Porobiłam kilka zmian w niektórych fragmentach bo dużo wątków mi nie grało. Szczególnie w rozmowach między Harry'm a Mitchem. Jeśli ktoś jest zainteresowany to polecam sobie je przeczytać jeszcze raz. Albo ogólnie całe opowiadanie odświeżyć sobie po takim czasie.
______________________________
Były różne teorie na to co stało się z panią Jones. Niektórzy twierdzili, że kobieta już dawno miała problemy zdrowotne, i demencję którą żarliwie ukrywała, by nie stracić pracy i nie być zmuszona do przymusowego pójścia na emeryturę. Wierząc w tę teorię scenariusz był taki, iż tej się pogorszyło, wyszła z domu, zgubiła się i na pewno niedługo się odnajdzie.
Media zaś zacięcie promowały swoją własną wersje i wizję, że na stare lata, wciąż żywa i pragnąca przygody kobieta, zdecydowała się uciec od męża ze swoim kochankiem. Kto ją znał wiedział, że ta miła, spokojna pani, męczy się w swoim zawodzie i związku z mężem marynarzem który rzadko kiedy bywa w domu i od lat marzy by udać się na swą przygodę życia najlepiej gdzieś do ciepłych krajów czy do tropikalnych lasów dżungli.
Z daleka od ponurego i przygnębiającego Glasgow. Mąż ów byłej pielęgniarki okolicznej szkoły średniej w Glasgow, jak się okazało pływał statkami rybackimi i mało kiedy bywał w domu, przez co nie było wiadome kiedy tak na prawdę kobieta zaginęła. Wolontariusze przyznali, że nie widzieli jej ostatnimi czasy w gabinecie i zbagatelizowali to by móc kontynuować akcje krwiodawstwa. Akcja została oczywiście natychmiastowo odwołana przez dyrekcje kiedy sprawa wyszła na jaw ale nic nie naprawi już tego, że przez blisko dwa tygodnie nikt nie widział kobiety i przez to, policja ma trudności z ustaleniem co na prawdę mogło się stać. Jej mieszkanie stało puste, a przerażony mąż dopiero w ten weekend był w stanie wrócić ze swojego rejsu.Lecz Louis Tomlinson wiedział bardzo dobrze jaka jest prawda. I co tak na prawdę spotkało panią Jones, której nigdy nie odnaleziono i za pewne biedny mąż i rodzina nigdy nie będą mogli poprawnie pochować.
Wiedział też jakim idiotą jest, dochodząc do tego tak późno. W zeszłym tygodniu tuż po przeczesaniu terenu wokół posiadłości Harry'ego wybrał się do domu kobiety. Nikt mu nie otwierał wiec pozwolił sobie wejść i się rozejrzeć. Kiedy okazało się, że dom stoi pusty, naczynia stoją zaschnięte i nieumyte jakby stały tam od bardzo dawna, a w pralce już pleśnieje pranie domyślił się, że nie była to tylko mała błahostka. Kobieta mimo, że była bardzo żywa i wprost emanowała energią jak na swój wiek, z pewnością wciąż była schludna i porządna oraz nie pozostawiłaby w takim stanie swojego mieszkania. Łatwo było to ocenić. Przecież od dawna była pielęgniarką w ich szkole. Serce go bolało kiedy nie mógł jej odnaleźć. Biedna kobieta. Nie zasługiwała na to. Jak mógł choć przez sekundę pomyśleć inaczej.
Całą noc jej szukał mimo, że ulewa ani na chwilę nie ustąpiła, a temperatura utrzymywała się tylko kilka stopni powyżej zera.Zimnoskórzy wiedzą doskonale na co się narażają tak często mordując i bez problemu potrafią ukryć ciało gdzieś bardzo daleko tak by nawet jego czujny nos, czy te psów policyjnych nie były w stanie znaleźć tropu. To byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Prawie niemożliwe. Tamtej nocy wezwał anonimowo policję i poddańczo wrócił do swojego domu. Jego siostry i przyjaciele już wiedzieli. Ale tylko oni. Było mu za bardzo wstyd by powiedzieć całej rodzinie alf i omeg o jego porażce i niekompetencji. Ma nadzieje, że uda mu się to zrekompensować. Choćby wszystko inne miało zejść na dalszy plan.
Słońce raziło go niezmiernie w oczy co było miłą odmianą pod koniec grudnia. Przenikliwe zimno aż kłujące w policzki i jasne promyki oświetlające piękny puchowy świat. Śnieg błyszczał w słońcu i miło hałasował pod jego nogami. Ręce miał w kieszeniach i szedł na przód mimo wszystko nie będąc w zbyt dobrym humorze. Od tygodnia koło szkoły krążyła policja by przesłuchiwać uczniów i zabezpieczyć miejsce pracy zaginionej pielęgniarki. Wszyscy zrobili się spokojniejsi nawet Zayn i Liam mu nie dokuczali tym, że mieli racje widząc jego smętną minę. Harry przez ostatni tydzień patrzał na niego uważnie z jakimś dziwnym błyskiem w oku ale nie wydawał się domyślać, że przerwana akcja krwiodawstwa i wezwanie policji do domu staruszki to była jego sprawka. Ale skąd miał niby wiedzieć. Jedyne co powiedział w tej sprawie to to, że mu przykro, że Louis się tak bardzo tym wszystkim przejmuje i że to nie jego wina. Harry powiedział mu, że nie mógł przewidzieć, że kobieta zaginęła zamiast lenić się w domu i nie powinni o tym więcej myśleć. On miał ochotę prychnąć, kiedy lokowany mówił o tym w ten sposób, bo przecież to on w końcu wpłynął na niego by nikomu o tym nie mówił, a sam opowiadał o tym tak jakby nie za bardzo się przejmował. Jakby ta cała sprawa z jej śmiercią w ogóle go nie obeszła. Niby go pocieszał, jednak robił to tak jakby ta śmierć nie była niczym niezwykłym. Jednak powinien mieć własny rozum. Może taki był Harry'ego sposób na radzenie sobie z tym. Wypieranie całego zdarzenia. Nie miał serca mu tego wypominać i czynić by ten się broń Boże obwiniał. Nie znał tej złej części świata tak bardzo jak on i może inaczej na to patrzeć.
CZYTASZ
• „Be Mine!"• || larry
FanfictionAu w którym Louis jest alfą stada w miasteczku w Glasgow, a także uczniem ostatniej klasy liceum starający się pilnować porządku na swoich terenach przed ohydnymi krwiopijcami. A Harry to młody wampir szukający dla siebie nowego miejsca do polowani...