Część 1

405 16 0
                                    

Siedziałam pijąc piwo - tak, lubię alkohol i wiem, że to moja zguba, ale miałam ochotę odstresować się po pracy. Dwa dni temu dowiedziałam się, że firma zamyka mój dział, a co za tym idzie - poinformowano mnie, że umowa ze mną nie będzie przedłużona. A więc pracę miałam jeszcze dwa tygodnie. Po prostu świetnie. Niesamowita perspektywa tuż przed świętami. Więc sami powiedzcie - czy piwo nie było usprawiedliwione? W każdym razie, po alkoholu zwykle udzielała mi się wena. Od dziecka lubiłam malować, rysować i pisać. Tym razem postanowiłam więc stworzyć portret. Ale nie byle kogo. Miał być to portret mojej ukochanej postaci z filmu który dogłębnie mną wstrząsnął i sprawił, że inaczej zaczęłam patrzeć na swoje życie. A mowa oczywiście o filmie Joker z moim ukochanym aktorem Joaquinem Phoenixem. No tak, uwielbiałam go już od czasów Gladiatora, ale to co zrobił w Jokerze sprawiło, że miałam ciarki na całym ciele, a Arthur Fleck stał się moją obsesją.

Byłam już lekko wstawiona, gdy postanowiłam wyjąć sztalugi, płótno oraz farby i pędzle, ale rausz nie przeszkodził mi w tym, by spędzić trzy godziny na tworzeniu portretu, który miał zawisnąć nad łóżkiem. Mój chłopak trochę protestował, mówiąc:

- Serio chcesz mieć ten portret akurat w tym miejscu? Może lepiej powieśmy go gdzie indziej?

Ale ja upierałam się, odpowiadając mu pewnym i stanowczym tonem:

- Tak, ma wisieć nad łóżkiem.

Byłam niezwykle zadowolona ze swojego dzieła. Wyszło mi wspaniale. W zasadzie był to mój ulubiony obraz jaki kiedykolwiek stworzyłam. Nie tylko dlatego, że przedstawiał Jokera, ale też dlatego, że uchwyciłam na nim lekką nutę szaleństwa tej postaci.

- No dobrze, powieszę go nad łóżkiem - odparł w końcu zrezygnowany chłopak, gdy po raz setny potwierdziłam, że właśnie w tym miejscu chcę by zawisnął portret antagonisty z Gotham.

Widząc jak wyciąga wiertarkę uspokoiłam się i zaczęłam scrollować Facebooka.

- A co mi tam - pomyślałam nagle - dodam sobie zdjęcie mojego obrazu na Instagram.

Jak pomyślałam, tak zrobiłam i po chwili zdjęcie dzieła widniało na moim profilu z oznaczeniami #joker #joaquinphoenix i tak dalej. Dumna z siebie poszłam spać, by nie mieć problemu z poranną pobudką. Nienawidziłam wstawać tak wcześnie jak siódma. Znacznie lepiej czułam się, mogąc spać do jedenastej.

Kolejny dzień przyszedł zdecydowanie zbyt szybko. Tej nocy nie spałam zbyt dobrze, przewracając się z boku na bok. Śniły mi się dziwne rzeczy - goniący mnie Batman i ratujący mnie z opresji Joker. Tak, taka pokręcona fantazja, ale cóż poradzę że to właśnie postać grana przez Joaquina była moją ulubioną. Zaspana zaczęłam myć zęby, po czym nałożyłam na siebie ciepły sweter i jeansy. Najchętniej zostałabym w domu, ale nie chciałam marnować urlopu na żądanie.

- Jeszcze tylko dwa tygodnie - myślałam, idąc na tramwaj - w zasadzie dobrze się stało z tą likwidacją działu, bo nie lubiłam tej pracy.

Po dziesięciu minutach dojechałam na odpowiedni przystanek i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku biura.

- Cześć - przywitałam się z ludźmi z mojej grupy, którzy tego dnia również wyglądali na niesamowicie niezadowolonych z powodu obecności w pracy.

Poszłam do ekspresu, by zrobić sobie kawę, jednocześnie scrollując Instagram. Moje zdjęcie z obrazem zdobyło bardzo dużą ilość polubień, co niezwykle mnie ucieszyło i zmotywowało do dalszego malowania. Zasiadłam przy biurku z filiżanką potrójnego espresso i włączyłam komputer. Nagle telefon mignął, sygnalizując nadejście wiadomości. Z przyzwyczajenia otworzyłam Messanger, jednak nic tam nie było. Zdziwiona, zaczęłam się zastanawiać czy mój telefon zaczął wariować, czy ja byłam tak zaspana, że zaczęłam mieć omamy słuchowe.

Jednak po chwili okazało się, że nie były to omamy. Wiadomość faktycznie widniała. W folderze "Inne" na Instagramie. Nie lubiłam tam zaglądać, gdyż zwykle wypisywali do mnie dziwni ludzie, którzy na przykład chcieli ode mnie odkupić buty do wąchania, na co nigdy się nie zgodziłam. Tym razem wiadomość była jednak inna.

- Ładny obraz. Przedstawia dokładnie takie emocje jakie miał Joker - brzmiała.

Weszłam na profil osoby, która ją napisała i w tym momencie serce mi zamarło. To był profil Joaquina Phoenixa. Prawie wyplułam kawę, widząc jego zdjęcie. Dla pewności zerknęłam czy konto jest autoryzowane. Było. Przy miniaturowym profilowym zdjęciu widniał niebieski znaczek profilu potwierdzonego przez Instagram jako autentyczny.

Wzięłam trzy oddechy, rozglądając się po sali.

- Muszę coś odpisać... To na pewno jakaś pomyłka... Albo co najlepsze jakiś pracownik, który prowadzi mu Instagrama... No bo przecież to nie Joaquin. Nie ma takiej możliwości.

- Bardzo dziękuję, jest mi niezmiernie miło, że ktoś prowadzący Instagram Joaquina Phoenixa mnie docenił - odpisałam szybko. Moje serce biło jak szalone.

- Nikt nie prowadzi mi Instagrama :) - odpowiedź pojawiła się szybciej, niż się spodziewałam, a piknięcie telefonu sygnalizujące jej nadejście prawie doprowadziło mnie do zawału serca.

- Kurwa... Nie wierzę. To nie jest prawda ! - pomyślałam, wpisując kolejną wiadomość.

- Bardzo przepraszam, ale ciężko mi uwierzyć, że to sam Joaquin pisze do mnie.

- To ja. Cóż, może to dziwne, ale zaintrygowałaś mnie na tyle, że ci to udowodnię - odpisał bardzo szybko.

- Jak masz na imię? Jilsa? Tak jak Twój nick na Instagramie? - kolejna wiadomość pojawiła się zanim zdążyłam odpisać.

- Nie... Justyna... Może być Justine. Lubię tą wersję - dodałam zdając sobie sprawę, że to francuska wersja mojego imienia. Co prawda używałam jej od czasów liceum, ale Joaquin to również francuskie imię, a ja nie chciałam brzmieć tak jakbym się podlizywała.

- No dobrze - odpisał ktoś bardzo szybko. Po chwili na ekranie mojego telefonu pojawiło się zdjęcie. Zdjęcie Joaquina Phoenixa. Który trzymał karteczkę. Żółtą karteczkę post-it z napisem "Cześć Justine lub Justyna :)"

- To żart - pomyślałam - to nie jest prawda - serce zabiło mi tak, że prawie zemdlałam.

- Słuchaj, zawsze może to być fotomontarz :D - odpisałam szybko, oglądając zdjęcie które mi wysłał po 200 razy.

- Jesteś uparta - odpisał - masz chwilę na osobności? - dodał bardzo szybko.

- No wiesz, już mówisz o chwilach na osobności? Dopiero się poznaliśmy :D - odpisałam, dumna ze swojego żartu.

- Nie to miałem na myśli, głuptasie. Chciałem ci udowodnić, że ja to ja. To jak? - odpisał.

- Dobra, daj mi minutę - odpisałam, pędząc do wolnej salki i przekręcając klucz od drzwi - ok jestem gotowa.

- Podasz mi whatsapp? - odpisał, na co podałam mu swój numer. Po chwili mój telefon zaczął wygrywać melodyjkę przychodzącego połączenia. Z szalonym biciem serca zauważyłam, że dzwoni do mnie ktoś z nieznanego numeru. I że jest to połączenie video.

- A raz kozie śmierć - rzuciłam sama do siebie, akceptując połączenie.

Przez chwilę na ekranie nie widziałam niczego, jedynie czarne tło. Po chwili jednak pojawiła się na nim twarz. Zamarłam. Była to twarz Joaquina we własnej osobie.

Bardzo dziwna sytuacja - Joaquin Phoenix / Joker / Arthur Fleck FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz