawet słychać. Wychyliłam się lekko, by zobaczyć, czy jest już dyrektor. Zamiast tego trafiłam na naszą klasę, zajmującą miejsca pod drabinkami. Z tłumu wyłoniła się Iga i Julka idące niemal na prostych nogach w moją stronę. Stawiały szybkie kroki, jakby to, że wejdą za scenę, miało być niezauważalne. Dotarły do mnie i pociągnęły mnie w głąb chwytając pod ramię, tak że omal nie upadłam. Zwolniły trochę, dając mi się obrócić przodem.
– Gdzie są chłopcy? – spytała Iga. W jej zielonych czach, czaił się błysk, jednak nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy raczej bać.
– Przygotowują instrumenty na występ – odparłam i obie westchnęły głośno uświadamiając sobie, że są na scenie. Przeszłyśmy drugą stroną i rozchyliłyśmy lekko kotary, tak żeby publiczność nas nie widziała.
– Pssst! – szepnęła Julka do Patryka, dokręcając talerze od perkusji. Chłopak nie reagował. – Patryk! – warknęła ponaglająco, jednak z jego strony nadal nie pojawił się jakikolwiek sygnał, że nas słyszy. Wtedy rudowłosa wepchnęła się po między nas.
– Dostałeś jedynkę z geografii! – powiedziała nieco głośniej, a chłopak gwałtownie odwrócił się w naszą stronę z przerażonym wyrazem twarzy.
– Cooo? – spytał i w tym momencie Iga wciągnęła go za ramię do nas. Rozbawiło mnie to, że te słowa jednak usłyszał. – Jaka jedynka? – spytał spanikowany. Iga pokręciła ze zrezygnowaniem głową i po raz kolejny wychyliła się z za kurtyny.
– Filip! Kacper! – chłopcy odwrócili się niemal równocześnie i marszcząc brwi przeszli za parawany. Staliśmy w kole, z dala od zgiełku i szumu wydawanego przez innych uczestników apelu.
– Co jest? – spytał Filip, rozdrażniony tym, że oderwaliśmy go od przygotowań.
– Wiem, kto może wiedzieć cokolwiek o Księdze – Iga uśmiechnęła się, a mnie napełniła nowa nadzieja. Od Tenebris nie zrobiliśmy żadnego kroku w przód i to wszystko, w końcu miało się zmienić.
– Ale przecież Rada się tym zajmuję, tak? – spytał blondyn, a wszyscy popatrzyli na niego wilkiem. Chłopak pokręcił głową i wrócił do słuchania. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się czegoś więcej.
– Sara znalazła dla mnie książkę o legendarnych postaciach. Wśród nich są wiedźmy ze wschodu. Żyją tak długo, że znają odpowiedź niemal na każde pytanie. Ją mocno związane z naturą, więc wystarczy wylać aromat ze smoczej łzy, żeby przybyły odpowiedzieć na twoje pytania. Jedyny problem jest taki, że odpowiadają śpiewem albo wierszem, więc możemy niewiele zrozumieć... – tłumaczyła, a ja cieszyłam się jak głupia. Wszyscy uśmiechaliśmy się patrząc po sobie.
CZYTASZ
Księga Przeznaczenia
خيال (فانتازيا)KONTYNUACJA POWIEŚCI WYBRANA PRZEZ KSIĘŻYC. Wybrani po walce z Vincentym, o ukryty w tunelu skarb, myślą, że w końcu zyskają trochę spokoju. Nic bardziej mylnego. Wampiry nie mogą otworzyć skrzyni ze skarbem, bez klucza, co oznacza, że chwilowo świa...