Usłyszałam huk tłuczonego szkła i natychmiast podniosłam się z miejsca. W międzyczasie spojrzałam na zegarek, który wskazywał piętnaście minut po dziesiątej. Skarciłam samą siebie w myślach za tak długi sen, martwiąc się, że Hope krzątała się po mieszkaniu i przypadkiem coś upuściła. Bałam się, że mogła zrobić sobie krzywdę. Nacisnęłam delikatnie na klamkę od drzwi, za którymi pojawił się ten sam wczorajszy bałagan. Westchnęłam, przygotowując się już teraz na całodniowe sprzątanie. Instynktownie w pierwszej kolejności udałam się do pokoju obok, gdzie powinna znajdować się dziewczyna. Starając się zachowywać jak najciszej, weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Hope leżała spokojnie w swoim łóżku, uśmiechając się lekko przez sen. Dotknęłam delikatnie jej czoła, które wskazywało na wysoką gorączkę. W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy, jednak nie pozwoliłam spłynąć im po policzkach. Nie lubiłam okazywać słabości. Sprawiałam wrażenie silnej, walecznej osoby, ale w rzeczywistości było inaczej. Codziennie zakładałam na swoją twarz odpowiednią maskę tylko po to, by nikt nie mógł mnie zranić. Chciałam pokazać całemu światu, że pomimo tego w jakiej znalazłam się sytuacji, potrafiłam wziąć ten ciężar na swoje barki i podążać dalej z podniesionym czołem.
Czułam jednak, że od wczoraj krążył gdzieś w pobliżu mnie niepokój, który niósł za sobą słabość, jakiej powoli się poddawałam. Widziałam ją, kiedy tylko spoglądałam na drobną sylwetkę Hope. Przeczuwałam, że niedługo stanie się coś naprawdę złego, a tego instynktu nie mogłam ignorować. Przewidywanie takich rzeczy nie wiedzieć czemu stało się moją mocną stroną. Pomimo wielu prób i wysiłków nie potrafiłam potrafiłam wydrzeć z siebie tej umiejętności. W moich myślach zaczęły pojawiać się przeróżne pomysły, zaczynając od powrotu do domu, przez zaciągnięcie kolejnej pożyczki u tych ludzi, a kończąc na pozostawieniu Hope pod opieką obcej osoby i udanie się do pracy. W tej chwili każda z wymienionych opcji wydawała mi się słuszna, ale jednocześnie każda niosła za sobą nieuniknione konsekwencje, których najbardziej pragnęłam uniknąć. Zdałam sobie jednak sprawę, że niczego nie mogłam rozwiązać bezproblemowo. Wszystko było zbyt skomplikowane.
Na koniec podciągnęłam do góry kołdrę, dokładnie przykrywając moją przybraną siostrę. Bezszelestnie wyszłam z pokoju, kierując się w stronę kuchni. Miałam ogromną nadzieję, że w lodówce znajdę coś niewielkiego do przekąszenia. Ciągłe funkcjonowanie przeważnie tylko na kilku kromkach chleba nie sprawiało, że głód znikał na długi okres cały. Wręcz przeciwnie, pojawiał się coraz częściej i odnosiłam wrażenie, że z jeszcze większą intensywnością. Nie miałam prawa narzekać, powinnam cieszyć się z tego, że w ogóle dane było mi zdobycie jakiegokolwiek pożywienia. Westchnęłam ciężko, kiedy mimowolnie przywołałam wspomnienia z przeciągu dwóch lat, w których musiałam walczyć zarówno o swoje jak i życie Hope. Można powiedzieć, że dzięki naszej dość tragicznej sytuacji nauczyłam się znaczenia słowa „odpowiedzialność”. Zawsze wydawało mi się, że wszyscy niepotrzebnie robili wokół tego szum, a moi biologiczni rodzice do znudzenia powtarzali, że któregoś dnia samodzielnie będę podejmowała decyzje, za które należało wziąć właśnie pełną odpowiedzialność. Kiedy już znalazłam się na takim etapie życia, odtworzyłam w pamięci tamte słowa, tym razem doskonale rozumiejąc ich sens.
Po krótkiej chwili wreszcie znalazłam się w miejscu, do którego pierwotnie zmierzałam. Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu zobaczyłam chłopaka, który zajął się sprzątaniem mieszkania i musiałam przyznać, że ta praca szła mu całkiem dobrze. Mimo wszystko poczułam budzący się we mnie niepokój, w końcu miałam do czynienia z zupełnie obcą mi osobą. Czekałam na moment, w którym towarzysz pochłonięty wykonywaniem czynności w końcu mnie zauważy, a kiedy już tak się stało, odłożył wszystkie rzeczy na blat stołu, prostując się. Od razu rozpoznałam jego twarz – był to przyjaciel Zayna z zespołu, ten sam chłopak, który w nocy zmierzył mnie wzrokiem, wychodząc z jakąś blondynką, której nie znałam. Tym razem zostałam obdarowana pogodnym, choć nieco zmęczonym spojrzeniem, co prawdę mówiąc, wyprowadziło mnie trochę z równowagi. Zauważyłam, że ów nieznajomy należał do bardzo niezdecydowanych osób z bardzo zmiennym nastrojem humoru. Pierwszy raz o mały włos nie zabiłby mnie tym wpatrywaniem się, a dosłownie kilka godzin później zachowywał się tak, jakby zupełnie mnie nie pamiętał. Nie mogłam do końca odrzucać tej myśli, bowiem właśnie tak mogło być. Niczym nie wyróżniałam się z tłumu, więc dlaczego ktoś taki jak on miałby mnie zapamiętać? Zresztą, był sławny, uwielbiany na całym świecie, więc z pewnością szukał dziewczyny zupełnie innego pokroju niż ja.

CZYTASZ
TAJEMNICZE SERCE
Fanfiction"Choć być może nie chcesz tego słuchać, pragnę byś wiedział, że na zawsze pozostaniesz cząstką mnie. Zasłużyłeś sobie na szczególne miejsce w moim sercu, którego nikt nigdy nie zajmie."