Rozdział dziewiąty

1.4K 105 109
                                    


– Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton stary. A wf się dopiero zaczyna. Jeśli tak wykańczają cię schody to na prawdę radzę zamienić wygodne autko na miły spacerek – słyszy opryskliwie prychnięcie od Zayna kiedy wchodzi do szatni i siada żeby odsapnąć na ławce. Na prawdę przez to oddanie krwi czuł się wyczerpany. Może powinien nie grać wielkiego i silnego dryblasa tylko jak człowiek wziąć zwolenienie i odpocząć? Przecież nawet Harry uśmiechał się do niego uprzejmie mu je proponując. Ale on oczywiście musiał udawać wielkiego maczo.

– Poszłem oddać krew. Nie bądź chujem i daj mi żyć. – wychodzi z jego ust z udawanym obrażeniem i pociąga za skrawek swojej koszulki by się jej pozbyć i jak najszybciej przebrać

– Ja bym się bał, że zarażę się tam jakimś syfem. Nie podoba mi się to całe krwiodawstwo. Ani to, że po pielęgniarce która powinna to kontrolować ani widu ani słychu – Zayn patrzy na niego spod rzęs – Na prawdę kiepsko wyglądasz. Może powinieneś pójść do domu.

– Nie przesadzaj. Tylko trochę mi słabo i to raczej przez ten obrzydliwy zapach niż opuszczenie ze mnie kilkuset mililitrów – wywraca oczami kłamiąc. Tak na prawdę zapach dało się wytrzymać. Po prostu oddanie krwi było dla niego katorgą. Czuł jakby nie oddał krwi tylko jakby ktoś by ją z niego wypompował i zostawił jedynie tyle by na ostatku przetrwać. Ale to było niemożliwe. Nawet nie brał pod uwagę, że Harry zrobiłby coś nie tak i nie zgodnie z procedurami. Nie miał powodu. – Przecież to nie tak, że ktoś mnie ugryzł i pozbawił krwi tylko oddałem małą bezpieczną tyciuńką porcje na pomoc innym.

– Jak chcesz. Ale nie będę cię zbierał z podłogi Tomlinson. – Zayn klepie go po ramieniu z głupim uśmieszkiem – Pójdę zgłosić do dyra, że wolontariusze są sami. Na pewno nie będzie zadowolony przez te niekompetencje. A ja nie ufam tym cudownym wolontariuszom którzy nagle odkryli swoje wewnętrzne powołanie by pomagać innym. Patrze na ciebie i tylko utwierdzam się, że jakieś dzieciaki bez kontroli kłują ludzi.

– Co ty pierdolisz – Louis prycha widząc jak zbulwersowany Zayn patrzy się na niego krzywo i szuka pretekstu by tylko odwołać tę akcje. Go też drażni zapach krwi dookoła ale mulat był cholernym egoistą – Pamiętaj Malik, że ta krew idzie do potrzebujących więc nie zwalaj na nieodpowiedzialność wolontariuszy którzy bardzo się starają. A jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to pielęgniarka spierdoliła. Niby miła starsza pani, a kiedy tylko nadarzyła się okazja wykorzystała uczniów i zrobiła sobie wolne. I tyle. I czy to powód by psuć wolontariuszom akcje i odpierać potrzebującym krew? I tak za kilka dni akcja się skończy i nie będzie już czym się martwić. – mówi na wydechu zakładając tshirt sportowy i spogląda na mulata który stoi nieprzekonany

– Skąd to wiesz niby? Dlaczego pani Jones miałaby to zrobić? To przecież przemiła kobieta. Nie chce mi się wierzyć

– Też tak myślałem. Rozmawiałem z Harry'm. – postanawia powiedzieć prawdę. Na te słowa słyszy kolejne prychnięcie ze strony przyjaciela.

– Ten lokowany dzieciak też mi się nie podoba i nie wierze w ani jedno jego słowo. Zmienił cię w jakiegoś ślepego głupca w kilka dni, a po za tym wygląda i zachowuje się jak jakiś dziwak. Dziwi mnie że ty tego nie widzisz Tomlinson. Miałem cię za bystrego. I kogoś o lepszym guście – wypluwa, a on czuje jak się czerwieni. Całe jego ciało przepełniło się nienazywalną złością i chęcią obronienia chłopaka który mu się podobał. Nie rozumiał o co chodzi temu tępemu mulatowi. Czego chciał od Harry'ego.

– Nie rozumiem czemu go obrażasz. I czemu mnie obrażasz. Co ci nie pasuje hę? Od początku coś do niego masz. I ty i Eleanor. A nawet Liam. Jakoś nikt inny się nie czepia, żaden człowiek na niego krzywo nie patrzy, tylko cała moja rodzina. To cholernie smutne. – teraz już chyba widać jego gniew bo warczy. Tak samo jak gdy płoszy zwierzynę by ta trzymała się z daleka farm lub gdy rozmawia z nieprzyjaciółmi. Wie, że wygląda srogo i nawet Malik czuje lodowatość tonu jakim mówi. Rzeczywiście na chwile jego przyjaciel milknie jakby przestraszony jego mocną reakcją ale zaraz jakby jego alfa się otrząsa i mówi nieco spokojniej.

• „Be Mine!"• || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz