Rozdział piąty

1.8K 128 181
                                    


_____________________________________

„Dzisiaj rano na rogu czwartej ulicy niedaleko galerii handlowej, znaleziono zwłoki młodej dwudziestodwuletniej dziewczyny leżące pomiędzy kontenerami. Znalazł je jeden z pracowników wywozu śmieci. Studentka zaginęła dwie doby temu. Jej koleżanka z akademika ujawniła, że jej współlokatorka wyszła tylko po papierosy. I już nigdy nie wróciła. Kierowca komentuje „Nasza ciężarówka zatrzymuje się jak zwykle tuż przy rogu ulicy. I tym razem to ja wyszedłem by opróżnić kontenery bo mój kumpel poszedł zajarać i pewnie wciąć jakąś kanapkę. I wtedy biorę jeden, drugi a potem jakieś blond włosy mi mignęły przed oczami. No i jestem cały spizgany no bo kto by myślał, żeby o jedenastej rano juz tak się załatwić. Na początku se myśle, że to ćpunka jakaś. Bo blada i pewnie śpi sobie na ziemi. Ale zimno było i bo grudzień już przecież wiec nie mogłem jej zostawić wiec podchodzę bliżej. Kiedy tylko zacząłem ją szturchać i obróciłem w swoją stronę zauważyłem ten wielki ślad. Aż odskoczyłem od niej tak mnie odrzuciło. Na szyi miała ogromne ugryzienie. Jakby ktoś wbij zęby w jej szyje. Dokładnie tutaj. Od razu zadzwoniłem na pogotowie ale niestety ci powiedzieli, że ona już dawno nie żyje." Śledczy stwierdzają, że zgon nastąpił prawie natychmiast po tym jak kobieta została zaatakowana. Nie ma jeszcze dokładnych ustaleń co do tego kto mógł napaść na studentkę, czy to jakieś zwierze czy człowiek, ani czy jej smierć ma jakiś związek z ostatnim tragicznym wydarzeniem w lesie z państwem Miller."

Louis Tomlinson trzasnął drzwiami do swojego ukochanego samochodu i nawet nie czuł wyrzutów sumienia. W ręce ściskał małą paczuszkę dla Nialla, a głowie miał tysiące myśli. Głównie te, że zabije tego sukinsyna lub sukinsynów którzy doszczętnie zepsuli jego miły poranek. Biedna dziewczyna. Że też akurat musiała być tam w tym miejscu i o tym czasie. Był również na siebie wściekły. Według obliczeń do zdarzenia doszło tego wieczora kiedy był na randce z Harry'm. Nie powinien siebie obwiniać ale tak było i był wkurzony. Może gdyby było ich o jednego więcej pilnującego terenu, może ta biedna dziewczyna wciąż by żyła.

Widzi przy wejściu stojącego Harry'ego Stylesa. Jego serce jak na zawołanie zabiło szybciej i nie wie jak to możliwe ale dokładnie w chwili kiedy dostrzega lokowanego rozmawiającego z osobami z ich klasy ten odwraca się w jego stronę również odnajdując jego wgapione się w jego sylwetkę tęczówki.

To jest niesamowite, że ten zawsze wydaje się wiedzieć gdzie spojrzeć by również go dostrzec. Jest piękny stojąc tam i opierając swą dłoń o biodro. Ma znowu na sobie jakiś dziwaczny zamszowy płaszcz ale to w żaden sposób nie ujmuje jego nogom zamkniętym w czarnych obcisłych dżinsach.
Rozmawia raczej z jego znajomymi niżeli przyjaciółmi ale to nie zmienia faktu, że wita się z nimi przybijając piątki, a później podchodzi również do Harry'ego i mruga do niego. Ten również oddaje uśmiech choć wyrwany jest z rozmowy. Między wargami ma jakiś patyczek i unosi na to brew pytająco, a Harry wzrusza ramionami.

– To mi pomaga w rzuceniu palenia. Sse i gryzę wykałaczkę kiedy czuje, że mam ochotę zapalić – mówi dając się przytulić na powitanie

– Niezły patent. Sam żeś to wymyślił śliczny chłopcze? – pyta rzeczywiście z podziwem nie zwracając uwagi na jego znajomych którzy najwidoczniej kontynuowali już rozmowę bez lokowanego – Działa chociaż?

– Nie wymyśliłem. Za zeszłych czasów wiele ludzi korzystało z tej metody. Teraz głównie żuje się gumę ale ja nie lubię posmaku mięty na języku. A co do drugiego pytania owszem. Papierosy nie zaprzątają tak bardzo mojej głowy – mówi lokowany z uśmiechem przejeżdżając uwodzicielsko po jego kurtce palcem. Zawsze wiedział, że Harry lubi być taką kokietką. Ciagle z nim pogrywał w ten sposób, a później się niewinnie uśmiechał i wymigiwał od odpowiedzialności stając się z powrotem grzecznym mężczyzną.
Nigdy nie będzie w stanie podziękować Bogu, że wszedł wtedy do tego cholernego seks shopu z Liamem i tak szybko wszedł w relacje z tym zielonookim chłopcem. – A co to? Dla mnie? – pyta nieco figlarnie wskazując na paczuszkę w jego dłoniach ale on niestety musi zaprzeczyć bo przecież to prezent mikołajkowy dla Nialla który przyniósł już dziś by ten bezpiecznie sobie leżał w szafce. Bo znając życie Louis jak zwykle zapomni go jutro z domu i wyjdzie z tego niezła kicha

• „Be Mine!"• || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz