Niemoralna propozycja cz. 3

2.8K 191 7
                                    

Zdziwiłem się widząc Adama i Marka karmiących moje szczeniaki na kanapie. Koło alfy ze spuszczoną głową siedział Lion. Widziałem, że sytuacja mu się nie podoba, ale nie potrafił sprzeciwić się tak dominującemu osobnikowi, jak Adam. Obaj wyglądali dokładnie tak, jak ich zapamiętałem, owszem na ich twarzach mogło być więcej zmarszczek, jednak nie to było teraz najważniejsze. Markus podał mojemu alfie swojego imiennika i mocno mnie uściskał. Przez chwilę wspomnienia wróciły do mnie tak mocne, że aż się zachwiałem, on wyczuwając to usadził mnie na kanapie. Oba samce zaczęły natychmiast wytwarzać odpowiednie feromony, jednak moje dzieci wyczuły atak paniki, który targał moim ciałem i zaczęły głośno płakać.

- Przepraszam -szepnąłem, gdy zdołałem dojść do siebie.

- Rozumiem -Mark gładził mój bok. -Wszystko jest dobrze. Jesteś bezpieczny i jak widzę jednak odlazłeś swojego alfę. -Spojrzałem z przestrachem na Liona. Faktycznie tyle za nim płakałem, a teraz moje uczucia... nie miałem czasu nawet ich przemyśleć.

- Tak -posłałem w jego kierunku ciepły uśmiech, jednak nie potrafiłem wydusić z siebie nic więcej.

- Zabiorę Liona na terapię -przerwał nam Adam umieszczając maluchy w łóżeczkach. -A wy też powinniście się zbierać na badania. Nina właśnie stoi przed drzwiami, to beta, zajmie się maluchami. -Zarządził i nikt nawet nie próbował się z nim kłócić.

Badania ciągły się w nieskończoność, miałem wrażenie, że próbuje mnie tymi narzędziami rozłożyć na części pierwsze. W końcu Markus, z bardzo profesjonalną miną wyciągnął ze mnie wszystkie piekielne instrumenty i pomógł mi wstać.

- Wybacz, że cię o to proszę, ale dostajesz leki zwiększające twoją płodność i szybsze rozwinięcie jajeczek, zatem nie bierz mych słów, jako obrazę, ale jeśli wszystko ma zadziałać, musicie wstrzymać się ze swoim alfą od stosunków. Rozumiem, że masz go przy sobie od niedawna, ale nie chcemy pobierać zapłodnionych jajeczek. -Zrobiło mi się głupio, kompletnie o tym nie pomyślałem.

- To było spontaniczne, rozumiesz, wszystko w końcu powoli zaczęło się układać -posłałem lunie skrępowany uśmiech.

- Wiem, że Lion może nie panować nad swoimi wilczymi zapędami i cię prowokować, do takich, a nie innych czynów -zaśmiał się Markus -jednak ty niestety musisz wykazać, się jeszcze przez miesiąc rozwagą. Rozumiesz, że nawet przy antykoncepcji, zapewne zajdziesz w ciążę -aż się wzdrygnąłem na jego słowa, nie wyobrażam sobie, bym mógł mieć więcej maluchów, miałem przecież dwa, które choć dobrze się rozwijały mogły mieć jakieś problemy, a i jeszcze Lion, który cóż... był jak wielkie dziecko.

- Przepraszam -westchnąłem, a Markus posłał mi szeroki uśmiech.

- Nie przepraszaj, cieszę się, że jesteś gotowy na coś tak trudnego, spójrz -wyciągnął dwa nagrania z usg, dzieliło je dosłownie kilka dni. A zmiany były horrendalne. -Widzisz tu, w jajowodach, jest przynajmniej o 30% więcej jajeczek, niż tydzień temu. W momencie twojej rui i w trakcie jej, twój organizm wyprodukuje dziesięć razy tyle. Przynajmniej tak było u innych omeg, które zgodziły się na nasze działania.

- Czy to będzie bolało? - Spytałem głupio. Przecież sama gorączka była dla omegi wyzwaniem, a co dopiero, gdy ktoś obcy będzie mi wtedy grzebał w dupie.

- Możemy ci podać narkozę, tak robiliśmy w poprzednich wypadkach - widziałem, że się waha - jednak niedawno miałeś poważną zapaść, myślę, że nie był by to odpowiedni manewr.

- Zatem będzie to straszne? - drążyłem.

- Przyznam szczerze, że gdybym wiedział, o ostatnich wydarzeniach, to kazałbym ci się wstrzymać do kolejnej gorączki, choć faktycznie ta zaraz po porodzie jest najbardziej płodną.

- Markus, znamy się nie od dziś. - Zaczynał mnie coraz bardziej wyprowadzać z równowagi - przestań kręcić i powiedz mi prawdę. - Nieświadomie na niego warknąłem.

- Uspokój się. - Zaczął wytwarzać odpowiednie feromony, a mnie po chwili zalała bloga mgiełka otępienia. - Znieczulę cię od pasa w dół, nie możesz ruszać się podczas zabiegu. Dostaniesz też gaz rozweselający. Obiecuję, że zrobię wszystko, byś jak najmniej z tego zapamiętał. Oczywiście dostępnymi środkami.

- Czy to zagrozi mojemu zdrowiu? - wolałem się upewnić.

- Nie, - podał mi rękę pomagając wstać z leżanki.
Powoli się ubierałem, gdy Markus uzupełniał dokumenty.

- Mogę już iść na górę? - spytałem chcąc wrócić do dzieci.

Luna wstał za biurka i podszedł do mnie chwytając mnie za dłonie.

- Przepraszam - spojrzałem na niego bezrozumnie.

- Za co? - naprawdę nie rozumiałem, zwłaszcza, że w jego oczach zbierały się łzy.

- Powinienem był potraktować wtedy twoje słowa poważniej. Było was wielu, chciałem pomóc każdemu z was. Gdybym tylko bardziej sprawdził - rozpłakał się, że ledwie byłem w stanie go zrozumieć.

- To nie twoja wina. - Przytuliłem go mocniej do siebie, pocierając jego plecy.

- Gdyby tylko Lion cały czas nie mówił, że jego przeznaczony zginął podając szczenięta przez okno w piwnicy, to skojarzyłbym fakty. - Nagle mnie olśniło.

- W piwnicy opiekował się mną chłopak bardzo podobny do mnie, chyba... Chyba był moją matką. - Teraz i ja się rozpłakałem. - Liczyłem, że kiedyś go spotkam, że będę mógł mu podziękować, za to że był moim jedynym szczęściem w tamtym domu.

- Było tam pełno dymu, zapewne nie czuł jego zapachu i wziął, go za ciebie. Jeśli faktycznie był twoim rodzicielem, zapewne jego woń była podobna. Los to suka. - Zaklął Markus powoli się ode mnie odsuwając. - Najważniejsze, że się odnaleźliście.

- Nie jestem tak pewny, czy to dobrze. Sam widzisz, jak on wygląda. Nie wiem czy dam radę. - Rozkleiłem się w całości.

- Faktycznie nie jest najładniejszy - zaśmiał się przez łzy usadzając mnie z powrotem na leżance.

- Wiesz dobrze, że nie chodzi o jego facjatę, a o stan jego umysłu. - Chciałem, by zrozumiał, że nie jestem płytki, tylko po prostu bałem się przyszłość z dwójką maleńkich dzieci i alfą, który bardziej przypominał zwierzę, niż człowieka.

- Gdybyście wtedy mieli tylko okazję się spotkać, wasze losy były by teraz kompletnie inne. - Westchnął. - Jednak bogini księżyca nigdy się nie myli i nie wystawia nas na próby, którym nie podołamy.

- Uważasz, że ta terapia pomoże, będzie kiedyś normalny? - spytałem, choć nie wierzyłem, by było to kiedyś możliwe.

- Mamy najlepszych specjalistów, zrobimy wszystko co w naszej mocy. - Było w nim chyba więcej nadziei, niż we mnie.

- Mam jeszcze jedno pytanie i nie chcę, byś mnie źle odebrał. - Zawahałem się, jednak był jedyną osobą, której mogłem ufać. - Słyszałem o środkach, które potrafią zaburzyć więź - nie potrafiłem mu się przyznawać, że widziałem omegi, które go zażywały.

- Wiem o czym mówisz - zacisnął usta w wąską linię - nie jest to jednak bezpieczne. One sprawiają, że tracisz kontakt ze swoją omegą, po dłuższym stosowaniu twoja druga natura usypia, a ty coraz bardziej pozbywasz się emocji. Nie powinieneś z nimi kombinować, nie dla tego, że są nielegalne, ale po prostu może stać ci się krzywda. Zdaję sobie sprawę, że taka alfa to brzemię, jednak nie jest to dobry pomysł, zwłaszcza, że masz szczeniaki, którymi musisz się opiekować.

- Co mają do tego moje dzieci? - spytałem trochę zły, że niszczył mój plan b.

- Miłość matczyna, pochodzi od naszych wewnętrznych omeg, jak myślisz, będziesz potrafił dalej zajmować się dziećmi, gdy ona zniknie. - Tego nie przewidziałem. Czy jednak byłem odpowiednim rodzicem, dla tych dwóch słodkich chłopców?

Wróciłem do apartamentu z nie tęgą miną. Chciałem płakać. Moje dzieci od razu to wyczuły i zrobiły to za mnie. Długo nie potrafiłem ich uspokoić i byłem z każdą minutą coraz bardziej pewny, że nie nadaję się na ich matkę.

ZMIANY a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz