Rozdział 7

258 13 2
                                    

Spuściłam niechętnie wzrok, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Doskonale wiedziałam, że podobne zdanie w którymś momencie padnie z ust Harry'ego, jednak nie spodziewałam się po sobie takiej reakcji. Natychmiast ogarnęło mnie męczące uczucie strachu. Z jednej strony chciałam się go pozbyć jak najszybciej, zaś z tej drugiej wciąż zastanawiałam się, czy mogłam wyjawić chłopakowi całą prawdę. Poznaliśmy się stosunkowo niedawno i chociaż między nami nawiązała się silna nic zrozumienia, Harry pozostawał dla mnie na tyle obcą osobę, której nie byłam w stanie powierzyć aż takiej tajemnicy. Nie mogłam jednak zaprzeczyć temu, że Styles sprawiał wrażenie osoby godnej zaufania, wielokrotnie udowodnił mi swoją dobroć, ale przede wszystkim troskę oraz to, że w każdej sytuacji stanąłby w mojej obronie. Ogromnie doceniałam jego starania, choć nie potrafiłam konkretnie tego okazywać, ale jednocześnie gesty chłopaka płoszyły mnie jeszcze bardziej.

Zanim zdążyłam się zorientować i zareagować, brunet podniósł się z miejsca, znikając gdzieś za ścianą. Zdawałam sobie sprawę, że moje milczenie było uciążliwe, w końcu poniekąd obiecałam się przed nim otworzyć, a teraz najzwyczajniej w świecie panikowałam. Mimo wszystko miałam jednak nadzieję, że chłopak wyszedł jedynie do toalety i za moment wróci z uśmiechem na twarzy. Nie potrafiłam zdefiniować uczucia, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy Harry kręcił się w pobliżu. Oczywiście w jego towarzystwie czułam się bezpieczniejsza niż kiedykolwiek, ale nie na tym polegała ta wyjątkowość. Wywoływał uśmiech na mojej twarzy, często nieświadomy tego, sprawiał, że tak naprawdę na moment zapominałam o wszystkich troskach i zmartwieniach. Zjawiał się zawsze wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Był dokładni taki, jaki powinien być anioł stróż.

Chwilę później spostrzegłam podążającego w moim kierunku Harry'ego. Trzymał w rękach gruby koc, którym okrył moje ciało, a następnie udał się do kuchni zapewne w przygotowaniu czegoś ciepłego. Natychmiast chciałam go zatrzymać i powiedzieć, by nie sprawiał sobie kłopotu, jednak z moich ust padło jedynie ciche „dziękuję”, na które brunet szczerze się do mnie uśmiechnął, wracając do poprzedniej czynności. Z zainteresowaniem obserwowałam każdy jego ruch, kiedy wyciągał z lodówki warzywa, mył je, a następnie kroił w drobną kosteczkę. Nie sądziłam, że ktoś taki jak on potrafił, ale przede wszystkim lubił gotować. Widać, że sprawiało mu to ogromną przyjemność, bowiem co jakiś czas nucił pod nosem jedną i tą samą melodię. Następnie wyciągnął z zamrażarki kawałek mięsa, z którego obecności tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy. Ostatnio niechętnie jadłam, jednak głód nie doskwierał mi aż tak bardzo – nie byłam przyzwyczajona do co najmniej trzech posiłków dziennie, dlatego nie czułam tak wielkiej potrzeby zafundowania mojemu organizmowi pożywienia. Chłopak załączył mikrofalówkę, czekając na odmrożenie piersi z kurczaka. W międzyczasie zauważyłam jak wyciągnął z jednej z szafek biały ryż, który chwilę później pod wpływem zwinnego ruchu wylądował w garnku gotującej się wody. Następnie wymieszał mięso z warzywami, po czym wsypał zawartość miseczki na patelnię, dodatkowo doprawiając posiłek.

- Chcesz owocową, zieloną czy czarną herbatę? - zapytał, przerywając moją dokładną obserwację.

Spojrzałam na niego zaskoczona, próbując sobie przypomnieć jego pytanie. Patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi, a jednocześnie pilnował, by kolacja przypadkiem się nie spaliła. Na jego twarzy ponownie zagościł promienny uśmiech i tym razem nie mogłam tak po prostu go zignorować, mimowolnie odwzajemniłam gest. Musiałam przyznać, że uniesienie lekko kącików do góry sprawiło mi nieopisaną radość i przyniosło więcej rozluźnienia niż cokolwiek innego. Miałam wrażenie, że Harry popierał moje spostrzeżenia, bowiem usłyszałam, kiedy odetchnął z ulgą, wciąż lustrując mnie swoim wzrokiem.

- Zieloną – odpowiedziałam w końcu, na co Styles skinął jedynie głową, odwracając się w drugą stronę.

Schowałam swoje dłonie pod koc, czując jak po same koniuszki w jednym momencie stały się lodowate. Co prawda w mieszkaniu działało ogrzewanie, temperatura w nim panująca była optymalna, jednak odkąd przestałam hartować się na zewnątrz, przywykłam nieco do ciepła, przez co zaczęło ono w szybszym tempie schodzić z mojego organizmu. Wcześniej nie musiałam się tym przejmować, wielokrotnie chodziłam w duży mróz jedynie w samej wiosennej kurtce po ulicach Londynu i po kilku dniach przestawałam aż tak bardzo odczuwać to zimno. Wychodziłam z założenia, że do wszystkiego można było się kiedyś przyzwyczaić. Zatapiając się w swoich myślach, odchyliłam głowę do tyłu, kładąc ją na oparcie kanapy. Mimowolnie przymknęłam zmęczone powieki, starając się przywołać jedynie same dobre i przyjemne wspomnienia.

TAJEMNICZE SERCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz