9. Rodzeństwo Dąbrowskich

39 7 1
                                    

Przez cały tydzień Iga, nie dając za wygraną, obserwowała Maksa i Karinę, a w szczególności Karinę. Chyba zaczęła mi wierzyć i wkręciła się, w to wszystko jeszcze bardziej niż ja. Jednak nie znalazła żadnej informacji aż do teraz. Zaczynałam już myśleć, że może faktycznie wyolbrzymiamy całą sprawę. Może to normalna dziewczyna, która przeprowadziła się do naszego miasta, a on to zwykły chłopak potrafiący niemalże dosłownie zabijać wzrokiem. Mimo wszystko wciąż mieliśmy na głowie, także poszukiwanie Księgi. Patryk męczy tym panią Lipowską, a ja będąc wczoraj u Igi przeczytała, chyba wszystkie książki, pożyczone od Sary, w których mogło się znajdywać cokolwiek na ten temat. Nic. Nie przesuwaliśmy się z tematem ani trochę, a ja cały czas miałam wrażenie, że wampiry są tuż przed nami i gdzieś tam są już blisko odnalezienia mapy. Nie otrzymywaliśmy także, żadnych wieści z Tenebris od czasu balu. Naprawdę obawiałam się, że nie traktują zagrożenia poważnie i w dodatku prócz mnie, Igi i Patryka, nikt się tym nie interesował. Julka załatwiła sobie rolę w przedstawieniu, Kacper usiłował wkręcić zespół na koncert w jakiejś małej pizzerii, a Filip...Świetnie bawił się w towarzystwie Kariny. Sama nie wiedziałam, dlaczego, aż tak bardzo mnie to wkurzało. Mógł mnie sobie ignorować jak długo chciał, ale nie miał prawa przeze mnie unikać reszty, a miałam wrażenie, że spędza z nami coraz mniej czasu.

W czwartkowy poranek szłam sobie, jak co dzień do szkoły. W słuchawkach słyszałam „Summer" Calvina Harrisa. Na dworze było tak ciepło, że nie wysilałam się nawet zbytnio z szukaniem przeciwwiatrowej kurtki. Zarzuciłam po prostu na siebie zieloną bluzę z kapturem. Tego dnia wstałam wyjątkowo wcześnie, więc nie musiałam śpieszyć się na lekcje. Szłam wolnym krokiem rozkoszując się cudowno pogodą. Śnieg już dawno całkiem stopniał, a ulice znów były suche i nadające się do chodzenie po nich bez kaloszy. Nie mogłam doczekać się wakacji. Chciałam spędzić jej, jak dawniej z całą moją paczką, jeżdżąc codziennie w inne miejsce. Obawiałam się jednak, że nie będą to spokojne wakacje, a ja będę musiała nadal martwić się wampirami, Tenebris i magicznym światem, choć, póki co, nie chciałam nawet o tym myśleć. Przez chwilę mogłam po prostu iść przed siebie nie martwiąc się o nic.

Mój entuzjazm znacznie zmalał, kiedy przed wejściem, a dokładnie w małym zakątku między ścianami budynków zobaczyłam bandę palących kolesi. Musiała być to druga albo trzecia klasa, bo z mojego rocznika, nikt nie odważyłby się kurzyć tak blisko wejścia do szkoły. Zawsze istniało ryzyko, że złapie ich woźna, która niczym radar lubiła siedzieć w oknie i obserwować uczniów. Serce zabiło mi szybciej, kiedy zobaczyłam, że wśród nich stoi Filip. Dopatrzyłam się jeszcze Damiana i Staszka, chłopców z drugiej klasy grających w drużynie Marka oraz oczywiście Karinę i jej nowe kumpele. Wszyscy z papierosami w dłoniach. Kłóciłam się chwilę sama z sobą, czy podejść do nich, czy olać sprawę i się nie przejmować, ale nie potrafiłam. Jakiś miesiąc temu Filip mówił, że nie znosi tych kolesi, a teraz tak po prostu gadają. Mało tego oni palą?! Miałam minąć ich i wejść do szkoły, ale mimowolnie zwolniłam i niemal się zatrzymałam. Mój przyjaciel spojrzał na mnie, co było nowością w ostatnim czasie.

– Hej – mruknął do mnie, jako pierwszy, a reszta jego nowych znajomych dopiero wtedy zwróciła na mnie uwagę.

– Część – odparłam, analizując co powinnam robić. Musiałam wyglądać jak kretynka stojąc obok i wgapiając się jak jakaś nienormalna. Drużynowe osiłki szepnęły coś między sobą i zaśmiali się cicho, ale nie zważałam na to. Nie mogłam uwierzyć, że to robi...

– Coś się stało? – spytał, unosząc brwi i udając, że nie wie o co chodzi. Spojrzałam na papierosa w jego ręku próbując ukryć złość. Co się do cholery z nim działo?!

– Przecież miałeś to rzucać... – chciałam spojrzeniem wywołać u niego poczucie winy. Filip zaczął palić dość wcześnie i miało to nie miłe skutki, ale stopniowo to ograniczał, co nie zmieniło faktu, że jego płuca i tak funkcjonowały źle, jak na szesnastolatka. Patrzył na mnie chwilę, po czym uśmiechnął się arogancko. Rzadko widziałam go takiego, szczególnie w stosunku do mnie.

Księga PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz