Rozdział 4

354 18 0
                                    

Następnego dnia obudził mnie cały czas pulsujący ból głowy. Ostrożnie przybrałam pozycję siedzącą, przecierając zaspane i zmęczone oczy. Rozglądnęłam się dookoła siebie i dopiero kiedy w zasięgu wzroku znalazła się zniszczona kurtka Hope, dotarły do mnie wszystkie ostatnie wydarzenia. Poczułam nieprzyjemne mrowienie w swoich źrenicach, które zwiastowało zbliżający się wybuch płaczu. Opamiętałam się jednak w porę, nie pozwalając, by ani jedna łza nie spłynęła ponownie po moich policzkach. Nabrałam powietrza do ust, starając się miarowo oddychać. Przeczesałam palcami mocno zmierzwione włosy, po czym przekręciłam klucz w drzwiach.

Na przeciwko mojej sypialni znajdowała się łazienka, gdzie paliło się światło. Miałam ogromną nadzieję, że Harry został tutaj na całą noc i właśnie w tym momencie brał poranny prysznic. Ubiegłego wieczoru otrzymałam od niego naprawdę ogromne wsparcie, za które byłam mu ogromnie wdzięczna, choć nie specjalnie rwałam się do tego, by to okazać. Nie mogłam również zapomnieć o Zaynie, który wielokrotnie udowodnił swoją zmianę. Wierzyłam, że stał się innym człowiekiem, lepszym niż tego, jakiego zdołałam zachować w pamięci. Miałam nadzieję, że nie było za późno, żeby odbudować naszą relację, zostawić za sobą złe wspomnienia, nieszczęśliwą przeszłość i zacząć wszystko od początku.

Weszłam do głównego pomieszczenia połączonego z kuchnią i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam śpiącego na kanapie Malika. Najciszej jak potrafiłam usiadłam na krześle najbliżej balkonowego okna, by móc bezczynnie wpatrywać się w usłane mgłą miasto, w którym mieszkałam od urodzenia. Kątem oka zauważyłam białą, zgiętą kartkę, na której widniało moje imię. Wzięłam ją ostrożnie do ręki, powoli otwierając, po czym bardzo dokładnie starałam się przeczytać każde słowo, by móc je zrozumieć.

Przykro mi, że nie mogłem pożegnać się z tobą osobiście, ale nie miałem serca Cię budzić. Musiałaś odpocząć po tak ciężkim dniu. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale ciężko jest mi się z Tobą rozstawać. Wyjeżdżam na kilka dni z Vanessą do Kalifornii na ślub jej brata, ale obiecuję, że niedługo wrócę i znów się zobaczymy. Będę na pogrzebie. Zostawiam cię w naprawdę dobrych rękach, Malik odpowiednio się Tobą zajmie. Pozostaję z nim w stałym kontakcie, gdybyś tylko chciała mi coś przekazać. Dbaj o siebie, Ronnie.

Harry.

Westchnęłam ciężko, odkładając liścik chłopaka na bok. Ponownie spojrzałam na Zayna i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w mieszkaniu znajdowała się jeszcze jedna osoba. W jednej chwili moje serce zaczęło mocniej bić, sprawiając, że coraz bardziej się denerwowałam. Nie mogłam dłużej ryzykować, a byłam pewna, że sama nie dałabym radę ewentualnemu napastnikowi. Kucnęłam przy Maliku delikatnie, choć stanowczo szturchając go, żeby otworzył oczy. Nie musiałam się długo męczyć, bowiem już po kilku krótkich chwilach spojrzał na mnie nieco zaspany. Odetchnęłam z ulgą, ciągle oglądając się za siebie. Malik usiadł na kanapie, po czym dosięgnął stojącą z boku kanapy dość dużą reklamówkę, którą mi wręczył.

- Nie mam najmniejszego pojęcia, czy te ubrania są w twoim stylu, ale pomyślałem, że musisz mieć coś na przebranie – powiedział, lekko się do mnie uśmiechając. - Nie możesz ciągle chodzić w tych potarganych i brudnych rzeczach.

Musiałam przyznać, że od momentu, kiedy spotkaliśmy się po tylu latach, broniłam się od każdej pomocy, którą oferował mi kuzyn. Pomimo tego, że zmieniłam do niego nastawienie, trudno było mi przyjąć mi ten drobny dla niego prezent. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością, kręcąc przecząco głową. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa.

- Nie przyjmuję żadnej odmowy, Ronnie – wyjaśnił spokojnie, a jego melodyjny głos w jakiś sposób działał na mnie bardzo kojąco. By zagłuszyć cały mój ból, musiałby mówić non stop i ani na chwilę nie przestawać.

TAJEMNICZE SERCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz