Biegnąc truchtem pod górkę myślałam, że zwymiotuję ze stresu. Po głowie chodziły mi różne scenariusze. Próbowałam uświadamiać go już tyle razy. Dlaczego niby tym razem miałby mi uwierzyć?
Wciągnęłam do płuc świeże powietrze. Wokół słyszałam ćwierkanie ptaków i przejeżdżające samochody, jednak te dźwięki, zagłuszało walenie mojego własnego serca. Przeklęłam w duchu to, że musiał mieszkać pod samym lasem. Bieg asfaltem w tak pogodny dzień był naprawdę męczący. Nie miałam pojęcia, co mu powiem, gdy już tam dotrę. Prawdopodobnie znowu powiem coś, czego nie planowałam i weźmie mnie za upartą kretynkę, ale co mogłam poradzić? Zwolniłam trochę zauważając przed sobą jednorodzinny, szaro-zielony domek. Przed garażem, na podjeździe zauważyłam auto taty Filipa. Dziwiło mnie, że był w domu o takiej porze. Zwykle przyjeżdżał wieczorem z kancelarii i nie miał na nic czasu. Odkąd mama Filipa zginęła w wypadku samochodowym, pani Czarniecki rzadko bywał w domu. Przeważnie zajmował się pracą w biurze. Z tego, co opowiadał nam czasem mój przyjaciel, jego relacje z nim były raczej dalekie od ideału. Ale czemu się dziwić, skoro nie spędzali razem czasu.
Wskoczyłam na kamienną ścieżkę prowadzącą pod drzwi, po czym przeskoczyłam kilka schodków i znalazłam się od drzwiami. Mój mózg zaatakował natłok myśli. „Weź się w garść. Przecież musisz mu powiedzieć" – powtarzałam sobie. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na dzwonek do drzwi. Czekając aż wyjdzie, czułam jak trzęsą mi się ręce. Czy ja naprawdę teraz chciałam mu wyznać, co do niego czuję? Bałam się, że powie mi, że jest za późno i za bardzo go skrzywdziłam, ale nie mogłam się wycofać. Drzwi zaczęły się uchylać, a ja otworzyłam usta z zamiarem powiedzenia wszystkiego na jednym wdechu, lecz gdy moje struny głosowe zaczęły drgać, wydukałam tylko „Dzień dobry!". W progu stał pan Czarniecki. Mimo że nie widziałam go przez długi okres czasu, ani trochę się nie zmienił. Jego jasnobrązowe włosy były zmierzwione, a schludny czarny garnitur przykrywał... fartuch? Zdziwił mnie ten widok. Z tego co wiedziałam, tata Filipa nie gotował tylko zawsze zamawiał jedzenie z restauracji. Mężczyzna na mój widok uśmiechną się przyjaźnie i otworzył szerzej drzwi.
– Cześć Kasia! Co u ciebie, dawno cię tu nie widziałem – przywitał mnie z uśmiechem. Pod jego oczami widziałam cienie, mimo to wydawał się pełen energii.
– Jakoś, tak wypadło... Mamy dużo nauki – powiedziałam półprawdę. Mieliśmy naprawdę sporo materiałów.
– Pamiętam jak to było w liceum... – rozmarzył się, po czym wskazał ręką środek mieszkania. – Zapraszam – powiedział, a ja weszłam do środka i z przedpokoju pojawiłam się zaraz obok łuku, wiodącego do kuchni i schodów na górę. W momencie uderzyło mnie ciepłe powietrze i zapach czekoladowych ciastek piekących się właśnie w piekarniku. Spojrzałam na schody, łapiąc się na tym, że serce wali mi coraz mocniej.
– Filip jest na górze? – spytałam, by się upewnić. Pan Czarniecki kiwnął głową wracając do swojego zajęcia. Już miałam podreptać schodami do pokoju mojego przyjaciela, kiedy zatrzymał mnie jeszcze głos jego ojca.
– Kasia, mogę mieć do ciebie prośbę? – spytał, a ja kiwnęłam bez zastanowienia głową. – Filip jest od jakiegoś czasu bardziej przybity, taki markotny i jakiś skryty. Martwię się o niego. Pogadasz z nim? – poprosił, a ja nie do końca wiedziałam, co powiedzieć, bo podejrzewałam, że zachowanie jego syna to moja wina.
– Postaram się, ale nie sądzi pan, że ma po prostu jakiś gorszy dzień? – spytałam, chcąc go nieco uspokoić. Zdziwiłam się jego zmartwieniem, bo zazwyczaj nie miał czasu, żeby pojechać chociażby na wywiadówkę do szkoły. Ucieszyło mnie jego zainteresowanie, choć wiedziałam, że lepiej dla Filipa byłoby, gdyby tego rodzaju problemów nie zauważał. Bo jak miałby mu się z nich zwierzyć?
CZYTASZ
Księga Przeznaczenia
FantasyKONTYNUACJA POWIEŚCI WYBRANA PRZEZ KSIĘŻYC. Wybrani po walce z Vincentym, o ukryty w tunelu skarb, myślą, że w końcu zyskają trochę spokoju. Nic bardziej mylnego. Wampiry nie mogą otworzyć skrzyni ze skarbem, bez klucza, co oznacza, że chwilowo świa...